Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Międzynarodowa szkoła trzyma zagraniczny biznes w Łodzi

Joanna Leszczyńska
Grzegorz Gałasiński
Po dwóch miesiącach intensywnych przygotowań w środę zainaugurowano rok szkolny w nowej British International School of Uniwersytet Łódzki. W ławkach auli uniwersyteckich, gdzie odbyła się uroczystość, zasiedli uczniowie pochodzący z Hiszpanii, Indii, Japonii, Tajwanu, Rumunii, USA, Rosji i Niemiec. Poza Hindusami, którzy mieszkają w Łodzi i regionie na stałe, pozostali rodzice przyjechali na kontrakty.

Amit Lath, hinduski biznesmen, który od kilkunastu lat pracuje w Łodzi, nie ma wątpliwości, że to, iż w Łodzi udało się uratować międzynarodową szkołę dla dzieci cudzoziemców, ma ogromne znaczenie dla rozwoju miasta. Brak takiej placówki bardzo ograniczałby jego potencjał gospodarczy. Menadżerowie i inwestorzy nie chcieliby tu przyjeżdżać i wybieraliby inne polskie miasta, posiadające międzynarodową szkołę.

Tymczasem jeszcze w czerwcu losy tej placówki były niepewne. Krakowska spółka, która od dwóch lat prowadziła szkołę międzynarodową w Łodzi, wycofała się. Przyczyniły się do tego konflikty między właścicielami i niezadowolenie z zysków.

Rodzice dzieci mieli natomiast uwagi do standardu szkoły i braku międzynarodowego certyfikatu. Ale wiadomość, że szkoły nie będzie w ogóle, bardzo ich zmartwiła. Szukali pomocy w Urzędzie Miasta. Na szczęście, decyzja o powołaniu w Łodzi nowej szkoły międzynarodowej zapadła błyskawicznie. Uniwersytet Łódzki i Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna włożyli dużo wysiłku, by szkoła ruszyła już we wrześniu.

Naukę rozpoczęło w niej ponad 40 dzieci. I jak mówi Magda Matz, prezes zarządu szkoły, która jednocześnie kieruje Szkołą Języka Angielskiego Uniwersytetu Łódzkiego, codziennie zgłaszają się rodzice, zainteresowani tym, by ich dziecko podjęło tu naukę.

Dyrektorem szkoły, która mieści się teraz w budynku Publicznego Liceum Ogólnokształcącego przy ulicy Pomorskiej, jest Adam Trim, Anglik od 15 lat mieszkający w Łodzi, doświadczony nauczyciel i menadżer. W ciągu roku szkoła chce uzyskać certyfikat szkoły międzynarodowej. Do tej pory bowiem szkoła, prowadzona w Łodzi przez dwa lata, nie była w pełni szkołą międzynarodową.

Szkoły z certyfikatem mają zunifikowany program nauczania, dzięki czemu, jeśli zachodzi konieczność zmiany szkoły, kiedy na przykład rodzina wyprowadza się do innego kraju, dziecko bez problemu może kontynuować tam naukę w takiej samej szkole. British International School są bowiem na całym świecie: w Nowym Jorku, Johannesburgu, Delhi, czy Berlinie.

Magda Matz zapowiada, że pod koniec października szkoła wystąpi o certyfikowanie egzaminów, które się tu będą odbywały, a na początku przyszłego roku będzie się starać o akredytacje międzynarodowych stowarzyszeń, które certyfikują jakość nauczania. Przyznawanie certyfikatu trwa zwykle kilka miesięcy. Prezes zarządu szkoły ma nadzieję, że z końcem roku placówka uzyska certyfikat. Jej zdaniem, udało się zatrudnić bardzo dobrych nauczycieli, mających doświadczenie w międzynarodowych szkołach. Jest to kadra łódzka.

Większość nauczycieli szkoły podstawowej pracowała w poprzedniej szkole międzynarodowej, natomiast w sektorze szkoły średniej większość nauczycieli jest nowych.

W placówce jest też oddział przedszkolny. Do matury przystąpi w przyszłym roku jedna uczennica. Większość pieniędzy na bieżące funkcjonowanie szkoły będzie pochodziło z czesnego. Za przedszkole trzeba zapłacić dwa tysiące miesięcznie, za najniższy oddział szkoły podstawowej 2250 złotych, natomiast dwa najstarsze oddziały szkoły średniej to wydatek dla rodziców 4300 złotych.

W najbliższych dwóch, trzech latach Uniwersytet Łódzki i Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna będą dokładać do szkoły, ale z czasem to się może zmienić, kiedy przybędzie dzieci. Być może w przyszłym roku szkolnym, choćby z tego powodu, że szkoła zamierza otworzyć swoje drzwi dla Polaków, zainteresowanych ukończeniem British International School. Warunkiem jest jednak to, że szkoła musi prowadzić dla nich zajęcia według programu MEN, gdyż polskie dzieci mają obowiązek uczyć się według tego programu. Polski absolwent takiej szkoły będzie mógł starać się wtedy o przyjęcie na uczelnie polskie jak i zagraniczne.

Szefowie łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej są przekonani, że pieniądze wydane na szkołę to pieniądze dobrze zainwestowane. W ten sposób nie tylko Łodzi uda się zatrzymać inwestorów i menadżerów, jak również zwiększa się szanse na pozyskanie nowych. Ważne, że rodzice dzieci są zadowoleni. Ivonne Kosowski jak i Amit Lath uważają, że zaoferowano ich dzieciom naukę w szkole o międzynarodowym standardzie. I oby tej opinii nie musieli zmieniać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki