- Od umów, które ZZKiM zawierał z kierowcami i motorniczymi z MPK, odprowadzał tylko składki zdrowotne. Dwa lata temu tak zatrudnione osoby przepracowały aż 16,2 proc. czasu wszystkich kierowców w MPK. Przewoźnik zaoszczędził, bo nie odprowadził składek ubezpieczeniowych, m.in. emerytalnych - podkreśla Krzysztof Frątczak, szef międzyzakładowej komisji NSZZ "S" w MPK.
Działanie było proste. Gdy brakowało prowadzących ze względu na sporą liczbę dni wolnych, MPK brało ich ze "spółdzielni". Niektórzy kierowcy, chcąc dorobić, znacznie przekraczali dozwolone dzienne normy. Najpierw jeździli na etacie w MPK, a potem w związkowej spółdzielni.
Zgodnie z prawem, od osób zatrudnionych w innej firmie nie trzeba płacić składek na ubezpieczenie społeczne. Jednak Krzysztof Frątczak podkreśla, że działanie takie nie może być celowe, a według niego "ZZKiM i MPK specjalnie omijały prawo pracy poprzez prawo cywilne". Dlatego powiadomił ZUS.