Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mladen Kašćelan, były piłkarz ŁKS: Potrzebują zwycięstwa i wtedy wszystko dobrze się ułoży

R. Piotrowski
Mladen Kašćelan to jeden z tych byłych piłkarzy ŁKS, którzy na boisku nigdy nie odstawiali nogi [Fot. Archiwum]
- Pierwszy wygrany mecz ŁKS po serii pięciu porażek z rzędu sprawi, że poprzednie niepowodzenia nie będą ważne. To wszystko zmieni – mówi Mladen Kašćelan, kilka lat temu jeden z ulubieńców kibiców ŁKS, a dziś piłkarz występującej w Pierwyj diwizion rosyjskiej Bałtiki Kaliningrad.

W sobotę, kiedy łodzianie przegrali w Płocku z Wisłą, ponad tysiąc kilometrów dalej Mladen Kašćelan ze swoją drużyną wywiózł cenny punkt z boiska Avangarda Kursk.
W Łodzi pojawił się jesienią 2007 roku. Wcześniej defensywny pomocnik występował m.in. w rezerwach Borussi Dortmund i Karlsruher S.C. W Polsce reprezentował barwy ŁKS, Stali Głowno i Jagiellonii Białystok. Kibice łódzkiego klubu pokochali go za zaangażowanie i walkę o każdą piłkę, bo dla 24-krotnego reprezentanta Czarnogóry, który kiedyś zagrał nawet na słynnym Wembley z Anglią, stracone piłki zwyczajnie nie istniały.

- Co się z tobą działo po wyjeździe z Polski?
- Grałem w Bułgarii, potem przez rok w Grecji i wreszcie w Rosji, gdzie mieszkam od sześciu lat. Kilka krajów więc zwiedziłem. Najpierw był bułgarski Łudogorec Razgrad [z klubem piłkarz zdobył mistrzostwo i puchar Bułgarii – przyp. red.], potem grecki APS Panthrakikos, a następnie Arsienał Tuła, FK Tosno i Spartak Tambow. Ostatnio reprezentuję barwy występującej w drugiej lidze rosyjskiej Bałtiki Kaliningrad.

- Jak Ci się żyje w tym mieście?
- Kaliningrad to fajne miejsce, więc jestem zadowolony. Gram w piłkę, a wolne chwile poświęcam rodzinie, czyli mojej żonie Marijane i szesnastomiesięcznemu synowi Teodorowi.

- Druga liga rosyjska jest bardziej wymagająca od polskiej ekstraklasy?
- Jeśli mam być szczery to dostrzegam kilka różnic. W lidze rosyjskiej jest dużo walki, więc bardzo dobrze się tu czuję. Do tego w Rosji wszystkie drużyny są doskonale przygotowane pod względem fizycznym. A polska ekstraklasa? U was fajnie grają piłką.

- Masz 36 lat, więc zapewne myślisz już o przyszłości...
- Po zakończeniu kariery piłkarskiej zamierzam zająć się pracą trenerską. Zapisałem się już nawet na kurs i ubiegam się o licencję UEFA A. Na razie nie myślę o powrocie do Czarnogóry. Chciałbym popracować za granicą. Może kiedyś pojawię się także w Polsce i zawitam w Łodzi…

- Od twojego ostatniego meczu w ŁKS minęło osiem lat. W barwach łódzkiego klubu wystąpiłeś w 53 meczach i zdobyłeś dwa gole. Wielu kibiców wspomina Mladena Kašćelana z dużą sympatią, a co tobie utkwiło w pamięci z okresu gry w Łodzi?
- Najmilej wspominam zwycięstwo w derbach nad Widzewem. W 2008 roku wygraliśmy 2:0 po golach Marcina Adamskiego i Tomasza Kłosa. To był wyjątkowy mecz, który zapamiętam do końca życia. Z Łodzi i z ŁKS mam wiele ciepłych wspomnień, ale to spotkanie wszystko bije na głowę. Zwłaszcza ta szalona radość po ostatnim gwizdku, gdy przez kilkadziesiąt minut świętowaliśmy zwycięstwo z kibicami. Wspiąłem się wtedy na ogrodzenie, by być bliżej fanów. Nie wiem dlaczego. To był impuls.

- W trakcie wspomnianego sezonu kibice z „Galery” kilkukrotnie skandowali twoje nazwisko.
- Pamiętam doskonale. Na początku nie mogłem w to uwierzyć. Czułem się i wyróżniony, i doceniony. Dla piłkarza nie ma nic ważniejszego. I także dlatego te dwie bramki zdobyte w tamtym sezonie dla ŁKS fetowałem w taki sposób [Mladen Kašćelan fetował gole pokazując na palcach ełkaesiacką „przeplatankę” – przyp. red.].

- Wiesz, że ŁKS po siedmiu latach przerwy znów gra w ekstraklasie?
- Śledzę losy ŁKS cały czas. Powiem tak: moim zdaniem zespół potrzebuje tylko jednego wygranego meczu i wtedy wszystko dobrze się ułoży. Zwycięstwo po serii pięciu porażek z rzędu sprawi, że poprzednie niepowodzenia nie będą ważne. Zespół musi się na boisku czuć wyjątkowym. Zespół musi się na boisku bić o swoje.

- Jedni uważają, że zespołowi brakuje doświadczenia, inni że umiejętności lub szczęścia. Co by powiedział Mladen Kašćelan, gdyby znalazł się dziś w szatni ŁKS?
- W piłce nożnej nie ma rzeczy niemożliwych. Nigdy się nie poddawajcie i w każdej sekundzie meczu walczcie jakby od tego zależało całe wasze życie. Wyniki przyjdą. Nie ma innej opcji. Po tylu latach powrotu na szczyt i tylu wysiłkach wielu ludzi, ŁKS nie może spaść z ekstraklasy. Ja w każdym razie nie wyobrażam sobie takiego scenariusza i mocno trzymam kciuki za ten klub. Liczę zresztą, że będę miał okazję pojawić się na jakimś meczu i dopingować ełkaesiaków z trybun. Proszę pozdrowić kibiców Łódzkiego Klubu Sportowego. A przy okazji, bo sytuacja jest trudna, pragnę zadać im na koniec jedno pytanie… Kto wygra mecz?!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki