Do tragedii doszło w nocy z 9 na 10 września 2013 roku w mieszkaniu małżeństwa Ewy i Ryszarda J. przy ulicy Milionowej w Łodzi. Około godz. 0.45 ich 18-letnia córka Oliwia obudziła się, weszła do dużego pokoju i zamarła na widok ojca, leżącego w kałuży krwi na podłodze. "Co się stało?!" - spytała matki, ale ta była tak wstrząśnięta, że odparła tylko: "Co ja mam robić?".
Dziewczyna wezwała pogotowie i wyszła z domu. Udała się do siostry Gabrieli. Opowiedziała jej, co się stało, po czym zadzwoniła do brata Karola z prośbą, by pojechał do mieszkania rodziców i ustalił, co się tam wydarzyło. Gdy brat znalazł się w mieszkaniu, zastał sanitariuszy, którzy opatrzyli ciężko rannego ojca i zawieźli go do pobliskiego szpitala im. Jonschera. Karol J. też tam pojechał, aby zawieźć ojcu dowód osobisty, po czym wrócił do mieszkania i zastał policjantów, zatrzymujących i wyprowadzających matkę.
Jeden z funkcjonariuszy udał się do szpitala i za zgodą lekarza porozmawiał z pacjentem. Ten mu opowiedział, że gdy się obudził w łóżku około godz. 23, żona podeszła do niego i zaczęła zadawać ciosy nożem. Lekarze stwierdzili, że było to sześć ciosów, zadanych w brzuch i klatkę piersiową. Rozmowę trzeba było kończyć, bo lekarze przystąpili do operacji. Niestety, nie udało im się uratować Ryszarda J., który zmarł tej samej nocy o godz. 5.47.
Oskarżona przyznała się do winy. Wyjaśniła, że zaatakowała nożem podczas awantury. Dodała, że żałuje tego, co zrobiła.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?