Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mirosław Dawidowski: PZPN zawiódł tych chłopaków

Marek Kondraciuk
Mirosław Dawidowski
Mirosław Dawidowski Krzysztof Szymczak
Jest mi bardzo przykro, bo zostawiłem chłopaków z którymi pracowałem dwa i pół roku. Nie dano mi szansy zagrać eliminacji mistrzostw Europy. Na pewno nie ułatwi to chłopcom osiągnięcia założonego celu. A założyliśmy sobie, że zdobędziemy jeden z medali - mówi Mirosław Dawidowski, były trener kadry do lat 16.

Czy wie Pan, dlaczego został Pan zwolniony, choć drużyna nigdy nie przegrała meczu?
Merytorycznie to jest trudne do wyjaśnienia. Kiedy jeszcze dyrektorem do spraw sportowych w PZPN był Jerzy Engel - także już zwolniony - to twierdził, że to niemożliwe, abym nie pracował. Umacniał mnie w wierze, że wykonaliśmy dobrą robotę. Na ostatniej naradzie trenerów z licencją UEFA Pro stwierdził, że mój zespół wypadł znakomicie i ma szansę zdobycia medalu na mistrzostwach Europy. Tym bardziej dziwne więc, że nowym władzom PZPN z wiceprezesem Romanem Koseckim na czele nie zależy na tym. W mojej ocenie PZPN poszedł w złym kierunku. Obniżą się koszty - bo przecież w dwóch reprezentacjach nie ma trenerów - ale nie zostanie utrzymana jakość szkolenia.

Trener Lucjan Franczak z Krakowa powiedział: - Jak oni mogli zwolnić Dawidowskiego! Jak można było rozbić świetnie funkcjonujący zespół szkoleniowy?! Spodziewał się Pan tej decyzji?
W jakimś stopniu przygotowywałem się na nią. "Czułem pismo nosem". Na to, że coś się dzieje i sprawy nie idą w dobrym kierunku wskazywały ruchy kadrowe, bo Janusza Białka zwolniono, Władysława Żmudę zwolniono jeszcze przed posiedzeniem zarządu. Mnie z kolei nie kazano nic robić przez grudzień i pół stycznia, bo wszystko miał rozstrzygnąć zarząd. Na posiedzenie 16 stycznia nie zostałem poproszony jako jedyny z trenerów kadr młodzieżowych i jako jedyny nie miałem żadnego kontaktu z nowymi władzami PZPN. Wiceprezes Roman Kosecki spotkał się z innymi trenerami, nawet ze zwalnianym Januszem Białkiem. Nie spotkał się tylko ze mną. Nie miał dla mnie czasu. Po posiedzeniu poinformował mnie o decyzji dyrektor Stefan Majewski.

Może Roman Kosecki nie miał odwagi spojrzeć Panu w oczy, bo decyzja zapadła wcześniej?
Tego, że wcześniej, jestem pewien. Prezentacja struktury piłkarstwa młodzieżowego pokazana na zarządzie zawierała już nowe nazwiska, zdjęcia nowych trenerów, a więc wiadomo, że została przygotowana wcześniej. Chodziło o to, żebym nie pracował z tą reprezentacją.

Jak Pan odbiera decyzję o odwołaniu?
Jest mi bardzo przykro, bo zostawiłem chłopaków z którymi pracowałem dwa i pół roku. Nie dano mi szansy zagrać eliminacji mistrzostw Europy. Na pewno nie ułatwi to chłopcom osiągnięcia założonego celu. A założyliśmy sobie, że zdobędziemy jeden z medali. Pokazałem im złoty medal za mistrzostwo Europy 2001 i wicemistrzostwo 1999. Powiedziałem, że takie medale zawisną na ich szyjach. Jest to bardzo ciekawa grupa, ma kilku wybitnych chłopców i jestem przekonany, że pojawią się kiedyś na arenie międzynarodowej.

Czy wie Pan, jak odebrali decyzję zawodnicy?
Polski Związek Piłki Nożnej zawiódł tych chłopaków. Chcą słać listy do związku. Dzwonili do mnie, niektórzy płakali do słuchawki. Nie mogą pogodzić się z tym, że nie będziemy razem pracować. To są młodzi chłopcy. Rządzą nimi emocje, intensywnie przeżywają. Na tym etapie to wygląda trochę inaczej niż u seniorów i starszych juniorów. Jest duże przywiązanie do trenera. Między nami powstała tak zwana chemia. Śmiem twierdzić, że uzyskiwałem podobne wyniki w pracy wychowawczej, jak z drużyną, którą współtworzyłem z Michałem Globiszem i Darkiem Wójtowiczem, a którą doprowadziliśmy do wicemistrzostwa Europy w 1999 i mistrzostwa w 2001.

Co wskazywało, że reprezentacja może odnieść sukces?
Złapaliśmy właściwy rytm pracy, przyjęliśmy odpowiednie kierunki wychowawcze i szkoleniowe. Stworzyliśmy też super kadrę lojalnych współpracowników, a do tego fachowców. Paweł Grycman, pracownik naukowy AWF w Katowicach, Mariusz Jabłoński z łódzkiej SMS im. Kazimierza Górskiego, który zajmował się szkoleniem bramkarzy, profesjonalny kierownik drużyny Michał Koter, świetna ekipa medyczna, która zmieniała się, ale zawsze była na najwyższym poziomie. Można więc powiedzieć, że wszystko działało normalnie....

.. a normalnie, to wcale nie jest norma w PZPN.
Wyniki świadczą o tym, że praca szła w dobrym kierunku. Nie miałem żadnych niepokojących sygnałów. Dostaję w tej chwili mnóstwo maili od trenerów koordynatorów z okręgów i szkoleniowców klubowych, którzy dziękują za wspaniałą współpracę. O, proszę spojrzeć do mojego komputera. Wszyscy liczą, że ta współpraca, może na innym poziomie, kiedyś zaistnieje.

Co jest źródłem sukcesów w pracy z młodzieżą? Czy to jest tylko kwestia trafiania na dobry rocznik?
Pracowaliśmy nowoczesnymi metodami, zarówno treningowymi jak i dotyczącymi kontroli szkolenia. Każdy z zawodników miał zrobiony tak zwany profil - poza moją reprezentacją nie udało się tego dotąd zrobić w innych drużynach - oparty o systematyczne badania sprawności ogólnej. Każdy dostał taką "laurkę" dla siebie i dla trenera klubowego, z wytycznymi w zakresie przygotowania ogólnego, motorycznego, technicznego i taktycznego. System "profili" zaczął działać, kiedy podjąłem współpracę z Pawłem Grycmanem. Jerzy Engel zdecydował, że od mojej reprezentacji w dół trzeba to kontynuować, bo jest bardzo dobre.

Sądzi Pan, że nowi sternicy będą kontynuować tę ideę?
Wątpię. Z tego co wiem nie udało się przeforsować, żeby Paweł Grycman pozostał przy reprezentacji. Trenerowi Robertowi Wójcikowi, który ma prowadzić dwie drużyny będzie ciężko. Jedna przestanie istnieć.

Jakie będą losy "pańskiej", do niedawna, reprezentacji?
Dziś dostałem telefon od mojego kolegi i następcy Roberta Wójcika, żebym mu pomógł. Jest w sytuacji beznadziejnej, bo nie ma żadnych informacji o drużynie, kontaktów, nie wie kompletnie nic o zawodnikach. Zna tylko wyróżniających się Dawida Kownackiego i Mateusza Wieteskę, bo ich powoływał. Reszta jest dla niego niewiadomą. Ciężko mu będzie i martwię się o tych chłopaków. Kawał dobrej roboty pójdzie na marne. Obym się mylił, oby udało się osiągnąć sukces. To naprawdę wartościowy skład.

Zimą pewnie nic się nie dzieje wokół reprezentacji?
Przeciwnie. W styczniu miałem odwiedzić: Maków Podhalański, Żagań, Iławę, Wodzisław i na koniec Bydgoszcz, aby obserwować zawodników na obozach i w sparingach. Przez ponad 2 lata zrobiłem 70 tysięcy kilometrów jeżdżąc po kraju, aby obserwować kandydatów do reprezentacji. Dalej chciałem utrzymać swój poziom pracy. W lutym planowałem konsultację w Kleszczowie. Mieliśmy zrobić testy, aby uzupełnić "profile" i przeanalizować poziom przygotowania. "Profile" się skończyły, a w mojej ocenie skończyła się reprezentacja. Pewnie będzie tworzona od nowa. Żeby nie wiem jak zaangażował się w pracę Robert Wójcik, to nie jest fizycznie w stanie zrobić przy dwóch zespołach tyle ile ja robiłem przy jednym.

Rozmawiał Marek Kondraciuk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki