Obowiązek noszenia kamizelek odblaskowych z napisem "Kontrola MPK" przewoźnik wprowadził na początku sierpnia. Miał być to dwumiesięczny eksperyment, ale kompletnie się nie sprawdził.
- To pasażerowie domagali się, by kontrolerzy byli oznakowani. Wprowadziliśmy więc kamizelki, jako element służbowego stroju kontrolera, bo było to najszybsze rozwiązanie. Obowiązek ich noszenia spotkał się z różnym odbiorem wśród naszych pracowników. Niektórzy twierdzili, że kamizelki utrudniają pracę, więc je chowali - przyznaje Bogumił Makowski, rzecznik MPK. - Chcemy wprowadzić inny strój służbowy, ale jeszcze nie ma decyzji, jak ma wyglądać. Prowadzimy w tej sprawie konsultacje z kontrolerami - dodaje rzecznik.
Być może powinien być to mundur, jaki noszą kontrolerzy w Sztokholmie. Gapowicze na pewno chętniej przyjmowaliby mandaty od pań "mundurowych" niż ubranych w jaskrawe kamizelki, jak drogowcy. Jedno jest pewne, szacunku do kontrolerów nowy element stroju nie zwiększył. Tym bardziej że czasem o niego naprawdę trudno.
- Dostałam w poniedziałek mandat za to, że miałam skasowany bilet - oburza się pani Anna, studentka.
Pasażerka wsiadła do tramwaju linii nr 13 około godz. 15. Skasowała całodobowy bilet, który wcześniej kupiła w kiosku. Kilka przystanków dalej podszedł do niej kontroler i stwierdził, że bilet nie jest ważny.
- Powiedziałam grzecznie, że bilet skasowałam przed chwilą. Zresztą widać, że jest nowy. Mało tego, tramwaj stał na przystanku kilka minut, więc gdybym nie miała biletu, mogłabym spokojnie wysiąść, zanim podeszliby do mnie kontrolerzy - zaznacza studentka. - Panowie sprawdzili kasowniki i okazało się, że wszystkie działały. Jednak wymienili spojrzenia między sobą i nie pokazali mi, jaka data widnieje na ich bilecie. Wiedziałam, że coś jest nie tak, ale akurat jechałam na egzamin i pomyślałam, że przez roztargnienie pokazałam im stary bilet, a nowy zgubiłam.
Jednak po powrocie do domu studentka jeszcze raz sprawdziła bilet. Widniała na nim styczniowa data i cena obowiązująca od wiosny. - W styczniu całodobowy bilet ulgowy kosztował 4,8 zł, a nie 5,5 zł - zaznacza pani Anna. - Zresztą mam telefony do trzech świadków, którzy widzieli, jak kasowałam bilet po wejściu do tramwaju.
MPK zaprasza panią Annę do swojej siedziby. - Na pewno musimy wyjaśnić tę sprawę, bo wydaje się co najmniej dziwna - mówi Bogumił Makowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?