Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Milik w... ŁKS, Lewandowski w Widzewie

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera Grzegorz Gałasiński/archiwum Dziennika Łódzkiego
Przeżyliśmy prawdziwe piłkarskie emocje. Mecz Polska - Gruzja zawsze będzie ciekawszy od meczu Barcelona - Juventus. Bo grają nasi. Nazywają się podobnie, mówią tak samo. Chociaż coraz większe grono reprezentantów Polski mówi z zupełnie innym akcentem niż w czasach, gdy mieszkali nad Wisłą.

Teraz nasi reprezentanci do Polski przyjeżdżają od wielkiego dzwonu, czyli albo na święta, albo na mecz kadry. Większość czasu spędzają tam, gdzie im płacą za ligową grę. W meczu z Gruzją nasz kraj reprezentowało 14 graczy: Łukasz Fabiański pracuje w Anglii, Łukasz Piszczek w Niemczech, Łukasz Szukała w Arabii Saudyjskiej, Maciej Rybus w Rosji, Kamil Grosicki we Francji, Grzegorz Krychowiak w Hiszpanii, Krzysztof Mączyński w Chinach, Sławomir Peszko w Niemczech, Arkadiusz Milik w Holandii, Robert Lewandowski w Niemczech, Marcin Komorowski w Rosji, Jakub Błaszczykowski w Niemczech. Tylko dwóch piłkarzy spośród tej czternastki na co dzień pracuje w Polsce: Tomasz Jodłowiec w Warszawie i Michał Pazdan - w Białymstoku.

Niby to żadne przestępstwo, ale z powodu upowszechnionej piłkarskiej emigracji cierpimy my, zwykli klibice. Kiedyś po wielkim, emocjonującym meczu reprezentacji Polski, kibic biegł kilka dni później na ligowy mecz w swoim mieście. I widział wszystkie gwiazdy oglądane kilka dni wcześniej w meczu kadry. Jan Tomaszewski, Mirosław Bulzacki, Stanisław Terlecki, Zbigniew Boniek, Józef Młynarczyk, Włodzimierz Smolarek byli na miejscu. Można było ich oglądać co tydzień. Można było pójść na trening i zobaczyć jak Smolarek toczy męskie zacięte boiskowe boje na pieniądze z Mirosławem Tłokińskim. Gwiazdy z innych miast - Kazimierz Deyna, Grzegorz Lato, Adam Nawałka - przyjeżdzały na ŁKS i Widzew ze swoimi ligowymi drużynami.

Otwarcie granic wtedy możliwe było dla piłkarzy po ukończeniu dopiero 30 lat. Pierwszy wyjechał Robert Gadocha do Nantes. Później bilet lotniczy do Belgii i Hiszpanii dostał Jan Tomaszewski. Poznał język hiszpański, pamiętam, jak Tomek w wywiadzie dla telewizji hiszpańskiej mówił: "Hercules Alicante gutos ekipos".

A teraz najlepszego polskiego piłkarza zdecydowanie częściej z trybun ogląda mały Niemiec, niż mały Polak. Ile razy bez delegacji zagranicznej czy na mecze kadry mogłem obejrzeć Roberta Lewandowskiego? Zaledwie trzy razy! Zagrał w Łodzi 28 września 2008 roku (Lech wygrał z ŁKS 3:0, gola Lewy nie strzelił), zagrał w Bełchatowie 1 marca 2009 (Lech wygrał z GKS 3:2, Lewy strzelił ostatniego gola) i znów w Bełchatowie 14 marca 2010 (było 1:1, Lewy nie strzelił).

Nie mamy nic przeciwko temu, że najlepsi wyjeżdżają, ale czemu ci co zostają w Łódzkiem, nie prezentują poziomu chociaż zbliżonego do siedzących na walizkach gwiazd.

Nasze kluby są na dnie. Nikt dobry nie chce tu grać. A pamiętamy przecież czasy, gdy Dariusz Dziekanowski, ówczesny Robert Lewandowski, przeszedł do Widzewa, a Stanisław Terlecki, grający wtedy jak Arkadiusz Milik, podpisał kontrakt z ŁKS...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki