Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mikołaj Mirowski: "Bić się czy nie bić" to wciąż fundamentalne pytanie

Marcin Darda
Z dr. Mikołajem Mirowskim, publicystą i historykiem z Centrum Dialogu im. Marka Edelmana, rozmawia Marcin Darda

Rocznice naszych powstań narodowych pokazują, że im dalej od nich, tym budzą w nas większe emocje. Dlaczego?
W Polsce powstania narodowe po swym kresie obrastają mitem i legendą, ale mają też zawsze radykalnych kontestatorów. Lata mijają, a dyskusja się rozwija. Poza tym politycy przy okazji takich rocznic, jak rocznica Powstania Warszawskiego, próbują dyskontować swoje punkty u wyborców i dyskusję podgrzewają. To jest ten efekt. Poza tym Europa Środkowo-Wschodnia to coś innego niż Europa Zachodnia, która nigdy nie była narażona na tak tragiczne doświadczenia w XX w. Dlatego u nas historia jest bardziej "drążona", a historycy częściej słuchani.

I dlatego te nasze dylematy narodowe przez Zachód, albo i nawet przez Czechów, nie są rozumiane?
Zachód nigdy tego nie zrozumie na nasz sposób, bo tam nie doświadczono podwójnej okupacji, ani tak wielkich ludzkich strat. We Francji okupacja była łagodna, poza tym była kolaboracja. Dobrym przykładem jest choćby reakcja zachodniej prasy na "Kanał" Andrzeja Wajdy. Dziennikarze dopytywali go, skąd wziął pomysł, by żołnierze AK przedzierali się przez kanały, bo to taka świetna metafora piekła wojny, na co Wajda odrzekł, że to żadna metafora, tylko prawda. A Czechy to jest dość ciekawy przykład. Oni mieli swoje "powstanie warszawskie", tylko wyciągnęli z tego wydarzenia dosyć szybko lekcję, a chodzi mi o bitwę pod Białą Górą z 1620 r. Później nie chwytali już za szable, nie porywali się na insurekcje.

A nasz dylemat "czy było warto" obecny jest od każdego powstania do dziś. Skoro nic już nie możemy, to może trzeba tylko czcić ofiary?
Kiedyś to fundamentalne pytanie postawił Tomasz Łubieński w swojej książce "Bić się czy nie bić". Ono jest zasadne i warto je stawiać. Przede wszystkim z klęsk i tragedii narodowych warto wyciągać lekcje. Jeżeli tego tematu do bólu się nie przerobi, jeśli się nie pokaże, gdzie tkwiły błędy, gdzie są typowe wady Polaków, które zaważyły na niektórych powstaniach, to nie wyciągniemy lekcji na przyszłość. Nie chcę prorokować, ale gdyby coś takiego jeszcze się zdarzyło, to wtedy będziemy mądrzejsi o te doświadczenia. "Historia jest nauczycielką życia" to maksyma, która odnosi się do przeszłości, ale wcale nie znaczy, że nie może dotyczyć teraźniejszości i przyszłości.

Ale wciąż skazujemy się na podziały. Ten, kto nie kwestionuje powstań, jest "patriotą", ten kto zastanawia się nad ich sensem, to "zdrajca".
Niestety, tak właśnie jest, ale tu problem leży w innego rodzaju narracji w debacie publicznej. Nie chodzi o to, by zamazywać podziały, czyli np., że ktoś reprezentuje koalicję romantyczną, a pozytywistyczną, albo realizm polityczny. Nie zamazujmy tych podziałów, tylko spokojnie o tym dyskutujmy. Weźmy Powstanie Warszawskie... Mimo tej klęski, tragedii i olbrzymiej liczby ofiar, to powstanie zaowocowało pozytywnymi przemyśleniami w świadomości Polaków. Otóż w 1956 roku Polska nie poszła drogą Węgier i nie doszło do krwawej rozprawy, jaka spadła na Węgrów. "Solidarność" w 1980 roku i "rewolucja bezkrwawa" to kolejny przykład pozytywnie odrobionej lekcji właśnie z hekatomby Powstania Warszawskiego. Dlatego nie deprecjonowałbym tego doświadczenia, podobnie jak doświadczenia Powstania Styczniowego. Ono w pewnym sensie kształtowało debatę II Rzeczpospolitej. Pytać i dyskutować trzeba, ale ta dyskusja powinna być mniej nacechowana emocjonalnie, a więcej merytorycznie. Powinna być bardziej uczciwa i mniej polityczna.

Czyli doświadczeniom wyniesionym z powstań zawdzięczamy też bezkrwawy powrót do wolności?
W 1989 roku część solidarnościowej elity, która zasiadła przy okrągłym stole, takie argumenty podaje. Wniosek jest taki, że zawsze trzeba unikać myślenia ahistorycznego, bo wtedy będziemy mądrzejsi o tę wiedzę. Ci, którzy podejmowali decyzje o powstaniach, też przecież wszystkiego nie wiedzieli. Trzeba pamiętać o uwarunkowaniach czasów, w których te decyzje były podejmowane. To oczywiście nie zwalnia z oceny, a nawet ostrych sądów w jedną lub drugą stronę.

Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki