Tak wygląda billboard, na który złożyli się mieszkańcy Brylantowej.
U zbiegu Strykowskiej i Herbowej zawisł billboard o treści „Pani prezydent i Rado Miejska, ulica Brylantowa tonie! Ratunku!” Na billboardzie jest zdjęcie karetki, która ugrzęzła w błocie na Brylantowej i płaczące dziecko. Mieszkańcy wykupili billboard do 1 kwietnia. Chcą w ten sposób zwrócić uwagę władz miasta na stan ich ulicy.
Pisma do urzędu z prośbą o interwencję w sprawie ulicy Brylantowej były wysyłane od 4 lat. Gruntowa droga po deszczach i roztopach zamienia się w ogromne bajoro. Dzieci nie są w stanie dojść do szkoły, listonosz nie może dostarczyć przesyłek. Są też takie dni, że w bajorach grzęzną samochody. Ugrzęzła też karetka pogotowia.
- W ciągu dwóch dni aż pięć samochodów ugrzęzło na Brylantowej i musiały je wyciągać traktory - mówi mieszkaniec Brylantowej. - Przez 4 lata pisaliśmy pisma do Urzędu Miasta Łodzi i instytucji podległych z prośbą o interwencję. Bez skutku. Postanowiliśmy złożyć się na billboard, który będzie wisiał przez trzy miesiące. To wyraz naszej bezsilności.
Wcześniej mieszkańcy liczyli, że uda się poprawić stan ulic dzięki funduszom z budżetu obywatelskiego. Złożyli stosowny wniosek, ale ich projekt znalazł się w części ogólnołódzkiej, a nie osiedlowej. Musiałby zdobyć tysiące głosów, aby zyskać szansę na realizację. A Brylantowa to niewielka uliczka.
Interwencje mieszkańców spowodowały, że gruntowa droga była kilka razy w roku wyrównywana spychaczem. Nie pomagało. Pierwszy deszcz wypłukiwał nawierzchnię, odsłaniając głębokie dziury, które po deszczach zamieniały się w bajora.
- Na tych dziurach przebiłem oponę w lexusie. Musiałem kupić dwie za 3 tys. zł. Kolejny samochód też ma uszkodzenia - dodaje mieszkaniec Brylantowej.