Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Mój rower" [RECENZJA DVD]

DP
ITI Cinema
Jeżeli nasze pojęcie o polskim kinie budują tzw. komedie, które śmieszą tylko ich autorów i są kompromitacją gustu oraz mocne, choć nieco jednowymiarowe kino w stylu Smarzowskiego, to jesteśmy zaiste ubogimi ludźmi. Bo pominięcie w świadomości twórców tak oryginalnych i subtelnych, jak Piotr Trzaskalski, upośledza naszą skalę doznań w sposób nieodwracalny.

Mój rower

reż. Piotr Trzaskalski
ITI Cinema

Trzy pokolenia mężczyzn, trzy trudności. Włodek, były muzyk podchodzący do życia z żartobliwym dystansem, jego syn Paweł, robiący światową karierę pianista oraz wnuk Maciek, na razie zbuntowany, ale jeszcze wszystko przed nim. Trudno ich nazwać najbardziej budującym przykładem męskiego ramienia rodziny: nie są sobie oddani, żyją w oddaleniu, więcej o sobie nie wiedzą niż wiedzą. Pogrążyli się w swoich światach, noszą w sobie nieutulone żale, ale przecież kochają się. Tak trudno, po męsku. I choć myśleli pewnie, że nigdy już się tak nie stanie (a może jedynie odwlekali ten moment), okoliczności zmuszą ich do spędzenia kilku dni wspólnie, i to w podróży. A jak wiadomo, z podróży już się nie wraca takim samym. Przynajmniej w kinie...

Trzaskalski budując swą opowieść wokół najbardziej oczywistych figur w męskim świecie - dziadka, ojca i wnuczka - uniknął banału, ujmując prawdy, które w różnym stopniu dotykają każdego. Trzej faceci, najbliżsi sobie, poprzez różne koleje losu, postawy, hierarchie i wybory oddalają się. Było tysiące razy, ale ponieważ bywa to bliskie niemal każdemu, ciągle działa. I to niezależnie od płci.

Reżyser zrobił film, który bezszelestnie uwodzi widza. Pomogło w tym znakomite poprowadzenie aktorów. Pełnię tej sztuki ogniskują Artur Żmijewski i Witold Dębicki, dzielnie im partneruje Krzysztof Chodorowski. Pięknie na tym tle, dlatego, że ani przez chwilę nie udaje aktora, wypada Michał Urbaniak. Muzyk, w roli byłego muzyka, jest na ekranie szczerze i odważnie. Nie boi się pokazać ciała, które zmaga się z wiekiem, choć dusza jeszcze gra i słyszy najpiękniejsze dźwięki. Bardzo bezpośrednia identyfikacja z postacią.

"Mój rower" to nie jest film, który ma nas przewrócić do góry nogami i rozerwać bebechy. To raczej skromne przypomnienie: czas działa zawsze na naszą niekorzyść. I choć to wszystko, co widzisz jest ci znane, doskonale też w podobnych sprawach potrafisz doradzić innym, to najtrudniej jest uporać się z tym u siebie. A przecież nikt tego za ciebie nie zrobi. Siła filmu Trzaskalskiego bierze się z jego prostoty i czystości. I wiary w to, że być może najważniejsze w życiu są relacje, jakie budujemy z innych. W nich nasza nadzieja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki