Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Wiśniewski i Ich Troje. "Taka muzyka też jest nam potrzebna"

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Z Marią Szabłowską, znaną dziennikarką muzyczną, o fenomenie Ich Troje rozmawia Anna Gronczewska.

Niedawno Polsat pokazywał koncert zespołu Ich Troje z okazji jubileuszu 20-lecia powstania. Widownia była pełna, a mimo późnej pory oglądało go ponad 1,5 miliona widzów. Jak wytłumaczyć ten fenomen Michała Wiśniewskiego i Ich Troje?

Mnie to specjalnie nie dziwi. Michał był ogromnie popularny, potem zrobiło się o nim cicho. A teraz z racji jubileuszu powraca. Myślę, że ludzie przypominają sobie te słynne czasy Michała, a przy okazji własne. Zespół Ich Troje trafił w oczekiwania Polaków. Przy czym ich droga na szczyty była długa.

Byli bardzo popularni, ale radia nie grały ich piosenek. Michał jest bardzo charyzmatyczną osobą, a Jacek Łągwa kompozytorem, który umie tworzyć dosyć proste melodyjki, wpadające w ucho. Co wcale nie jest łatwe. Ja sama przekonałam się o popularności Michała między innymi na Bałtyckim Festiwalu Piosenki w szwedzkim Karlshamn. Jego szefem artystycznym jest Krzysztof Szewczyk. Jeździłam tam czasem jako jurorka.

Jednak zawsze w jury zasiadało najwięcej Skandynawów. Ich Troje zostało zaproszone na ten festiwal. Widziałam, jak zespół podoba się ludziom. To bowiem festiwal dostępny dla wszystkich. Odbywa się na placu ratuszowym, nie ma biletów. Było tam wielu Polaków, którzy przyjeżdżali do Szwecji zbierać truskawki. Oni stanowili trzon publiczności festiwalowej. Pomyślałam więc, że nie powinnam się dziwić, że jest tak dobrze przyjmowany. Ale nadszedł czas obrad jury, w którym zasiadali sami profesjonaliści, menedżerowie, dziennikarze muzyczni. Byłam ciekawa, jak przyjmą Ich Troje. Tym bardziej, że wiele osób w Polsce dziwiło się, że będzie nas reprezentował właśnie ten zespół.

Dlaczego?

Komentowano, że zespół jest trochę obciachowy, kiczowaty. I nagle okazało się, że wszyscy członkowie jury tego szwedzkiego festiwalu głosowali na Michała i Ich Troje. Z ciekawości pytałam ich dlaczego. Jednocześnie opowiedziałam im o całej historii popularności tego zespołu. Ich odpowiedzi były podobne. Mówili, że zespół jest bardzo widowiskowy. Michał ma zaś wszystko to, co powinien posiadać frontman i showman.

To znaczy umie nawiązać kontakt z ludźmi. Przepływa od niego ta energia do publiczności. A Szwedzi zapytani, czy zespół nie porusza się na pograniczu kiczu, jak napisał kiedyś Andrzej Poniedzielski, stwierdzili: „A co to szkodzi?”. Tłumaczyli, że to muzyka rozrywkowa, popowa. Mało tego, porównali Ich Troje do szwedzkiego zespołu Army of Lovers. Ich Troje wygrało wtedy festiwal w Karlshamn. Można powiedzieć, że od tego zaczęła się ich większa kariera w Polsce. Zwycięstwo w zagranicznym, szwedzkim festiwalu potwierdziło, że mają potencjał. Zmysł promocyjny.

Myśli pani, że nastąpi wielki powrót Ich Troje czy też skończy się na wspomnieniach?

By nastąpił wielki powrót, musi być coś nowego. Nie można cały czas śpiewać o sępie miłości. Oczywiście nie wykluczam takiego powrotu. Uważam, że muzyka, jaką gra Ich Troje jest też potrzebna. Tak jak potrzebny jest jazz, ambitne piosenki ze świetnymi tekstami i trudnymi melodiami. Potrzebna jest też taka muzyka, jaką robią Wiśniewski i Łągwa.

Niemal w tym samym czasie transmitowany był koncert Davida Gilmoura z Pink Floyd, który oglądało niecałe 400 tysięcy widzów... Tak więc Michał Wiśniewski ich przebił?

Pink Floyd ma określoną publiczność, już nie najmłodszą. W przypadku Michała zadecydował element ciekawości. Ludzie chcieli zobaczyć, jak zespół wygląda, jak gra. Czy Michał ma włosy zielone, czerwone? Michał na pewno jest showmanem i dał wielokrotnie tego dowody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki