Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Musi powstać Republika Sztuki

Łukasz Kaczyński
Dyskusja podczas łódzkiego festiwalu. Od lewej: reżyser Krystian Lupa, krytyczka sztuki Anda Rottenberg oraz Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu
Dyskusja podczas łódzkiego festiwalu. Od lewej: reżyser Krystian Lupa, krytyczka sztuki Anda Rottenberg oraz Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu Katarzyna Chmura/materiały Teatru Powszechnego
Emocjonujaca debata o statusie artysty na 20. Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Wśród gości: Krytian Lupa, Olgierd Łukaszewicz, Anda Rottenberg, Krzysztof Mieszkowski.

Punktem wyjścia do dyskusji była "Wycinka" w reż. Krystiana Lupy, okrzyknięta jednym z najważniejszych spektakli dekady, która zaczęła 21. Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w łódzkim Teatrze Powszechnym. Pełne wściekłości przedstawienie uderza w indolentnych urzędników, którzy przywilejami korumpują artystów. Taki stan w latach 80. w Austrii opisał Thomas Bernhard. Podobny rak toczy kulturę polską dziś, w dobie gospodarki kapitalistycznej i neoliberalnej partii rządzącej, od czego wyszedł prowadzący panel Jacek Żakowski.

W debacie znalazł się też, jak rzekł "z przypadku", prof. Jan Hartman, wyrzucony z Ruchu Palikota wykładowca filozofii. Stwierdził m.in., że nasze czasy niczym nie różnią się od dawnych, bo i Platon narzekał, że ludzie wolą niewymagającą sztukę. Zbił ten argument Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu, gdzie powstała "Wycinka". - Obchodzimy 250-lecie teatru publicznego. Jego ojciec, Wojciech Bogusławski, stawiał przed sobą cele artystyczne, społeczne, patriotyczne - mówił dyrektor, którego władze Dolnośląskiego chciały niedawno odwołać (obronił go sprzeciw środowiska, ZASP i mediów). Przyznał, że dziś, w niby światlejszej Europie, teatr jest w stanie zagrożenia i chronicznego niedofinansowania. Jako przykłady podał nie tylko Wrocław, ale i kryzys łódzkiego Teatru im. S. Jaracza. Źródłem takiej "cenzury ekonomicznej" jest według niego doktryna polityczna zadekretowana w 1989 r., która za cel ma zysk ekonomiczny. - Nas, artystów, głównie obchodzi wypracowanie zysku społecznego - mówił. - Jeśli państwo odbierze nam to prawo, zapisane w Konstytucji, możemy mieć pewność, że to koniec próby tworzenia społeczeństwa obywatelskiego. Walczymy tu o jakość i kształt demokratycznego społeczeństwa. A mamy do czynienia z konsekwentnymi gestami, na przykład ustawa o szkolnictwie wyższym konsekwentnie eliminuje z przestrzeni intelektualnej filozofię i historię. Teatr i galeria winny być miejscem oporu wobec hegemona, społeczeństwa. Robię teatr dla publiczności, ale też przeciwko niej - przyznał Mieszkowski.

- Teatr żywy i wystawa w galerii to u nas miejsca elitarne. Powszechnie to zaś chodzi się do kina i ma się internet - mówiła Anda Rottenberg, wieloletnia szefowa galerii "Zachęta". - Mieścimy się w niszy, w granicach błędu statystycznego, więc politycy nie traktują nas jako celu wyborczego.

- Jestem tu, by pokazać artystom, że muszą się łączyć. Bo w obywatelskiej debacie ze światem, w którym decyduje nasz demokratycznie wybrany mecenas, a rozproszony z uwagi na szczeble samorządu, trzeba mówić innym niż w teatrze językiem - zaczął Olgierd Łukaszewicz, aktor, prezes Związku Artystów Scen Polskich.

Sam Żakowski skrytykował swoje środowisko, urzędników i twórców, że "wpadli w obłęd: czy kultura się opłaca i przekłada na Produkt Krajowy Brutto", co udowadniano na różnych kongresach. - Obliczaliśmy, że PKB rośnie, ale gdybyśmy inaczej ustawili czynniki, pewnie by nie rósł - mówił, na finał parafrazując myśliciela Michaela Sandela: dla życia "sztuka jest ważna, bo jest ważna".

- Oddziaływanie "tworów duchowych" na naszą ewolucję humanistyczną jest ukryte - podjął Lupa. - Nikt u nas nie dostrzega powodów dobrego prosperowania wielu miast i metropolii. A są prężne, bogate i przyciągają migrantów także dlatego, że dbają o kulturę.

- Mieliśmy kiedyś spotkanie z panem prezydentem Komorowskim, był tam i pan Lupa. Mogliśmy o naszych sprawach mówić trzy minuty gdy prezydent był na sali i kolejne trzy w drugiej turze, gdy wyszedł- przypomniał Łukaszewicz, wywołując śmiech niedowierzania na sali. - W ostatniej chwili dyrektor Mieszkowski zatelefonował do mnie: mów o paragrafie 12. ustawy o prowadzeniu działalności kulturalnej, w tym o obowiązkach samorządowców wobec ich instytucji.

- Nie ma w Polsce modelu finansowania sztuki i kultury- mówi Mieszkowski. - Tylko dlatego, że ogłosiliśmy, że nie mamy kasy na "Wycinkę", minister i prezydent Wrocławia trochę rzucili. To chore. Teraz na krechę robimy "Dziady", co władz nie obchodzi. Kolejny raz zadłużam Teatr i będą to robił aż ich przekonam lub spadnę z tego za przeproszeniem fotela.

Jan Hartman postulował, że publiczne mówienie, że władza nie rozumie i że nie ma pieniędzy, obniża godność tego środowiska w oczach społeczeństwa.

- Mecenat państwowy to tylko element systemu. Jest i mecenat prywatny, są pieniądze za bilety. Radzę szukać sprzymierzeńców wśród milionerów- mówił budząc salwę śmiechu. - Jeśli się z nimi wypije morze wódki, to może dadzą więcej...

- Kulczyk zapomniał przyjść na nasze spotkanie - ripostował Mieszkowski. Zapytamy przez Łukaszewicza: ile procent sponsorów prywatnych w Niemczech finansuje kulturę, Hartman strzelił, że 15 procent. A jest to tylko... trzy procent.

- Sytuacja jest katastrofalna i nie jesteśmy w stanie utrzymać tego jako sekretu - dodał Lupa. - Nie mamy broni, możemy tylko zrobić szum, czy jak się mówi, smród, choć może należałoby wymagać od nas wyższej klasy.

Dyrektor Mieszkowski dodał: - Dzisiejsza sytuacja to konsekwencja stosunku do kultury wszystkich rządów, z rządem SLD na czele, który był najbardziej rynkowy. Miejsca na kulturę w tym myśleniu nie było i pewnie nie będzie, dlatego jeśli nie powołamy czegoś na kształt Państwa czy Republiki Sztuki, to za kilka lat będziemy w Unii Troglodytów, bo Unia Europejska też nie jest zainteresowana przywróceniem miejsca kulturze.

Takie państwo proklamować chciał w Łodzi Jacek Żakowski, ale zapał studzili Rottenberg (wskazała, że już powołano Obywatelskie Forum Sztuki Współczesnej) i Łukaszewicz, przeciwny mnożeniu bytów.

- W dzieleniu się jesteśmy jako Polacy mistrzami. Niemcy mają zaś organizację widzów, która obejmuje cały kraj i gwarantuje sprzedaż 35 milionów biletów, pomaga zdobyć dotacje - mówił Łukaszewicz dodając, że aktorzy często nie wiedzą po co jest ZASP. Warto jednak, by po dyskusji autorytetów pozostało coś więcej niż "odhaczony" punkt festiwalu. Festiwal to publiczność, a ta powinna bronić tego, co dla niej powstaje.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki