Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moje miasto to ludzie

Jacek Grudzień
Autor jest dyrektorem i publicystą Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego
Autor jest dyrektorem i publicystą Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego Polskapresse/archiwum
Tydzień temu się rozmarzyłem, pisząc o tym jak popularny mógłby stać się szlak śladami filmów powstających w Łodzi. Każdy zna czołówkę "Stawki większej niż życie" na pamięć i chciałby zobaczyć na przykład jak wygląda miejsce gdzie kręcono scenę zastrzelenia uciekającego partyzanta.

Może nadszedł dobry czas, żeby zebrać dotychczasowe pomysły i spróbować je zrealizować - także ze względu na pamięć o Stanisławie Mikulskim, dla którego Łódź nigdy nie przestała być ważnym miastem.

Wyobrażałem sobie także odtworzenie słynnej Honoratki przy Moniuszki, tak żeby turyści z całego świata szukali miejsca gdzie mnóstwo czasu spędzali wielcy ludzie wielcy ludzie kina i rodziły się pomysły filmów, które zna niemal każdy Polak. Czytelnicy bardzo szybko wypomnieli mi, że jest wiele osób, które dbają i dbały o pielęgnowanie pamięci po Honoratce. Ale cóż szkodzi pomarzyć o tym, że to miejsce może być tak popularne jak na przykład kawiarnia Franza Kafki w Pradze.

Łodzi nie brakowało wizjonerów, którzy potrafili wprowadzać w życie projekty, wydawać by się mogło, abstrakcyjne. Tylko, jak zazwyczaj bywa, szybko o nich zapominano. I zamiast uczyć się od nich próbowano wymyślać na przykład promocję miasta od nowa.

Dziś fakt, że łódzkie fabryki, takie miejsca jak Księży Młyn, są wielkim skarbem miasta, jest oczywisty. Sądzę, że nie ma człowieka, który by to kwestionował. Ale trzydzieści, czterdzieści lat temu łódzkie kamienice, fabryki nie kojarzyły się z czymś przyjemnym. Wyznacznikiem statusu społecznego było mieszkanie w bloku z wielkiej płyty, kamienica z secesyjnymi wnętrzami.

To nie był powód do domu. Powszechne było zamalowywanie pięknych elementów wnętrz farbą olejną. Tak zwana lamperia stała się uznanym standardem. Często zdarzało się, że ludzie niszczyli wspaniałe meble pamiętające czasy fabrykantów, a dziś warte majątek, żeby zrobić miejsce na meblościanki, błędnie przez niektórych nazywane kredensami, bo kredensy często będące małymi dziełami sztuki "szły na przemiał".

Właśnie w tych czasach miejski konserwator zabytków Antoni Szram skatalogował łódzkie zabytki zupełnie wbrew panującym trendom. Czy bez tej pracy Łódź wyglądałaby dziś jak wygląda?

Wątpię. Możemy tylko się zastanawiać jakie budynki zniknęłyby z mapy miasta. Antoni Szram wymyślił i stworzył Muzeum Miasta i to w czasach gdy dzieci w szkołach uczyły się, że historia ich miasta to lata wyzysku klasy robotniczej przez fabrykantów-krwiopijców, o których nawet nie ma co wspominać, a dobre czas zaczęły się wraz z manifestem PKWN.

Do osiągnięć Szrama należy także Muzeum Kinematografii. I tu długo można by jeszcze wymieniać. A przyznam, że od lat nie słyszałem, żeby ktoś odnosił się do Szrama jako swojego mistrza. Może dlatego, że nigdy o coś takiego nie zabiegał. Zresztą patrząc na jego osiągnięcia dla miasta łatwo stwierdzić - nie musi. Wspominałem tydzień temu o Fundacji Ulicy Piotrkowskiej.

Może rok jej jubileuszu jest także okazją do przypomnienia fenomenu jej działania, który sprawił, że Piotrkowska stała się najpopularniejszą ulicą w Polsce. A takie miejsca jak Łódź Kaliska mogły by znajdować się na "szlaku" kultowych miejsc takich jak "Honoratka".

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki