Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto Kotów - połączyła ich miłość do tych najbardziej skrzywdzonych, potrzebujących pomocy

Aleksandra Tyczyńska
Aleksandra Tyczyńska
Fundacja Miasto Kotów ratuje koty od sześciu lat
Fundacja Miasto Kotów ratuje koty od sześciu lat FMK
Pewnego dnia pojawił się na podwórku. Wołali na niego po prostu Kitku. Kolejny porzucony kot, w dodatku nieufny, skołowany. Trzaskający mróz zmusił go do zamieszkania w budce wystawionej przez Joannę na balkonie i przyjęcia pełnej michy. Mimo że kiepsko znosił takie życie, nie dał się dotknąć, złapać, zawieźć do weterynarza. Pewnej nocy zszedł z balkonu na podwórko i już nie wrócił...

Jeszcze przez kilka miesięcy mieliśmy nadzieję, że się pojawi. Ale przepadł i na zawsze został moim wyrzutem sumienia, że mogłam zrobić coś więcej, nie pozwolić mu zginąć - mówi Joanna Mulawa, nauczycielka z Piotrkowa Trybunalskiego z Fundacji Miasto Kotów.

To doświadczenie zostawiło głęboką rysę, ale, jak dodaje, los płata figle - od niedawna pomaga kocurkowi, który trafił na ich podwórko w podobnych okolicznościach i ma podobne umaszczenie. Matjasek ma się już całkiem dobrze, z pomocą FMK udało się go wyleczyć, wykastrować i aktualnie szuka nowego, stałego domu.

- Gdzieś głęboko w sercu czuję, że dostaliśmy drugą szansę, by pomóc prawie identycznemu kotu, ale o Kitku nigdy nie zapomnimy - mówi Joanna

.

Te kocie sprawy... łączą

O FMK Joanna dowiedziała się, kiedy sama potrzebowała pomocy w „kocich sprawach”. Dzięki fundacji udało się wyleczyć i wykastrować stado kilkunastu kotów, które od lat rozmnażały się w niekontrolowany sposób, chorowały i umierały. - Już nie pamiętam, co bardziej skłoniło mnie do dołączenia do fundacji: poczucie wdzięczności czy chęć robienia w życiu czegoś dobrego? - mówi.

Podobnie przygoda z wolontariatem w Fundacji zaczęła się dla Wioletty Sobczyk, urzędniczki piotrkowskiej skarbówki. Koty niespecjalnie lubiła, ale że nie mogła obojętnie przejść obok tych, które doświadczyły krzywdy, została i pokochała te stworzenia.

Inaczej było w przypadku Marcina Roszkowskiego, doktora nauk humanistycznych, który na co dzień wykłada na Uniwersytecie Warszawskim. Jak podkreśla, koty były mu bliskie odkąd pamięta, a wraz z wiekiem przyszła świadomość tego, w jakich warunkach żyją w mieście oraz decyzja, że trzeba im pomagać.

- Napatrzymy się na krzywdę zwierząt, która często wynika z ignorancji człowieka, ale dajemy szansę zwierzętom porzuconym, próbujemy polepszyć komfort życia tym wolno żyjącym, wzrasta też świadomość ludzi, którzy na początku z dystansem patrzyli na naszą pracę - mówi Marcin.

Dziś wśród członków i wolontariuszy Fundacji są przedstawiciele tylu grup społecznych i zawodów, że kiedy się spotykają żartują, że gdyby nie miłość do kotów, mogliby się nigdy nie spotkać i wiele przyjaźni przeszłoby im koło nosa.

- A czy to ważne, czy ktoś jest lekarzem czy pracownikiem fizycznym? Jak ma się w sercu miłość do zwierząt, to się zawsze dogada - kwituje Piotr Kutyła, emerytowany policjant z Piotrkowa, który wraz z żoną prowadzi dom tymczasowy i jak wielu innych wolontariuszy FMK pełni dyżury w tzw. szpitaliku.

Joanna nie ma wątpliwości, że - szczególnie w miastach - koty to najbardziej zaniedbana grupa zwierząt. - Przez miasto i przez ludzi, którzy je otaczają, którzy powinni pomagać, a tego nie robią - mówi.

Tęczowy Most... nie idź tam

Wolontariusze przyznają, że czasami trudno godzić pracę zawodową z dodatkowymi obowiązkami. Czasem też mają poczucie bezsensu, bo niejednokrotnie rozmiary krzywdy i bólu, z jakimi się spotykają, są tak duże, że trudno je udźwignąć.

- Zwłaszcza gdy kociak przegrywa walkę o życie i kiedy bardzo chcę pomóc, a nie mogę. A także wtedy, gdy ludzie mnie ranią oceniając, a nie znając mojej sytuacji - mówi Wioletta Bajon z Piotrkowa, która w Fundacji działa na wielu frontach, jednocześnie poświęcając się wychowaniu uroczych bliźniaczek.

O tych najtrudniejszych przypadkach, które zostają w sercach i głowach na zawsze, trudno im mówić. - To była drobniutka kotka Yoko z przetrąconym kręgosłupem, postępującym paraliżem i z wielką nadzieją i ufnością w oczach - wspomina Wioletta Sobczyk. - Zawiozłyśmy ją na tomograf, ale okazało się, że jedynym wyjściem na skrócenie jej cierpienia jest eutanazja.

Agnieszka, kurator sądowy z Piotrkowa, nawet nie próbuje ukrywać łez, kiedy znajduje w telefonie zdjęcie Lili. - Kotka z guzem na nosie. Tyle opieki, zabiegów, inhalacji, głaskania i tyle jej ufności do człowieka, mruczenia... we wrześniu ubiegłego roku diagnoza nie pozostawiła złudzeń - opowiada.

- Afi miała ok. tydzień, kiedy została znaleziona, chudziutka, zimna i sama na chodniku, żyła tylko jeden dzień... - mówi Marta Kenkel z Mierzyna, która całkowicie poświęciła się ratowaniu zwierząt i jest specjalistką w „odchowywaniu” tych najmniejszych, najbardziej bezbronnych, jak choćby Celiny, która w trzecim dniu swojego życia została wyrzucona na śmietnik. - Wiele nocy nie przespałam, ale dziś to już duża babka - śmieje się Marta.

Na szczęście tych, którym udaje się pomóc (choć m.in. przez zaawansowany koci katar czy okrucieństwo człowieka zostają niepełnosprawne) i tych, które całkiem odzyskują zdrowie, jest znacznie więcej. I to one, jak mówią wolontariusze, swoją wdzięcznością, a potem szczęśliwym i długim życiem w domach stałych, przywracają wiarę w to, co robią.

- Luśka została postrzelona, ponad rok trwało leczenie, przeszła cztery operacje, a dzisiaj nikt by po niej nie poznał, że stała już na Tęczowym Moście - mówi Wioletta Bajon.

Prezes... z pampersem

To była mała, szara kulka, która leżała koło jednego ze sklepów w gminie Drzewica. Minęły ją dziesiątki klientów, nim jedna kobieta pochyliła się i zawiozła tę szarą kulkę do kliniki weterynaryjnej w Opocznie.

Tak Silver, bardziej znany jako Prezes, trafił pod opiekę FMK. Miał zaledwie miesiąc i był w opłakanym stanie - wychudzony, słaby i z oskórowanym ogonkiem. Najgorsze było jednak to, że na skutek silnego kopnięcia albo pociągnięcia za ogon doszło do zerwania lub zmiażdżenia nerwów w końcowym odcinku kręgosłupa, przez co Prezes bezwiednie się wypróżnia i do końca życia musi korzystać z pieluszek.

O stałą i trudną opiekę zadbała Iza Ziubińska, technik weterynarii z Tomaszowa Mazowieckiego, wolontariuszka FMK.
- Prezes codziennie jeździ ze mną do pracy, bawi się z psimi i kocimi pacjentami, a niektórzy specjalnie przyjeżdżają na „audiencje” w jego gabinecie - mówi Izabela. Jak dodaje, Prezes jeździ też razem z nią po Polsce, przyzwyczaił się do szelek i smyczy, ale ludzie różnie na niego reagują. Niektórzy dziwią się i radzą kota uśpić... - Dla większości jest jednak nadzieją i przykładem, że z niepełnosprawnością można szczęśliwie żyć - mówi, przypominając, że Prezes ma setki fanów na FB.

Na Instagramie z kolei swój profil ma Rolex, którego uratowała Dagmara Roszkowska, bibliotekarka z Piotrkowa, prezes FMK. Maluch został odebrany z rąk bawiących się nim na podwórku dzieci, był bardzo mały i wycieńczony. Dziś to wielki, zdrowy kocur, który od 6 lat mieszka w Warszawie.

Tylko mnie... kochaj

Piotrkowska FMK powstała sześć lat temu. Założyły ją prawniczka Małgorzata Świtalska (obecnie wiceprezes) i Dagmara Roszkowska. Od tego czasu FMK pomogła 700 chorym, skrzywdzonym zwierzętom, wybudowała 150 domków dla kotów wolno żyjących i wyadoptowała prawie 400 zwierząt - nie tylko kotów, bo zdarzały się też psy, świnki morskie i króliki. Prowadzą ponadto działalność edukacyjną, porady, wydają broszury i ulotki dotyczące kastracji, prawidłowego żywienia i opieki nad kotami miejskimi. FMK można znaleźć m.in. na Facebooku, Instagramie, Twitterze i Pintereście.

FMK odławia koty wolno żyjące do zabiegów, leczy i wypuszcza w miejsce bytowania. Bezdomne i porzucone, które nie radzą sobie w środowisku miejskim, do czasu znalezienia opiekuna, który pokocha i ofiaruje dom na zawsze, zostają pod opieką Fundacji w domach tymczasowych - obecnie bardzo poszukiwanych, w których dostają szansę na drugie życie.

- Najważniejsze jest to, że ratujemy zdrowie i życie zwierząt oraz poznajemy cudownych, mądrych ludzi, którzy przyjmują je pod swój dach i doceniają nasz trud - dodaje Dagmara.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki