Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Haratyk: Trudno będzie dorównać Tomkowi Majewskiemu. Dzięki jego obecności stres z nas schodzi

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Złoty medal z Berlina jest drugim krążkiem mistrzostw Europy w karierze Michała Haratyka. Dwa lata temu w Amsterdamie nasz kulomiot zdobył srebro.
Złoty medal z Berlina jest drugim krążkiem mistrzostw Europy w karierze Michała Haratyka. Dwa lata temu w Amsterdamie nasz kulomiot zdobył srebro. Pawel Relikowski / Polska Press
Trudno będzie dorównać Tomkowi Majewskiemu. Wątpię, że uda mi się zostać dwukrotnym mistrzem olimpijskim. Może raz? - zastanawiał się mistrz Europy w pchnięciu kulą Michał Haratyk.

Patrząc na Pana stonowaną radość, na stadionie w Berlinie czy już po powrocie do Polski, można odnieść wrażenie, że złoty medal mistrzostw Europy był dla Pana formalnością.
Nie podchodziłem do tego w ten sposób. Po prostu udało mi się zrobić swoje.

Do Berlina jechał Pan jako lider europejskich tabel.
Nawet się nad tym nie zastanawiałem. Przyszło mi to do głowy dopiero wtedy, gdy dzień przed finałem dziennikarze poruszyli ten temat. Mimo to ten fakt spłynął po mnie.

Odczuwał Pan jakieś emocje?
Cieszyłem się, ale emocje szybko opadły. Zwycięstwo nie trafiło we mnie na tyle, żebym cieszył się jak dziecko. Udało mi się wykonać plan. W tym roku wygrywałem ze wszystkimi Europejczykami i zrobiłem to też na najważniejsze lekkoatletycznej imprezie w tym roku. Nie ma co się teraz cieszyć, bo przed nami druga część sezonu. Trzeba dalej trenować. Poza tym świat jest dużo mocniejszy, więc trzeba się wzmocnić, by było dobrze i w rywalizacji z nim.

Powiedział Pan, że zrobił swoje. Był moment podczas konkursu, że pojawiło się u Pana zwątpienie?
Nie, choć do ostatniej kolejki trzeba być skupionym. Mieć na uwadze, że ktoś może pchnąć dalej. Tym bardziej, że poza jednym zawodnikiem wszyscy pchaliśmy techniką obrotową. W każdym momencie można więc pchnąć metr dalej niż życiówka. Taki jest obrót. Jednak tym razem nic takiego się nie stało, wszystko wyszło tak, jak miało być.

Od zawsze trudno było wyprowadzić Pana z równowagi?
Od zawsze byłem spokojny. Uważam, że nie warto zaprzątać sobie głowę niepotrzebnymi rzeczami. Trzeba robić swoje, skupić się na tym, co trzeba wykonać i już.

Srebrny medal Konrada Bukowieckiego jest większym zaskoczeniem niż Pana złoty?
Dla mnie nie jest niespodzianką. Wiedziałem, że Konrad go zdobędzie. Nawet myślałem, że pchnie dalej niż ja. Jest bardzo dobrze przygotowany, tylko próby nie wychodzą mu technicznie. Jeśli to poprawi, wtedy na pewno będzie pchał dalej ode mnie. Tym razem byłem lepszy, ale kto wie, co będzie na następnych imprezach.

Dwa lata temu został Pan wicemistrzem Europy. Do czasu złotego medalu w Berlinie odpadł Pan w eliminacjach konkursu olimpijskiego i był piąty na mistrzostwach świata. W międzyczasie dwukrotnie został Pan mistrzem Polski. Te sukcesy to bardziej efekt talentu czy ciężkiej pracy?
Ciężkiej pracy i trochę szczęścia w dniu startu też jest potrzebne.

Wiceprezesem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki jest Tomasz Majewski. Jego obecność przy reprezentacji Panu pomaga?
Bardzo. Dzięki niemu i jego sukcesom łatwiej nam się wyluzować. Wystarczy krótka rozmowa i stres z nas schodzi.

Jest Pan gotowy zmierzyć się z jego legendą?
Trudno będzie mu dorównać. Jeśli chodzi o osiągnięcia, to raczej mi się nie uda zostać dwukrotnym mistrzem olimpijskim. Mam już 26 lat. Może raz? Tomek to był mega zawodnik.

Pan o igrzyskach w Tokio za dwa lata już myśli?
Jak o każdych innych zawodach. Nie ma co się napinać. Im bardziej wyjątkowo będzie się je traktować, tym bardziej wyjątkowo można je przegrać.

Sponsor PZLA za medale mistrzostw Europy podarował wam m.in. bony paliwowe. Przyda się?
Jak kupię samochód, to może się przydać. Chyba że ma termin ważności i nie zdążę.

Wciąż nie zrobił Pan prawa jazdy?
No właśnie nie, nie mam czasu. Może w tym roku?

To może jako nagrodę za złoty medal kupi Pan sobie samochód?
Może, ale najpierw muszę zrobić prawo jazdy, a jeszcze nie zapisałem się nawet na kurs (śmiech).

Jakie ma Pan plany na resztę sezonu?
W środę jestem w Szczecinie, później, 22 sierpnia, Memoriał Kamili Skolimowskiej w na Stadionie Śląskim w Chorzowie. 26 sierpnia będę na mityngu na warszawskich fontannach. Z kolei 30 sierpnia na finale Diamentowej Ligi w Zurychu.

Pytał i notował Tomasz Biliński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Michał Haratyk: Trudno będzie dorównać Tomkowi Majewskiemu. Dzięki jego obecności stres z nas schodzi - Portal i.pl

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki