9,5 promila alkoholu miał ponad dwudziestoletni mężczyzna, który został znaleziony w rowie pod Łodzią. Takiego rekordzisty od dawna w naszym regionie nie było. Upojony najpierw trafił do szpitala pod Łodzią gdzie lekarze uznali, że z powodu tak silnego zatrucia musi być on leczony na toksykologii.

Jak mężczyzna doprowadził się do takiego stanu?

Czytaj więcej na następnej stronie

Gdy rekordzista wytrzeźwiał wpadł w takie delirium tremens (miał drgawki omamy wzrokowe, słuchowe, urojenia i był bardzo pobudzony), że lekarze mogli go uśpić. W takich sytuacjach podają oni odtruwanym od 20 do 36 pastylek uspokajających na dobę. Świadczy to o tym, jak rozedgany jest organizm alkoholika. Młody mężczyzna przez 10 dni dochodził do siebie. Aby wprowadzić się w stan takiego upojenia, pił alkohol przez cztery miesiące.

Czytaj więcej na następnej stronie

Lat temu kilkanaście trafiali pacjenci do tej placówki upojeni alkoholicy, którzy mieli w organizmie ok. 8 promila (rekordzista ponad 9), ale obecnie rzadko się zdarza aby mieli więcej niż 4.

W 2018 r do kliniki pogotowie przywiozło mężczyznę, który miał 6,5 promila alkoholu. Po odzyskaniu przytomności został przewieziony do miejskiego ośrodka profilaktyki uzależnień (izba wytrzeźwień).

Również w 2018 r do kliniki trafiła 20-latka, która miała aż 2,6 promila alkoholu. Tak młodzi ludzie zwykle mają nie mają więcej niż 1,5.

W 2016 r 20-letnia studentka hospitalizowana w klinice ostrych zatruć miała we krwi 4,14 promila alkoholu. To niechlubny rekord wśród łódzkich żaków. Była przytomna, samodzielnie stała, rozmawiała, początkowo nie chciała się zgodzić na hospitalizację, twierdząc, że nic jej nie dolega. W końcu zgodziła się zostać na odtruciu. Alkohol piła w restauracji, do której wybrała się z kolegą.