Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Merkel nie pozwoli, by Tusk wrócił do kraju bez twarzy

Piotr Brzózka
Piotr Kuczyński
Piotr Kuczyński Bartłomiej Ryży
Z Piotrem Kuczyńskim, analitykiem Xelion, rozmawia Piotr Brzózka:

Dlaczego premier chodzi taki chmurny? Przecież obiecał wyborcom 300 mld zł z Unii. Z propozycji na wczoraj wynika, że możemy dostać 73,9 mld euro, czyli po aktualnym kursie 308 mld zł.
Ma marsową minę i mówi, że chcemy więcej, a ja na jego miejscu zachowywałbym się dokładnie tak samo. W końcu każdy miliard - trochę śmiesznie to brzmi - się liczy. Ponieważ decydujące dyskusje są przed nim, 22-23 listopada, to co by było, gdyby już teraz chodził zadowolony.

Czyli to niezadowolenie negocjacyjne? Gdyby się cieszył, to by nam dali mniej?
No jasne. Choć i tak nam obetną. I tak to nie będą prawie 74 miliardy, tylko pewnie koło 72. Ale gdybyśmy prezentowali zadowolenie, to natychmiast by nam obcięto jakąś poważniejszą kwotę. Więc gra jest sensowna, postępujemy dobrze.

No właśnie, niemal pewne jest, że dostaniemy mniej, niż oferuje nam się dziś. Mniej tylko o dwa miliardy, o których Pan wspomina, czy może być dużo gorzej?
Według mnie nie będzie dużo mniej niż dziś. Mam taką teorię, że przy stole negocjacyjnym nie zasiądzie 27 głów państw, lecz de facto tylko trzy. Angela Merkel, czyli największy płatnik, David Cameron, czyli największy sceptyk i Donald Tusk, czyli największy biorca. Cała trójka musi wstać od stołu niekoniecznie może zadowolona, ale na pewno zachowując twarz. A zachować twarz Donald Tusk może wtedy, gdy dostanie minimum 71-72 miliardy euro. Kropka.

To chyba pierwszy raz jesteśmy w jakiejś ważnej trójce rozdającej karty, szkoda że w roli proszącego.
Może nie chodzi o to, że jesteśmy rozgrywającym. Ale Angela Merkel nie powinna pozwolić swojemu największemu sojusznikowi wśród średnich i małych państw odejść od stołu bez twarzy, by po powrocie do kraju został znokautowany przez opozycję. Więc nie możemy dostać na przykład 67 miliardów, bo premiera Tuska rozniesiono by w Polsce na szablach, po szlachecku. Nie możemy też dostać 68 czy 69 miliardów, bo zadźgano by go na schodach Senatu wedle starych zasad. Musi to być powyżej 70 miliardów, ja stawiam na przedział 71-72 miliardy. A przy okazji - przestańmy to przeliczać na złotówki. 300 miliardów, 400, 500 - to bzdura, nie ma to znaczenia. Bo środki te będziemy wydawać do 2022 roku. Perspektywa jest 2014-20, ale dochodzą jeszcze 2 lata na rozliczenia. A 10 lat dla rynku walutowego to jest epoka. W ciągu tego czasu euro może kosztować i 3 złote, i 5 złotych. Więc co nam po przeliczaniu, ile to jest na dzień dzisiejszy?

Ale, tak swoją drogą, potrafi Pan powiedzieć, jakim cudem z 300 miliardów złotych premierowi zrobiło się nagle 400 miliardów, co ostatnio zapowiedział?
To proste. Premier dopytywany przez media wycofał się już z tego. On po prostu dodał fundusze spójności do pieniędzy ze Wspólnej Polityki Rolnej, gdzie będzie około 130-140 miliardów. W ten sposób na pewno byłby górą - wyszłoby powyżej 400 mld zł. Ale jak zobaczył, że dziennikarze się na to nie biorą, to wrócił do 300 miliardów złotych.

Pieniędzy w nowym budżecie Unii będzie mniej, ponieważ...
Ich nie będzie mniej, ich będzie więcej niż w latach 2007-20112.

Mniej, niż miało być w przyszłości.
Co to znaczy "miało być"? Komisja Europejska ułożyła budżet z wydatkami rzędu 980 miliardów euro, ale to tylko była propozycja, nic nie było dane. Ta propozycja została zmniejszona przez przewodzący Unii Cypr o 50 miliardów, teraz dołożono do tego 25 miliardów, więc w sumie jest 75 miliardów mniej. Ale z tego są prawie 74 miliardy dla Polski. Z oryginalnej propozycji wynikałoby 77 miliardów. 74 czy 77 w ciągu 7 lat - naprawdę nie ma o co walczyć.

Rozmawiamy o budżecie, każdy chce wyszarpnąć jak najwięcej dla siebie, tymczasem przez Europę przetacza się fala protestów przeciw cięciom socjalnym w różnych krajach, przeciw oszczędzaniu.
Te rzeczy mają się do siebie o tyle, że jest jednak kryzys, więc nacisk na ograniczenia wydatków. Płatnicy netto nie chcą tyle płacić, mają swoje problemy, swoje oszczędności, a jeszcze muszą dopłacać Polsce i innym krajom. Z powodu protestów na ulicach Europy dyskusje o budżecie Europy są takie trudne. Gdybyśmy mieli wszędzie po 4 procent wzrostu PKB, to nie byłoby dyskusji, przyjęlibyśmy okrągły bilion euro wydatków i tyle.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki