Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młodzi aktorzy na wolnym rynku pracy: z samego teatru nie da się wyżyć

Łukasz Kaczyński
Studenci "filmówki", wspieranie przez uczelnię, w dawnej Widzewskiej Manufakturze założyli własny Teatr Zamiast
Studenci "filmówki", wspieranie przez uczelnię, w dawnej Widzewskiej Manufakturze założyli własny Teatr Zamiast Grzegorz Gałasiński
Od pewnego czasu Związek Artystów Scen Polskich wysyła w kraj pytanie: "Artysto scen polskich, powiedz nam, z czego żyjesz? Twój ZASP". Pytanie skierowane jest do możliwe szerokiego grona adresatów, ale to odpowiedzi otrzymywane od młodego pokolenia mówią najwięcej o rzeczywistości polskiego teatru.

W minionych tygodniach spotkałem się z grupą młodych aktorów, także z tymi stawiającymi pierwsze kroki w profesjonalnym teatrze: rozliczanym przez samorząd z rocznej dotacji, muszącym dbać o wpływy z biletów, ale też - jak chcemy wierzyć - dążącym do określonego efektu artystycznego. Szczęśliwie łączy ich duża świadomość praw rządzących zawodem, wsparta przekonaniem, że upór i wielowektorowe działania dadzą im rozpoznawalność, a ta przełoży się na oferty pracy, te zaś na zarobki i godny byt.

Często naukę samodzielności zaczynają jeszcze przed studiami m.in. w ruchu amatorskim. Wydaje się to zdrowe, bo nie dzieje się na skutek presji. Ten proces może trwać przez lata studiów - oczywiście jeśli uda się pogodzić z poważnym traktowaniem nauki i jeśli nie utrudniają tego zbyt hermetycznie myślący profesorowie. Dzięki temu, gdy trzyma się już w ręku tytuł magistra sztuki, ma się też zbudowany np. własny repertuar, autorskie recitale w dorobku, czy rzeczy tak prozaiczne, że czasem pomijane - własną stronę internetową.

Ale autorskie przedsięwzięcia moich rozmówców: reżyserowanie z aktorami amatorami, działania z osobami starszymi, konferansjerka, różnego typu warsztaty - rodzą się nie tylko z pobudek artystycznych. Teatr nie jest już - często niestety nie może być - podstawowym miejscem pracy. Mimo iż odzierany przez neoliberalną ekonomię z aury niezwykłości, wciąż jednak jest dla młodego aktora miejscem atrakcyjnym, potrzebnym, niekiedy wręcz niezbędnym. To miejsce, które skupia uwagę, tu można zostać dostrzeżonym. A więc - artystyczny rozwój. Teatr to wreszcie opłacone składki na ubezpieczenie czy karta zniżkowa do siłowni, co w tym zawodzie nie jest bez znaczenia.

Brzmi to pięknie, realia nie są tak beztroskie. Jak wygląda stosunek wynagrodzenia młodego etatowego do wynagrodzenia aktora z wieloletnim doświadczeniem? Przykładu dostarczają dwie sceny: Teatr im. Stefana Jaracza i Teatr Nowy im. K. Dejmka w Łodzi.

W pierwszym aktor doświadczony, o rozpoznawalnym nazwisku, może liczyć na podstawę wynagrodzenia w wysokości ok. 3,5 tys. zł. Wypracowane normy, jeśli spektakl "chodzi", mogą nawet, choć nie dzieje się to często, pomnożyć tę kwotę. Młody aktor może w sumie liczyć na wynagrodzenie równe górnej granicy podstawy pensji aktora doświadczonego. Oczywiście jeśli ma etat. A jeśli ma tylko część? W drugim z teatrów, dotowanym przez miasto, aktor doświadczony może otrzymywać ok. 3,8 tys. zł, aktor młody - 2,5 tys. zł. Oczywiście brutto. A jest jeszcze najliczniejsze grono aktorów znakomitych, obsadzanych, lubianych przez publiczność, ale nie mających jeszcze statusu aktora szeroko rozpoznawalnego.

"Chałtury są mi potrzebne , by móc grać w teatrze" - mówi aktor zatrudniony na 1/2 etatu, aktywny w wielu teatrach i na wielu polach. Z 1/2 nie dałby rady utrzymać się. Mieszka w Warszawie. Jak zapewnia, nawet uznani aktorzy nie pracują w stołecznych teatrach dla pieniędzy, ale dla rozwoju, frajdy. Młodsi od niego przekonują, że za dwie godziny chałtury dostają 500 zł. Dwie godziny akompaniamentu - którego nie nauczył się w szkole aktorskiej - 1/4 etatu. Odkuć się pozwala też m.in. granie spektaklu dyplomowego. Jednym głosem mówią: na nasze potrzeby to wystarcza. Gdyby chcieli założyć rodzinę - nigdy. Część z nich mieszka do dziś z rodzicami lub rodzice opłacają im mieszkanie. Jak podczas studiów.
Łódzka szkoła filmowa złożyła we wrześniu wniosek do Narodowego Centrum Badań i Rozwoju o dofinansowanie ze środków unijnych projektu badawczego, którego celem jest stworzenie nowego modelu dydaktycznego w zmieniającej się sytuacji ekonomiczno-społecznej młodych aktorów. "Pionierski, pilotażowy" - tak mówi o projekcie dziekan wydziału aktorskiego. Szkoła chce czerpać z doświadczeń uczelni w Brnie i Berlinie i zgłębić uwarunkowania rynku w Czechach i Niemczech.

Skąd pomysł na projekt? Zdaniem władz wydziału wśród studentów pokutuje przekonanie o starej formie funkcjonowania na rynku. "Zajęty nauką student sam tego nie wymyśli - my musimy mu dać impuls, świadomość zmieniającego się świata. Dać wiedzę, jak założyć firmę, stowarzyszenie, zorganizować festiwal i znaleźć się wobec sytuacji, gdy nie będzie miał etatu w teatrze". Drugi projekt przygotowano dla studentów wszystkich wydziałów, w jego ramach odbędą się spotkania i warsztaty z mistrzami, którzy są interdyscyplinarni i sprawdzają się w wielu rolach, także menedżera.

W ostatnich latach szkoła podjęła się organizowania spotkań z radcą prawnym i z reżyserem castingów. Pomocne mają być też spotkania z absolwentami - zbliżające do realności. Na Festiwal Szkół Teatralnych zapraszani są dyrektorzy, reżyserzy obsady.

Jak jednak pracować? Prawie 10 lat temu dyrektor Teatru Nowego, Jerzy Zelnik, mógł po FST zatrudnić 12 młodych aktorów na sezon 2005/2006. Dzięki wsparciu ministerstwa powstała Scena Młodych (co docenił m.in. ZASP). Po roku na normalnych etatach zostało 7 osób. Ostatnie lata w Nowym to głównie zwolnienia. Przez 3 lata zmniejszono dotację o blisko 2 mln zł. W tym roku Teatr miał do zaoferowania jeden etat. I to młodzi - jak tłumaczy dyrektor - zaproponowali, że podzielą się nim. Teatr im. Jaracza - 2 lata z rzędu cięcie dotacji na poziomie 10-15 proc. Kiedyś zdolna aktorka dostałaby tu etat z miejsca.

Co mogą teatry? Mogą m.in. włączać do repertuaru spektakle dyplomowe, co rzeczywiście się dzieje w Łodzi: w teatrach Nowym i "Jaraczu". Ale temu pytaniu towarzyszy od razu inne: co mogą samorządy? Przede wszystkim nie zmniejszać rocznych budżetów, ale do tego potrzeba by na stanowiskach urzędniczych kogoś, kto nie boi się powalczyć w imieniu instytucji kultury. Czy wyjściem są samorządowe stypendia artystyczne: na ile rzeczywiście służą one młodym artystom, na ile miastu, które chce dobrze się prezentować jako przyjazne? Mogą być pomocne, jeśli artyści sceny nie muszą do nich dokładać kilka tysięcy złotych, co w Łodzi nie jest przypadkiem jednostkowym.

4 lata temu rocznik aktorów z filmówki była tak zgrany, że poszukiwał miejsca od miasta na założenie własnego teatru. Nie dogadał się z Urzędem Miasta. Miejsce się nie znalazło. Minęły lata i kolejny rocznik miał więcej szczęścia. Na terenie Widzewskiej Manufaktury, zaadaptowanej przez lokalnego przedsiębiorcę, przystosowuje przestrzeń pod własny Teatr Zamiast. Są młodzi, zdolni.

"Wszyscy młodzi są zdolni. Czy mówiono o którymś: to niezdolny młody człowiek"? - pyta w komedii Janusza Morgensterna "Jutro premiera" dyrektor teatru grany przez Aleksandra Bardiniego. Byłoby to nawet zabawne, ale niech miarą problemu będzie list aktorki, który ukazał się w niedawnym numerze Biuletynu ZASP: "Po 6 latach pracy w jednym miejscu jestem jednocześnie za stara, by ją kontynuować, ale bardzo młoda, by próbować gdzie indziej". Ta stara młoda aktorka ma 28 lat. Jest o czym dyskutować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki