Rozlewające się plamy żółtawej cieczy i gryzący zapach moczu. Tak wyglądała w ostatnich dniach płyta podziemnego dworca autobusowego Łódź Fabryczna. Powodem było przerwanie rury prowadzącej z toalety.
Pasażerowie, którzy w weekend odjeżdżali autobusami z Łodzi Fabrycznej, musieli zatykać nosy.
- W sobotę wieczorem czekałem na dworcu na Flixbusa. A w tym czasie z sufitu kapała uryna. Nikt na to nie reagował - relacjonuje pan Paweł z Łodzi. - To dyskomfort dla podróżnych, ale też fatalna wizytówka naszego miasta - denerwuje się łodzianin.
Nad miejscem z którego kapała śmierdząca ciecz znajduje się dyżurka dla personelu oraz toaleta. Wczoraj na jej drzwiach znalazła się kartka od obsługi dworca. „Zalewacie państwo dworzec autobusowy. Proszę o niekorzystanie z toalety” napisał monitoring dworca.
CZYTAJ DALEJ >>>>
W niedzielę zalaną cześć dworca odgrodzono taśmą. W poniedziałek rano odgrodzona część była już dużo większa. Zajmowała kilkadziesiąt metrów kwadratowych.
Teren z dworcem autobusowym, na którym znajduje się feralna toaleta należy do Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi. Dlatego PKP S.A. odsyła do ZDiT-u.
- Jest nam przykro, że miasto nie dba o swoją część kanalizacji, bo skutki nas też dotykają - słyszymy na dworcu.
Tomasz Andrzejewski, rzecznik prasowy ZDiT przyznaje, że doszło do usterki kanalizacji. - Nastąpiło wypięcie rury, zostało to zgłoszone gwarantowi i już naprawione - zapewniał wczoraj po południu.
Rozlewająca się kanalizacja to kolejna już awaria na stosunkowo nowym dworcu Łódź Fabryczna. Dworzec został otwarty w grudniu 2016 r. Choć kosztował niemal 1,8 mld zł, regularnie są z nim problemy.