18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mężowie w Łódzkiem przełamują tabu

Agnieszka Jasińska
Mężczyźni, którzy uciekają z domu, nie mają się gdzie podziać. Brakuje dla nich noclegowni
Mężczyźni, którzy uciekają z domu, nie mają się gdzie podziać. Brakuje dla nich noclegowni 123 RF
Coraz więcej mężczyzn staje się ofiarami przemocy w rodzinie. Kobiety są bezwzględne i okrutne. Policjanci przyznają, że najtrudniej dotrzeć do ofiar przemocy domowej, gdy są nimi dzieci i... mężczyźni

38-letni Mariusz z siniakiem pod okiem po kryjomu uciekał z domu. Żona 54-letniego łodzianina znęcała się nad mężem, a potem okaleczała się i wzywała policję, tłumacząc, że to ona została pobita w domu. 40-latka z Piotrkowa Trybunalskiego regularnie biła teściowa. Z tych trzech mężczyzn tylko jeden zgłosił się na policję. Inni się wstydzą. Bo przecież mężczyzna musi być twardzielem. Tak im wmówiono. Jednak policyjne statystyki przestają już milczeć w tej sprawie. Mówią jasno: coraz więcej kobiet podnosi rękę na swoich partnerów.

Dostał, bo zapomniał zrobić zakupów

Pierwszy raz bolał najbardziej, choć kolejne były silniejsze. Po prostu zapomniał zrobić zakupów. Najpierw była karczemna awantura, a potem dostał w twarz. Nie oddał, bo przecież uderzyła go kobieta, żona. Potem były kolejne razy. Okładanie pięciami, rzucanie wszystkim co wpadło pod rękę. On nie podnosił głosu. Nie chciał, żeby syn słuchał awantur. Ten koszmar trwał trzy lata.

- Komu miałbym o tym opowiedzieć? Kolegom z pracy? Przecież by mnie wyśmiali. Rodzicom? Już słyszę matkę, która mówi: co to za chłop, który da się pobić babie. Dlatego milczałem - opowiada 38-letni Mariusz z Łodzi i prosi, żeby nie pokazywać jego twarzy.

Wreszcie Mariusz postanowił wyprowadzić się z domu. Kiedy powiedział o tym żonie, rzuciła w niego krzesłem.

-Niewiele brakowało, żebym stracił oko. Na szczęście skończyło się na siniaku. Przyłożyłem lód. Nawet tak bardzo nie bolało. Następnego dnia nie poszedłem do pracy. Po kryjomu spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy do torby i najzwyczajniej w świecie uciekłem z domu - opowiada.

Mariusz jest w trakcie rozwodu z żoną. Walczy także przed łódzkim sądem, by 8-letni syn zamieszkał z nim.

- Nigdy nikomu nie przyznałem się, dlaczego rozstaję się z żoną. Wstydzę się. Żona oczernia mnie w sądzie. Kłamie, opowiada, jakim byłem potworem. A ja milczę. Udowadniam, że byłem i jestem dobrym ojcem. Wierzę w sprawiedliwość - opowiada.

Niestety, Mariusz z Łodzi nie jest wyjątkiem. Bardzo rzadko się zdarza, że pobici mężczyźni zgłaszają się na policję czy do prokuratury.

-Ludzie wedle stereotypów częściej wierzą kobietom, dlatego tak trudno udowodnić mężczyznom, że to oni są ofiarami przemocy. A takie przypadki niestety zdarzają się i to coraz częściej - mówi Agnieszka Włoszczycka, pracująca w Stowarzyszeniu na rzecz Przemocy w Rodzinie oraz w fundacji Akcja, która od lipca realizuje projekt poradnictwa dla mężczyzn doznających przemocy w rodzinie.

Znęcała się i mówiła, że sama jest bita

Domowej przemocy nie wytrzymał 53-letni łodzianin, nad którym znęcała się żona. Miał dość. Nie było łatwo, ale przełamał wstyd i poszedł na policję. Jego sprawa obecnie toczy się w łódzkiej prokuraturze.

53-latek opowiedział funkcjonariuszom ze szczegółami. co działo się u niego w domu. Żona znęcała się nad nim psychicznie od kilku lat. Nie mógł tego dłużej wytrzymać.

- Mówił, że żona posądza go o kochankę i na tym tle wszczyna awantury w domu. Wtedy wzywa policję i oczernia go przy funkcjonariuszach. Do tego czasami samookaleczała się, twierdząc, że to on zrobił - opowiada podinsp. Kącka. - Mężczyzna przyznał też, że zdarzały się rękoczyny ze strony małżonki, ale nie robił obdukcji. Wszystko działo się w czterech ścianach. Nie było świadków i wcześniej nie zgłaszał nikomu tego problemu ze względów ambicjonalnych i poczucia wstydu.

Prokuratura poleciła wszcząć postępowanie w sprawie 53-latka. - Dochodzenie zakończyło skierowaniem przez śledczych aktu oskarżenia przeciwko 49-letniej małżonce - mówi Kącka. - Kobieta została oskarżona o znęcania się fizyczne i psychiczne nad mężem - używanie słów wulgarnych, popychanie, opluwanie, naruszenie nietykalności cielesnej. Została przeprowadzona obdukcja, powołany w tej sprawie został również biegły sądowy. Sprawa cały czas jest w toku.

Podinsp. Kącka dodaje, że nie tylko żony czy partnerki biją swoich mężczyzn.

- Bywają też przypadki, gdzie pokrzywdzonymi są mężczyźni, ale oprawcą jest teściowa lub synowa - opowiada podinsp. Kącka.

Coraz więcej kobiet podnosi rękę

Statystyki łódzkiej policji biją na alarm. Kobiety coraz częściej i coraz chętnie biją swoich partnerów. Powody są różne, zwykle błahe: pusta lodówka, bałagan w pokoju. Są jednak poważniejsze: odreagowywanie w domu stresu z pracy, brak pieniędzy, choroba.

- W I półroczu 2010 roku radiowozy wyjechały aż do 2 tys. 658 poszkodowanych, w tym 257 to mężczyźni. Sprawcami okazało się aż 96 kobiet - mówi podinsp. Joanna Kącka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. - Analogicznie w I półroczu 2009 roku interweniowano w przypadku 160 pokrzywdzonych mężczyzn, natomiast sprawcami okazało się wtedy 66 kobiet.

Joanna Kącka przznaje, że sprawy związane z przemocą w rodzinie są bardzo delikatne, gdyż w wielu, mimo agresji, sprawcę i ofiarę łączą nadal więzi emocjonalne i pewne stosunki zależności.

- Sporo spraw pozostaje w czterech ścianach, a dla mężczyzn jest to niewątpliwie wyjątkowo wstydliwy temat - podkreśla podinsp. Kącka.

W obronie wszystkich bitych w rodzinie, także mężczyzn, staje kodeks karny. Zgodnie z art. 207 sprawcy przemocy w rodzinie grozi do 5 lat pozbawienia wolności, przy szczególnym okrucieństwie do 10, a jeśli następstwem jest targnięcie na własne życie ofiary, nawet do 12 lat.

Oprócz policji jest wiele instytucji, które pomagają mężczyznom, ofiarom przemocy domowej. Jedną z nich jest np. Centrum Pomocy Rodzinie w Łodzi. Ofiary mogą tam liczyć na pomoc psychologiczną, prawną, a nawet finansową.

- Jeszcze kilka lat temu mężczyźni doświadczający przemocy byli wyśmiewani nawet w instytucjach pomocowych. Jednak ostatnio wiele się zmieniło. Wszyscy już wiemy, że mężczyźni bywają ofiarami przemocy i nie ma w tym nic dziwnego - mówi Tomasz Bilicki, zastępca dyrektora ds. programowych łódzkiego Centrum Służby Rodzinie. - Nikt nie zasługuje na przemoc, wszystkich boli tak samo.

Jeśli funkcjonariusze podczas interwencji domowych stwierdzą przemoc w rodzinie, uruchamiana zostaje procedura Niebieskiej Karty. W jej ramach dzielnicowi współpracują z przedstawicielami innych instytucji działających w tym zakresie. Kartę wypełnia interweniujący funkcjonariusz na miejscu zdarzenia. Jest ona za-pisem interwencji związanej z przemocą i może stanowić dowód w postępowaniu procesowym. Na podstawie tej karty funkcjonariusz dzielnicowy ma obowiązek w ciągu 7 dni odwiedzić rodzinę i przeprowadzić wywiad środowiskowy, a następnie monitorować sytuację, odwiedzając dany adres co najmniej raz w miesiącu. Nie ma możliwości wycofania ani zmiany informacji zawartych w karcie, nawet na wniosek osoby pokrzywdzonej.

Przepisy sobie a życie sobie

- Postępowanie karne, kiedy ofiarą jest mężczyzna, toczy się na takich samych zasadach procesowych jak w przypadku, kiedy ofiarą jest kobietą. Trzeba pamiętać, że przestępstwo to polega zarówno na fizycznym, jak i psychicznym znęcaniu. Nie musi oznaczać bicia - podkreśla podinsp. Kącka.

Jednak Andrzej Słoniawski, wiceprzewodniczący Inicja-tywy Społecznej ''Porozumienie Rawskie'' broniącej praw ojców, podkreśla, że to tylko teoria i nie ma nic wspólnego z praktyką.

- Oczywiście, bity mężczyzna ma prawo zadzwonić na policję, a radiowóz musi do niego przyjechać. Jednak z doświadczenia wiem, że taka interwencja rzadko kończy się sporządzeniem Niebieskiej Karty. Często policjanci traktują takie pobicie jako nic nieznaczący incydent, zwykłą małżeńską sprzeczkę, drobiazg. To zniechęca do sięgnięcia po telefon w przypadku kolejnego pobicia - opowiada Słoniawski. - Niedawno pomagałem mieszkańcowi Częstochowy. Instytucje, do których zgłaszał się wcześniej, nie zrobiły nic, żeby mu pomóc. Nie rozumiały problemu.

Słoniawski zwraca jeszcze uwagę na fakt, że w Polsce brakuje noclegowni dla mężczyzn, którzy z powodu przemocy w rodzinie, uciekają z domu. Często nie zabierają nic ze sobą, czasami uciekają razem z malutkimi dziećmi.

- Dla kobiet, które uciekają z domu jest około setki noclegowni, dla mężczyzn zaledwie siedem - podkreśla wiceprzewodniczący Porozumienia Rawskiego. - W tym roku pomagałem mieszkańcowi Krakowa znaleźć taki hostel. I znalazłem go dopiero w Warszawie. Nawet w stolicy nie było łatwo. Ubłagałem dyrektorkę ośrodka dla obcokrajowców i uciekinierów, żeby umieściła tam ojca z dwójką dzieci, którzy uciekli z domu. Trzeba zmienić przepisy. W naszej świadomości, w różnego rodzaju poradnikach, to mężczyzna występuje w roli sprawcy. A to nie jest prawda. Poza tym mężczyzn bardzo mocno boli to, że są ofiarami. Boli nie tylko fizycznie, ale psychicznie. I każdy przeżywa to na swój sposób. Znam przypadki, kiedy uderzony przez kobietę mężczyzna daje się sprowokować i oddaje. A to najczęściej obraca się przeciwko niemu, bo kobieta to wykorzystuje. Znam też przypadki, kiedy mężczyźni zamykają się w sobie. Wpadają w depresję, próbują się nawet targnąć na własne życie. Bez pomocy psychologa nie są w stanie poradzić sobie z tym problemem.

Plują, kopią, wyzywają...

Agnieszka Włoszczycka z Fundacji Akcja przykłady pobitych mężczyzn wymienia jednym tchem:

- Jeden z naszych podopiecznych jest w trakcie rozwodu, ale ciągle mieszka pod jednym dachem z żoną. Jest poniżany, pod jego adresem lecą wulgaryzmy, jest opluwany i kopany - opowiada. - Inny jest zastraszany przez żonę, popychany oraz ośmieszany. Kolejny, mieszkający razem z teściową i żoną, jest gnębiony poprzez nasyłanie na niego różnych osób, najczęściej mających już konflikt z prawem, oraz rozpowiadanie, że to on jest sprawcą przemocy w rodzinie i katem.

Włoszczycka podkreśla jednak, że wobec panów, którzy zgłaszają się do jej fundacji, zdecydowanie częściej dochodzi do przemocy psychicznej niż fizycznej. Ale ta wcale nie boli mniej.

- Mężczyźni, tak jak kobiety, przede wszystkim powinni zacząć się przełamywać - czyli mówić o tym co się dzieje - znajomym, sasiadom, rodzinie, komukolwiek - zaznacza Włoszczycka. - W ten sposób zwiększa się szansa że ktoś po wysłuchaniu pomoże, da wsparcie, zmotywuje do dalszego działania. Kolejny krok to zawiadomienie instytucji, takich jak Niebieska Linia. Można anonimowo zadzwonić tam do telefonu zaufania i porozmawiać z psychologiem. On doradzi, w jaki sposób zacząć działać w tak trudnej sytuacji, od czego zacząć. Bardzo ważne jest też powiadomienie policji. W sytuacjach na gorąco, tzw. interwencyjnych, w trakcie awantur, gdy coś nam zagraża, w pierwszej kolejności trzeba dzwonić pod numer 997.

Zgadza się z tym Andrzej Słoniawski: - Trzeba dzwonić na policję, mówić głośno o problemie. Nawet jeśli nas zignorują, to jeśli będzie nas więcej, być może w końcu zrozumieją, jak bardzo boli, kiedy to kobieta bije.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki