Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mikołaj Mirowski: "PRL dała siłę świętu 11 Listopada" [ROZMOWA]

Rozm. Sławomir Sowa
Z Mikołajem Mirowskim, historykiem z Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, rozmawia Sławomir Sowa

Po przywróceniu świąt Konstytucji 3 Maja i 11 Listopada zagraniczni dyplomaci w Polsce mieli problem, które z tych świąt jest najważniejsze. Dziś chyba już takich wątpliwości nie ma?

Odpowiedź jest oczywista - 11 Listopada. Ono zawsze było najważniejsze. Ukonstytuowało się, co prawda, dość późno, ale fakt, że jego obchody były w PRL zakazane, nadało temu świętu rangę ważności. Solidarność nieoficjalnie je przywróciła, ale później, w okresie stanu wojennego, było znów świętem nielegalnym. To nadało mu później, w 1989 roku, uprawomocnienie jako Narodowego Święta Niepodległości. Dlatego też wydarzenie teoretycznie zakazane podczas „karnawału” lat 1980 - 1981 stało się wyznacznikiem patriotyzmu. Wtedy też obchody poważnie utrwaliły się w świadomości Polek i Polaków.

To jednak pewnego rodzaju fenomen, bo oficjalnie święto funkcjonowało niezwykle krótko. Ustanowione je w 1937 roku, później była wojna, a w 1947 roku zostało przez komunistów zlikwidowane.

Rzeczywiście, najdłuższy okres świętowania tej daty mamy właśnie teraz, w III RP. Ale, tak jak mówiłem, nielegalność tego święta w PRL nadała mu nową siłę. Gdyby nie to, być może Narodowe Święto Niepodległości obchodzilibyśmy innego dnia, bo przecież w listopadzie 1918 r. znaleźlibyśmy kilka innych ważnych dni, które równie dobrze zasługiwały na to miano.

CZYTAJ TEŻ:Pierwsze dni po odzyskaniu niepodległości w Łodzi

Dziś obchody 11 listopada wydają nam się czymś oczywistym, ale przed wojną takie nie były. PPS była przywiązana do daty 7 listopada, kiedy powołano socjalistyczny rząd Ignacego Daszyńskiego, z kolei dla endeków 11 listopada był nie do przełknięcia ze względu na skojarzenie z przejęciem władzy przez Józefa Piłsudskiego.

Od roku 1919 do 1936 świętowanie rocznicy odzyskania niepodległości miało charakter li tylko wojskowy. Zazwyczaj uroczystości odbywały się w pierwszą niedzielę po 11 listopada. Ustanowienie 11 Listopada świętem państwowym w 1937 roku było podyktowane chęcią sakralizacji, dodania nimbu ważności nieżyjącemu od dwóch lat Józefowi Piłsudskiemu. Zważywszy na początki tego święta, na paradoks zakrawa, że dziś narodowcy odwołują się właśnie do 11 Listopada. Dziwi mnie także to, że lewica dała się tak łatwo zepchnąć narodowcom na boczny tor, jeśli chodzi o same obchody 11 Listopada. Przecież Józef Piłsudski był wieloletnim działaczem Polskiej Partii Socjalistycznej, twórcą jej Organizacji Bojowej, która swój chrzest walki przeszła podczas wydarzeń rewolucji 1905 roku

Dziś takim świętem odzyskania niepodległości, które nie może się przebić, jest 4 czerwca 1989 roku, co determinują podziały w obozie solidarnościowym, czyli mamy trochę jak przed wojną z 11 listopada. Sądzi Pan, że kiedyś i 4 czerwca przestanie budzić kontrowersje?

Bardzo bym sobie tego życzył. Sądzę natomiast, że taką datą do zaakceptowania przez wszystkich byłaby rocznica podpisania porozumień sierpniowych. Ona nie budzi kontrowersji, a przecież to właśnie w 1980 roku zostały położone fundamenty pod odzyskanie niepodległości.

Rozm. Sławomir Sowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki