Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Medioznawca: Katarzynę W. może w sądzie ponieść temperament

Joanna Leszczyńska
Prof. Maciej Mrozowski, medioznawca.
Prof. Maciej Mrozowski, medioznawca. Wojciech Gadomski
Proces sądowy zawsze był i będzie spektaklem. Rzecz polega na tym, czy ten spektakl grany jest dla sądu, czy dla szerszej publiczności. Jednak o ile przedtem Katarzyna W. mogła grać dla publiczności, teraz powinna grać dla sądu. To, że media analizują, w jakiej przyszła bluzeczce, świadczy o tym, że ten proces już zdefiniowano jako widowisko. Z prof. Maciejem Mrozowskim, medioznawcą, rozmawia Joanna Leszczyńska

Teściowa Katarzyny W., oskarżonej o zabicie półrocznej córki, powiedziała, że boi się, że Katarzyna W. zrobi cyrk z procesu. Czy przewiduje Pan, że tak rzeczywiście będzie?

Może do pewnego stopnia zrobi, bo jest oskarżoną, a taka osoba ma duże prawa, jeżeli chodzi o zachowanie. Oczywiście, sąd może zdyscyplinować ją i pewnie Katarzyna W. nie posunie się tak daleko. Ale w sensie emocjonalnym, odgrywania jakichś ról może zrobić cyrk. Do pewnego stopnia zresztą już go zrobiła. Tyle tylko, że adwokat powinien jej uzmysłowić, że jest pewna granica opłacalności w robieniu cyrku. Przerysowanie sprawy może skutkować zwykłym ludzkim zniechęceniem do oskarżonej, co zostanie potraktowane jako okoliczność obciążająca: daleko idąca demoralizacja, brak empatii, atrofia uczuć, które zaprzeczają naszemu społecznemu wyobrażeniu o istocie macierzyństwa.

Dziennikarze zauważyli, że Katarzyna W. miała na czerwono pomalowane usta, rozpiętą bluzkę, kokieteryjnie zerkała w stronę kamerzystów i uśmiechała się. Odnoszę wrażenie, że my już patrzymy na nią jak na kogoś, kto coś odgrywa i analizujemy każdy szczegół jej wyglądu i zachowania.

Proces sądowy zawsze był i będzie spektaklem. Rzecz polega na tym, czy ten spektakl grany jest dla sądu, czy dla szerszej publiczności. Jednak o ile przedtem Katarzyna W. mogła grać dla publiczności, teraz powinna grać dla sądu. To, że media analizują, w jakiej przyszła bluzeczce, świadczy o tym, że ten proces już zdefiniowano jako widowisko.

Uwadze dziennikarzy nie uszło również i to, że na salę sądową oskarżoną przyprowadziły jasnowłose strażniczki...

To znaczy, że wymiar sprawiedliwości również gra. No cóż, będziemy mieli eleganckie widowisko... Natomiast w moim przekonaniu najważniejsze jest, co z tego wyjdzie. Bo przecież można grać na niejasną osobowość i mnożyć ekspertyzy. Można skłaniać sąd, by powoływał kolejnych ekspertów. Może Katarzynę W. wyśle się na półroczną obserwację psychiatryczną. To wszystko mieści się w granicach typu postępowania. Najważniejsze jest jednak ustalenie winy. Jeżeli ona zagra na rozregulowanie psychiki, to będzie można powiedzieć, że ona żyła od początku w dwuznacznym świecie, gdzie granica między umyślnością i nieumyślnością się zaciera, bo ta granica jest granicę między powagą a graniem. Być może w tym szaleństwie jest metoda. Może rzeczywiście ona taka jest. Do tej pory znaliśmy ją głównie z tabloidów. Tabloidy bawiły się nią, ona nimi i wszyscy na tym zarabiali. Natomiast teraz jednak sąd ma powagę urzędu i powinien jednoznacznie określić, gdzie kończy się granica błazenady, a zaczyna jej charakter. Może ona należy do kobiet, które nie chcą dzieci. Są takie. Już Żeromski opisał podobną sytuację w "Dziejach grzechu".

Prof. Jan Widacki powiedział, że jego ten proces nie interesuje, bo to banalna sprawa. Rocznie kilkaset matek zabija swoje dziecko.

Sprawa jest banalna w sensie psychologicznym, ale jest niebanalna w tym sensie, że ta kobieta wymyśliła porwanie i zwróciła się do mediów. To ona rozkręciła medialną histerię. Na ogół morderczynie dzieci starają się ukryć zbrodnię. Ona poszła w coś, co nie było do końca przemyślane. To nie mogło się udać.

Katarzyna W. stała się chyba pierwszą w Polsce osobą podejrzaną o zabójstwo, która stała się celebrytką?

Media się rozpływały swego czasu nad stylem życia gangsterów. To wynika z fascynacji złem. Ta sesja Katarzyny W. na koniu jest szczególnym zdarzeniem, bo tabloidy ostro pilnują granicy pomiędzy normalnością, a dewiacją czy zwyrodnieniem, które potępiają. Na początku potępiły Katarzynę W., a potem zatarły granicę w drugą stronę, pokazując fascynujący element jej osobowości. W grę wchodzi tu chyba w najgorszy sposób rozumiany zarobek. Już Kubę Rozpruwacza pokazalibyśmy na motocyklu, żeby tylko ludzie zechcieli to oglądać.

Czym Katarzyna W. może tak fascynować?

Złem. Ten typ zbrodni odwołuje się do wpisanego w naszą naturę gatunkową prawa. Ono polega na tym, że matka troszczy się o swoje małe. Po to daje życie, żeby je chronić. To podstawowe prawo natury i kultury. I tu to podstawowe prawo zostało złamane. Przynajmniej tak wynika z aktu oskarżenia. Każdy tego typu przypadek powoduje, że część ludzie nie będzie chciało się w nim babrać, tak jak prof. Widacki, ale każdy odnotuje: "Rany Julek, świat się przewraca! Matki mordują swoje dzieci!" Bo na przykład napad na bank nie jest zakwestionowaniem naturalnego porządku. Bo naturalny porządek zawsze polega na tym, że jeden ptak podkrada coś drugiemu. To naturalne, że napada się na banki, ale dzieciobójstwo jest nienaturalne.

Są chyba sposoby, by powstrzymać widowiskowość tego procesu, czy to potoczy się jak śnieżna kula?

Sąd może zabronić relacji kamerą, może utajnić część rozprawy. Muszą być jednak ku temu uzasadnione powody. Ale powinien wkraczać, ilekroć to grozi wypaczeniem przebiegu procesu. Oczywiście, ludziom należy się informacja, ale to nie znaczy, że musi to być przekaz na żywo. W niektórych sądach amerykańskich siedzą rysownicy i rysują. Bo nie wolno nawet fotografować. Są też takie procesy, że w jednym czy dwóch miejscach jest kamera i można kupić przekaz, ale nie można nagrywać na swojej kamerze. Bo przecież nachalność niektórych dziennikarzy, a zwłaszcza ekip jest na granicy chamstwa. Pchają się przed sędziego, rozkładają kable i mikrofony.

To będzie proces, który przyćmi wszystkie inne w najbliższym czasie?

Zależy, jakie sprawy będą się jeszcze toczyć. Ale nie sądzę. Tego typu sensacje spływają po nas jak po kaczce. Myślę, że zainteresowanie tą sprawą będzie słabło, chyba, że Katarzyna W. zacznie odstawiać histerie. Tabloidy będą to tłukły, ale czołowe telewizje nie za bardzo. Spodziewam się, że jak się zacznie ta nudniejsza część procesu, na przykład wypowiedzi ekspertów, zainteresowanie spadnie.

Może Pan nie docenia Katarzyny W.

Ona musi ustalić z adwokatem granicę opłacalności ewentualnych inscenizacji. Jestem prawnikiem i wiem od adwokatów, że również w Polsce są specjaliści od wizerunku, którzy szkolą oskarżonych, jak mają się zachowywać. W Ameryce jest to nagminne, bo tam jest ława przysięgłych, którą się manipuluje emocjonalnie. U nas z kolei są ławnicy, którymi też można manipulować.

Katarzyna W. chyba nie skorzysta z pomocy doradcy od wizerunku?

Przede wszystkim Katarzynę W. może ponieść temperament i zacznie grać po swojemu.
Rozm. Joanna Leszczyńska

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki