Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młody zdolny - chluba mistrza czy zagrożenie?

Paweł Patora
"Konflikt czy sztafeta pokoleń" - to temat debaty, którą zorganizowała Akademia Młodych Uczonych przy wsparciu łódzkiego oddziału Polskiej Akademii Nauk.

W pięknej sali zabytkowej willi Leopolda Kindermanna, w której ma siedzibę łódzki oddział PAN i Klub Nauczyciela, przed dwoma tygodniami odbyła się debata, na którą przybyli doświadczeni profesorowie i młodzi naukowcy. Temat dyskusji, niezwykle istotny dla rozwoju kariery młodych adeptów nauki, jest też ważny dla nas wszystkich.

Wszak chcielibyśmy, żeby działalność naukowa, w znacznym stopniu finansowana z naszych podatków, była jak najbardziej efektywna. Właściwe relacje pomiędzy mistrzami w poszczególnych dyscyplinach badawczych, a młodymi uczonymi, którzy w najbliższych latach ich zastąpią, są koniecznym warunkiem harmonijnego rozwoju nauki. Ważne jest też, aby dochodzenie młodych naukowców do mistrzostwa w swojej dziedzinie trwało jak najkrócej; żeby profesorowie, mentorzy pomagali im w tym, a nie przeszkadzali.

A jak wygląda rzeczywistość? Dyskusja pokazała, że jest bardzo zróżnicowana. Wiele zależy od dziedziny nauki, typu instytucji badawczej, organizacji pracy w tej instytucji, a przede wszystkim od osobowości, charakterów i postaw ludzi, w tym przede wszystkim osób najbardziej zainteresowanych, a więc doświadczonych profesorów i ich uczniów.

Kiedy młody naukowiec staje się w pełni samodzielny

Dr Karolina Czarnecka z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, wiceprzewodnicząca Rady Młodych Naukowców - organu doradczego Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, moderatorka jednego z paneli debaty, zauważyła, że młodzi ludzie kończący studia doktoranckie, mający zwykle 28 lub 29 lat, jeśli są zatrudnieni w wyższej uczelni lub w instytucie badawczym, to zwykle jeszcze długo pracują pod kierunkiem swoich opiekunów i mentorów, a ich samodzielność naukowa zaczyna się dopiero po habilitacji.

Zupełnie inaczej wygląda, zdaniem dr Czarneckiej, sytuacja młodych doktorów zatrudnionych w przedsiębiorstwach lub np. w firmach analitycznych. Tam już przed trzydziestką mogą kierować realizacją odpowiedzialnych projektów badawczych.

Prof. Marek C. Chmielewski, chemik, wiceprezes PAN podkreślił, że mentor powinien wtedy zezwolić na samodzielność swemu podopiecznemu, jeżeli ma do niego zaufanie; jeżeli wie, że jest on wystarczająco dojrzały, by poradził sobie nie tylko z samodzielnym publikowaniem wyników badań naukowych, ale też z problemami natury organizacyjnej i logistycznej. Chodzi o to, aby start w samodzielność nie okazał się falstartem, co może skutkować nawet zakończeniem kariery młodego naukowca.

Prof. Chmielewski przyznał też, że zdarzają się, choć jego zdaniem rzadko, przypadki celowego opóźniania usamodzielnienia się młodego naukowca przez mentora, który obawia się, że zdolny uczeń zbyt szybko zajmie jego miejsce.

Dyskusja wykazała też m. in., że doświadczeni profesorowie znacznie chętniej pozwalają swym uczniom na samodzielność w naukach humanistycznych i ekonomicznych, niż np. w technicznych czy chemicznych, gdzie mentorzy odpowiadają często za aparaturę badawczą o ogromnej wartości.

Jeszcze inaczej widzi problem samodzielności dr hab. Piotr Oprocha z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, przewodniczący Rady Młodych Naukowców.

- Jestem matematykiem, i to teoretykiem - powiedział. - Nie muszę więc mieć laboratorium. Wystarczy mi zamknąć się w pokoju i tworzyć. W matematyce są mistrzowie. Początkujący matematyk najpierw uczy się od promotora, później wyjeżdża na konferencje i zaczyna zauważać osoby mające większą wiedzę i doświadczenie.

Im więcej wie, tym bardziej stara się być godny tych mistrzów z najwyższej półki na świecie. Wreszcie dochodzi do tego, że może się od nich uczyć. Tak więc z jednej strony czuję się samodzielny, bo prowadzę badania i mogę promować swoich uczniów, ale z drugiej strony wiem, jaka przepaść dzieli mnie od prawdziwych mistrzów, tych najlepszych na świecie. Moim marzeniem jest osiągnąć za 20 lat ich poziom. Nie można więc zadowolić się dotychczasowymi osiągnięciami, ale trzeba tworzyć, podążać za trendem światowym i cały czas doskonalić swój warsztat. Nie wyobrażam sobie tego bez mistrzów.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Pod opieką promotora, czy staż w renomowanej uczelni

Wielu dyskutantów podkreślało duże znaczenie mobilności, która bardzo pomaga w szybkim usamodzielnieniu się. Ogromna znaczenie mają staże w innych instytucjach naukowych, w tym staże zagraniczne.

- W innych krajach jest tak, że po zrobieniu doktoratu wyjeżdża się na staż podoktorski, bo to jest element kształcenia. Jeżeli ktoś z tego rezygnuje, to znaczy, że kariera naukowa go nie interesuje - mówił prof. Chmielewski. - Po zakończeniu tego stażu młody człowiek jest w pełni przygotowany do podjęcia samodzielnej pracy naukowej. Na przykład w jakimś uniwersytecie amerykańskim składa program badawczy, który chce wykonywać. I albo go zrealizuje, albo żegna się z uniwersytetem. Naszą patologią jest to, że młody naukowiec nawet jeśli wyjedzie, to po stażu wraca do tego samego zespołu pod opiekę swojego promotora. I wtedy jest tylko "chów wsobny", późna habilitacja i zahamowanie kariery naukowej.

Prof. Halina Abramczyk z Politechniki Łódzkiej podkreśliła, że młody naukowiec musi wyjechać na studia podoktorskie za granicę, zmodyfikować i rozwinąć tematykę badawczą, a następnie wrócić do kraju i startować w rzeczywistych, nie ustawianych konkursach na doskonałość.

- Panaceum na rozwój naukowy część z państwa widzi w przemieszczaniu się ludzi po doktoracie - kontrował prof. Stanisław Liszewski, prezes Łódzkiego Towarzystwa Naukowego. - Pewnie jest w tym dużo prawdy. Tylko że to jest sprawa wyboru: bycia normalnym człowiekiem społecznym, albo bycia kimś, kto przekreśla to życie społeczne. Ponieważ w Polsce ktoś, kto wyjeżdża na ileś tam lat, przekreśla możliwość założenia rodziny i normalnego życia.

Dlatego profesor zachęcał, aby dać młodym ludziom szansę na normalne życie i jednak na prowadzenie przy tym badań naukowych. Dodał, że należy też wspierać tę niewielką, ale ważną dla rozwoju nauki, grupkę ludzi z powołaniem, gotowych do rezygnacji z założenia rodziny.

Dr hab. inż. Danuta Ciechańska, dyrektor Instytutu Barwników i Włókien Chemicznych w Łodzi powiedziała, że zupełnie inaczej niż w szkołach wyższych wygląda usamodzielnianie się młodych badaczy w instytutach naukowo-badawczych przemysłu. Tam nie ma mentorów czy promotorów prowadzących młodych naukowców, bo pracownicy tych instytutów często robią doktoraty na uczelniach. Od młodego człowieka, który obroni pracę doktorską na zewnątrz, w instytucie badawczym przemysłu wręcz oczekuje się samodzielności polegającej m.in. na tym, że skutecznie aplikuje on o projekty.

Ważnym wątkiem dyskusji było też podkreślenie znaczenia kultury pracy i atmosfery twórczego współdziałania, która jest niezbędna dla osiągnięcia pożądanych wyników, co ma szczególne znaczenie w zespołach naukowych. Praca w prawdziwie twórczym środowisku jest co najmniej równie ważna, jak mobilność.

Poruszono też problemy rosnącej konkurencji wśród naukowców, nasilającej się wraz z szybkim wzrostem liczby doktorów habilitowanych, konfliktu pokoleń, jako zjawiska nieuchronnego i wiele innych. Debata była bowiem długa i wielowątkowa. Jej organizator - Akademia Młodych Uczonych to ciało istniejące przy Polskiej Akademii Nauk, a skupiające młodych ludzi mających już znaczący dorobek naukowy. Przewodniczącym AMU jest dr hab. Jakub Fichna z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki