Na nieprzyjemne zapachy z oczyszczalni ścieków bełchatowianie skarżą się już od kilku lat. Spółka próbuje problem rozwiązać, jednak z marnym skutkiem. Bywają dni, że smród jest odczuwalny nawet w centrum miasta.
Na przykre zapachy w mieście narzekają również Damian Szymanek i Przemysław Simiński, dwaj młodzi prawnicy, którzy postanowili pozwać miejską spółkę Wod-Kan - właściciela oczyszczalni - za krzywdy związane z naruszaniem dóbr osobistych. Ich zdaniem zapachy, jakimi raczy oczyszczalnia mieszkańców wpływają na ich komfort życia.
- Chodzi o nietykalność mieszkania i godność osobistą - mówi Damian Szymanek. - Przecież dobrem osobistym jest prawo do wypoczynku i korzystania z walorów środowiska.
Bo jak przyznaje, na niektórych osiedlach w Bełchatowie trudno o relaks w domu przy otwartym oknie, kiedy do mieszkania wdziera się nieprzyjemny zapach.
Bełchatowianie pozew cywilny przeciwko spółce złożyli w czerwcu. Podkreślają, że zadośćuczynienie, jakiego będą domagać się na drodze sądowej, jest symboliczne, bo pozwem chcą zmobilizować zakład do działania. Prawnicy chcą powołać także biegłego psychologa, który oceni, jak odór z oczyszczalni wpływa na samopoczucie mieszkańców.
We wrześniu miał rozpocząć się proces sądowy w tej sprawie. Pierwsze spotkanie na sali sądowej przybrało jednak niespodziewany obrót. Sędzia, który miał rozstrzygać spór, złożył wniosek... o wyłączenie go ze sprawy, bo sam jest mieszkańcem Bełchatowa i odczuwa odór z oczyszczalni, dlatego mógłby być nieobiektywny.
- Jesteśmy trochę zaskoczeni takim obrotem sprawy, ale z drugiej strony w jakimś stopniu sędzia, jako obywatel, potwierdził istnienie tego problemu - mówi Przemysław Simiński.
Zdzisław Kaczmarek, prezes Sądu Rejonowego w Bełchatowie, przyznaje, że wniosek sędziego rozpatrzono pozytywnie z tego powodu, że mógłby być on powodem w tej samej sprawie i jest zainteresowany jej wynikiem.
- Błędem byłoby wyznaczenie ponownie sędziego z terenu miasta, bo sytuacja mogłaby się powtórzyć - mówi Zdzisław Kaczmarek. - Mamy w wydziale cywilnym sędziów spoza Bełchatowa i dlatego jeden z nich zostanie wyznaczony do tej sprawy.
Piotr Kopek, prezes spółki Wod-Kan, sprawy nie chce szeroko komentować, a rozstrzygnięcia zostawia sądowi.
- Złożyliśmy przed sądem obszerne wyjaśnienia, w których przedstawiliśmy argumenty świadczące o tym, że spółka nie naruszyła dóbr osobistych tych mieszkańców - mówi Piotr Kopek.
Zapewnia też, że spółka robi wszystko, aby zmniejszyć odór z oczyszczalni ścieków, który jego zdaniem jest mniej odczuwalny. W tym roku zamontowana została długa na pół kilometra instalacja zamgławiania, która ma zmniejszyć odór w mieście.
Dlaczego w Bełchatowie brzydko pachnie?I |
Sprawa zapachów z oczyszczalni ścieków w Bełchatowie znana jest mieszkańcom od dawna. Jednak w ostatnich latach problem stał się jeszcze bardziej uciążliwy. Pierwszą diagnozą, którą postawiły jeszcze poprzednie władze miejskiej spółki, było stwierdzenie, że odór pochodzi z basenów fermentacyjnych. Wówczas twierdzono, że uruchomienie nowoczesnej suszarni osadów i likwidacja otwartych poletek z osadami zmniejszą smród. Budowa instalacji suszenia osadów kosztowała 31,5 mln zł i w 65 proc. była pokryta z unijnej dotacji. Niestety, po zakończeniu inwestycji zapachy wciąż nie dawały żyć mieszkańcom Bełchatowa. Co więcej, nowy prezes spółki, wybrany po zmianie władzy w mieście, stwierdził, że najwięcej smrodu emituje właśnie wybudowana suszarnia osadów. Działający od blisko roku obiekt nie pracuje poprawnie, a składowane w nim osady są źródłem zapachów, które są kumulowane pod dachem wielkich hal suszarniczych i co jakiś czas wydalane prosto do atmosfery. |
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?