Mieszkańcy Łódzkiego toną w długach

Mieszkanki województwa łódzkiego biją niechlubny rekord: stanowią aż 44 procent dłużników w naszym regionie. To największy odsetek wśród kobiet spośród wszystkich województw. W 56 proc. przypadków w Łódzkiem dłużnikiem jest mężczyzna w wieku od 30 do 39 lat, a średnia zaległość wynosi 14.919 zł.

- W ciągu ostatnich dwóch miesięcy w całym kraju przybyło blisko 5 tysięcy dłużników, a kwota niespłaconych zobowiązań zwiększyła się o 0,77 miliarda złotych - wyliczył Mariusz Hildebrand, prezes zarządu BIG InfoMonitor SA. - W ciągu 2 - 3 najbliższych miesięcy suma zaległych płatności przekroczy 40 miliardów złotych. To kwota, jaka ma zostać zainwestowana w rządowy program Inwestycje Polskie.

Najbardziej zadłużeni - na kwotę blisko 8 mld zł - są mieszkańcy województwa śląskiego. Drugie miejsce zajmują mieszkańcy województwa mazowieckiego z długiem blisko 5,8 mld zł, a trzecie wielkopolskiego z zadłużeniem blisko 3,5 mld zł. Nasz region z kwotą blisko 2,4 mld zł zajmuje w tej kategorii siódme miejsce.

Najrzetelniejsi są mieszkańcy województw: świętokrzyskiego z długiem blisko 583 mln zł, podlaskiego (663 mln zł) i opolskiego (778 mln zł).

Nasze województwo awansowało, niestety, w zestawieniu liczby zadłużonych. Biorąc pod uwagę, że kłopoty z terminowym regulowaniem rachunków ma ponad 160 tys. osób, zajmujemy szóstą lokatę. Tymczasem w województwie śląskim mieszka blisko 335 tys. niesumiennych płatników, a w świętokrzyskim zaledwie 47 tys. osób. Statystyka jest prosta: na tysiąc osób w województwie łódzkim przypada 63 dłużników, podczas gdy krajowa średnia to 59 dłużników na tysiąc osób.

Większość zadłużonych ma raczej nieduże zaległości: blisko 62 procent wszystkich zaległych płatności to kwoty poniżej 5 tys. zł.

- Można założyć, że przy zwiększonym wysiłku i dyscyplinie finansowej, uregulowanie przeterminowanego zadłużenia jest w zasięgu spłaty - uznali twórcy raportu.

Mieszkańcy regionu skarżą się, że ich kłopoty finansowe zaczęły się, gdy zdecydowali się na zaciągnięcie kredytu.

- Mam dwa zaległe rachunki za prąd i nie zapłaciłam też ostatniego czynszu - mówi 38-letnia pani Anna, pracownik biurowy z Łodzi. - Nie czuję się z tym dobrze, ale nie dałam rady zapłacić rachunków przez kredyt. Jeszcze przez ponad 5 lat będę płacić miesięczną ratę w wysokości prawie tysiąca złotych. Miałam ostatnio duże kłopoty ze zdrowiem, leczenie sporo mnie kosztowało, a przy kredycie zabrakło na rachunki prawie 500 zł. Mam nadzieję, że się jakoś z tego wykaraskam.

Przed pochopnym braniem kredytów przestrzega dr Przemysław Barbrich ze Związku Banków Polskich.

- Bądźmy ostrożni przy korzystaniu z karty kredytowej, zwracajmy uwagę na terminy bezodsetkowe, korzystajmy najpierw z małych kredytów zanim zaciągniemy duże, wieloletnie zobowiązania - tłumaczy dr Barbrich. - To na pewno poprawi naszą zdolność kredytową i wyrobi w nas poprawne nawyki stałej spłaty rat i kontroli budżetu.

Z analizy twórców raportu wynika też, że najrzetelniej spłacane są kredyty, które były zaciągane w poniedziałek, większe kłopoty są z pożyczkami, które były brane pod koniec tygodnia. Nie wiadomo do końca, czemu tak się dzieje, być może po weekendzie bankowcy bardziej wnikliwie rozpatrywali wnioski o pożyczki.