Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Wiśniewski: jestem lokalnym patriotą [WYWIAD]

Anna Gronczewska
Michał Wiśniewski: patriotyzm lokalny ciągle we mnie siedzi
Michał Wiśniewski: patriotyzm lokalny ciągle we mnie siedzi Mateusz Trzuskowski
Z Michałem Wiśniewskim, piosenkarzem, lider zespołu Ich Troje, rozmawia Anna Gronczewska.

Z dumą może Pan powiedzieć, że Łódź to Pana miasto?
Tak. Zawsze podkreślam, skąd pochodzę. Zresztą, czy są łodzianie, którzy nie przyznają się, że są z Łodzi? Nie ma takich!

Z czego wynika, że tak chętnie o tym mówią?
Myślę, że przemawia przez nich lokalny patriotyzm. Poza tym dziś o Łodzi nie można już powiedzieć, że jest szara. Tak wcześniej ją określano. Teraz, gdy przejeżdżam przez Łódź, to widzę miejsca, których nie rozpoznaję. Tak to wszystko się zmieniło. A nie mieszkam tu już dziesięć lat. Jednak ten patriotyzm lokalny ciągle we mnie siedzi. Gdy idę ulicą Piotrkowską, wspominam metamorfozę miasta. Pamiętam dawne zakłady imienia Juliana Marchlewskiego i widzę jak one się zmieniły. Mogę więc być dumny z mojego miasta.

Spędził Pan w nim więcej dobrych czy złych chwil?
Przeżyłem w Łodzi ciężkie czasy. Urodziłem się w 1972 roku. To był absolutnie szary okres dla tego miasta. Ale ja wychodzę z założenia, że niczego nie żałuję. Trudno nazwać czasy, gdy mieszkałem w domu dziecka, a potem w rodzinie zastępczej czasami, które mile się wspomina. Z drugiej strony może chciałbym ponarzekać, jednak nie mam na co.

Zatrzymajmy się zatem przy dobrych chwilach. Z czym się wiązały?
Chyba przede wszystkim z grupą przyjaciół, którą poznałem w tym mieście. Są to przyjaciele, z którymi do dziś utrzymuję kontakt, bardzo sporadyczny, ale utrzymuję. No i z Łodzi są tacy koledzy, jak Jacek Łągwa, z którym stworzyłem zespół Ich Troje.

W jakiej dzielnicy Łodzi się Pan wychował?
Wychowałem się na ulicy Obrońców Stalingradu, czyli dzisiejszej Legionów, ale również częściowo na Złotnie. Te kamienice, które teraz widzę na ulicy Legionów, nie nadają się w większości do zamieszkania. W kamienicy pod numerem 49, tam gdzie się wychowałem, dziś już nikt nie mieszka.

Czyli miejsca, gdzie Pan dorastał, specjalnie się nie zmieniły?
Akurat w tym miejscu nie. Jednak zmiany w Łodzi widać. Przyznam się szczerze, że niedawno przejeżdżając przez to miasto zobaczyłem pierwszy raz Atlas Arenę. Zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie. Tak jak Manufaktura, którą tak naprawdę zobaczyłem jakiś rok temu. Wiadomo, że dzisiejsza młodzież nie będzie pamiętać zakładów Marchlewskiego i nie zrozumie, co z nich zrobiono. Ja mam możliwość porównania.

Mieszkał Pan przecież niedaleko Manufaktury...
Tak. Te tereny bardzo dobrze znam. Na sanki chodziłem do Parku Śledzia, który jest niemal naprzeciwko Manufaktury.

Łódź jest inna niż w czasach Pana dzieciństwa. To dobrze?
Na pewno! Łódź zmienia się na plus. Kiedyś mówiło się, że to miasto leżące koło Warszawy. Teraz już tak nikt nie powie. Chciałbym tylko, żeby łódzka infrastruktura się jeszcze polepszyła. Dzieje się tu naprawdę bardzo wiele. Jako pilot mogę powiedzieć, że bardzo ucieszyła mnie wiadomość o przedłużeniu pasów na lotnisku Lublinek. Mogą tu lądować normalne samoloty pasażerskie.

A miał Pan tę przyjemność, by polatać nad Łodzią i popatrzeć na nią z góry?
Oczywiście, że tak. Wiele razy latałem do Łodzi, szkoleniowo, z przyjemności. Teraz mniej latam, ale zawsze chętnie o moje miasto zahaczam. Jest tu tylko jeden problem. Punkt dolotu do miasta nie pozwala latać nad Łodzią, tylko po jej obrzeżach, by nie hałasować, by procedury bezpieczeństwa były zachowane. Teraz ląduje się od strony Brzezin. To nasze lotnisko jest bardzo ładnie położone. Nie znajduje się w centrum, ale też nie jest do niego daleko.

Dlaczego tak rzadko odwiedza Pan Łódź?
Wyłącznie ze względów zawodowych. One sprawiają, że jestem związany nie tylko z Warszawą, a całym krajem. Łódź rzadko staje teraz na mojej drodze. Próbujemy jednak w ramach możliwości występować tutaj. Ale Łódź nie zaprosiła nas na koncert od siedmiu lat. Broń Boże się nie skarżę. Tak się składa. Cztery lata temu na własną prośbę dałem koncert w łódzkim Teatrze Wielkim, który był transmitowany przez Polsat. Mam nadzieję, że jeszcze wszystko przed nami. Przecież duża kariera zespołu Ich Troje zaczęła się właśnie w Łodzi. W naszej Łodzi!

Byliście przez wiele lat dumą naszego miasta...
Bardzo mi miło. Choć różnie z tym bywało. Jedni byli dumni, inni przepraszali za Ich Troje. Nas to cieszy, nikomu nie mamy tego za złe. To normalna kolei rzeczy.

W Łodzi mieszka Pana rodzina?
Brat jest dalej taksówkarzem 400-400. Jeździ po tym mieście. Ma trójkę dzieci i nie ma zamiaru się z Łodzi wyprowadzać. Obecnie mieszka tu też moja mama. Skończyła z alkoholem i powróciła do swego miasta. Mieszka z bratem. Ciągnęło ją tu. Mama przeszła leczenie. Dziś jestem raczej pewny, że nie grozi jej powrót do choroby alkoholowej. Z jej grupy, z którą zaczynała leczenie, udało się tylko trzem osobom. Cieszę się, że mama jest wśród nich.

Opowiada Pan o Łodzi dzieciom?
Mieszkają w Warszawie. Te najmłodsze są za małe, ale kiedyś na pewno zabiorę je do Łodzi. Starsze tu były. Mój najstarszy syn trenuje piłkę nożną i chodzi w koszulce Legii Warszawa. Uśmiecham się pod nosem, gdy to widzę. Ale znoszę to dzielnie. Kiedy poszedłem kupić mu tą koszulkę, to wszyscy wiedzieli, że jestem z Łodzi. Widzewiak kupujący koszulkę Legii był dziwnym zjawiskiem...

Rozmawiała Anna Gronczewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki