Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MPK zniesie nakaz noszenia kamizelek przez kontrolerów

Agnieszka Magnuszewska
Kontrolerzy nie będą już musieli nosić kamizelek odblaskowych
Kontrolerzy nie będą już musieli nosić kamizelek odblaskowych Grzegorz Gałasiński
Jeszcze pięć dni i kontrolerzy MPK będą mogli zapomnieć o jaskrawych kamizelkach. Od 1 października przewoźnik znosi obowiązek noszenia oryginalnych "mundurków" podczas kontroli. Zresztą przez ostatnie dwa miesiące pracownicy MPK skrzętnie ukrywali kamizelki pod bluzami czy kurtkami. Na widok jaskrawego "mundurka" gapowicze szybko opuszczali tramwaj czy autobus i kontrolerzy tym samym żegnali się z prowizją od mandatów.

Obowiązek noszenia kamizelek odblaskowych z napisem "Kontrola MPK" przewoźnik wprowadził na początku sierpnia. Miał być to dwumiesięczny eksperyment, ale kompletnie się nie sprawdził.

- To pasażerowie domagali się, by kontrolerzy byli oznakowani. Wprowadziliśmy więc kamizelki, jako element służbowego stroju kontrolera, bo było to najszybsze rozwiązanie. Obowiązek ich noszenia spotkał się z różnym odbiorem wśród naszych pracowników. Niektórzy twierdzili, że kamizelki utrudniają pracę, więc je chowali - przyznaje Bogumił Makowski, rzecznik MPK. - Chcemy wprowadzić inny strój służbowy, ale jeszcze nie ma decyzji, jak ma wyglądać. Prowadzimy w tej sprawie konsultacje z kontrolerami - dodaje rzecznik.

Być może powinien być to mundur, jaki noszą kontrolerzy w Sztokholmie. Gapowicze na pewno chętniej przyjmowaliby mandaty od pań "mundurowych" niż ubranych w jaskrawe kamizelki, jak drogowcy. Jedno jest pewne, szacunku do kontrolerów nowy element stroju nie zwiększył. Tym bardziej że czasem o niego naprawdę trudno.

- Dostałam w poniedziałek mandat za to, że miałam skasowany bilet - oburza się pani Anna, studentka.

Pasażerka wsiadła do tramwaju linii nr 13 około godz. 15. Skasowała całodobowy bilet, który wcześniej kupiła w kiosku. Kilka przystanków dalej podszedł do niej kontroler i stwierdził, że bilet nie jest ważny.

- Powiedziałam grzecznie, że bilet skasowałam przed chwilą. Zresztą widać, że jest nowy. Mało tego, tramwaj stał na przystanku kilka minut, więc gdybym nie miała biletu, mogłabym spokojnie wysiąść, zanim podeszliby do mnie kontrolerzy - zaznacza studentka. - Panowie sprawdzili kasowniki i okazało się, że wszystkie działały. Jednak wymienili spojrzenia między sobą i nie pokazali mi, jaka data widnieje na ich bilecie. Wiedziałam, że coś jest nie tak, ale akurat jechałam na egzamin i pomyślałam, że przez roztargnienie pokazałam im stary bilet, a nowy zgubiłam.

Jednak po powrocie do domu studentka jeszcze raz sprawdziła bilet. Widniała na nim styczniowa data i cena obowiązująca od wiosny. - W styczniu całodobowy bilet ulgowy kosztował 4,8 zł, a nie 5,5 zł - zaznacza pani Anna. - Zresztą mam telefony do trzech świadków, którzy widzieli, jak kasowałam bilet po wejściu do tramwaju.

MPK zaprasza panią Annę do swojej siedziby. - Na pewno musimy wyjaśnić tę sprawę, bo wydaje się co najmniej dziwna - mówi Bogumił Makowski.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki