Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Musical „Miss Saigon” w Teatrze Muzycznym w Łodzi. Niezły sajgon! - recenzja musicalu „Miss Saigon”

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Premiera musicalu „Miss Saigon” jawi się jako wejście Teatru Muzycznego w Łodzi na  kolejny szczyt! CZYTAJ DALEJ >>>>
Premiera musicalu „Miss Saigon” jawi się jako wejście Teatru Muzycznego w Łodzi na kolejny szczyt! CZYTAJ DALEJ >>>>Michał Matuszak
Premiera musicalu „Miss Saigon” jawi się jako wejście Teatru Muzycznego w Łodzi na kolejny szczyt: tak skomplikowanego technologicznie przedsięwzięcia, w którym bierze udział 110 artystów jeszcze na tej scenie nie było. Teraz z góry warto się rozejrzeć, co dalej.

Musical „Miss Saigon” Claude’a-Michela Schönberga i Alaina Boublila (autorów „Les Misérables”) skonstruowany jest według najznakomitszych prawideł gatunku: sceniczny żywioł łączy się tu ze wzruszeniem i wyciskaniem Rzeki Czerwonej łez. Energetyczna, niosąca duże możliwości interpretacji muzyka zawiera świetne songi, dające solistom szanse na popisy zrywające publiczność do burzy braw. Do tego wyraziste role, młodość, miłość, nadzieja, rozpacz, konflikt dobra i zła, wielka historia jako tło. Taki materiał trudno zepsuć. I sukces, czego dowodzi łódzka inscenizacja, można odnieść nawet nie próbując go uwspółcześnić.

Akcja „Miss Saigon” rozpoczyna się w 1975 roku w jeszcze ogarniętym wojną Wietnamie, gdzie krwawy poligon (warto przypomnieć, że trwające prawie dwadzieścia lat walki pochłonęły przeszło trzy miliony ofiar) urządziły sobie największe polityczne systemy drugiej połowy XX wieku - komunizm oraz kraje związane z demokracją amerykańską. Dzisiaj tamte wydarzenia oraz będące ich następstwem rządy „czerwonych” w Wietnamie wymieszały się z innymi dramatami trudnego minionego stulecia, a sposób ich przedstawienia w dziele Schönberga i Boublila nieco już trąci myszką. Dlatego ambitną pracę wykonał Andrzej Ozga dokonując (we współpracy z Elżbietą Woźniak) współczesnego w stylu i języku tłumaczenia „Miss Saigon”. Nie w pełni nowemu duchowi poddał się reżyserując przedsięwzięcie Zbigniew Macias, który przygotował widowisko pełne animuszu, zarazem tradycyjne w formie, zaadresowane głównie do widowni ceniącej bezpieczne rozwiązania. Pozwolił przy tym wybrzmieć narracji, dał swobodę solistom, uwypuklił emocjonalną warstwę widowiska, zadbał o ozdobniki, kaskaderów i motocyklistów.

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

Symfoniczny rozmach nadał muzyce znakomicie prowadzący orkiestrę, chór i solistów Maciej Pawłowski. Zadanie było tym trudniejsze, że powiększony skład muzyków nie mieścił się w orkiestronie i został umieszczony w sali prób, poza sceną stanęli też chórzyści (których akurat trochę w tym „sajgonie” na deskach brakowało). Dźwięk był więc transportowany na widownię dzięki całej gamie urządzeń - wykonano kolosalną pracę, by osiągnąć dobry efekt, choć dało się odczuć, że inwestycje w sprzęt są jeszcze potrzebne, by osiągnąć ideał (np. gdyby chór śpiewał w języku wietnamskim, nie stanowiłoby to wielkiej różnicy w zrozumieniu, o czym).

Łódzka „Miss Saigon” otrzymała świetną, łatwo i dynamicznie przenoszącą widzów pomiędzy poszczególnymi planami scenografię Grzegorza Policińskiego. Do tego mamy solidne i - co jak sądzę ma wyjątkowe znaczenie dla wykonawców - wygodne kostiumy Zuzanny Markiewicz oraz pasująca do konwencji inscenizacji, acz chwilami niespełnioną choreografię Joanny Semeńczuk.

Największą moc przedstawieniu nadają jednak soliści: to pierwszorzędny, efektowny cast (przy którym jednak nie musimy zapominać, iż w zespole „Muzycznego” są ciągle klasowi wokaliści), windujący łódzki teatr do czołówki musicalowych scen kraju. W premierowej obsadzie show kradnie Tomasz Steciuk jako Szef, ale to i błyskotliwie napisana postać, i olbrzymie doświadczenie artysty, i jego duże umiejętności, i sceniczna żywiołowość, no i rola, z którą miał już do czynienia.

Gigantyczny potencjał zaprezentowała 18-letnia Joanna Gorzała jako Kim. To atrakcyjny głos, wielki talent, olbrzymie zaangażowanie, odwzajemniona miłość do sceny. Gdy młoda aktorka nabierze doświadczenia, zacznie z większą świadomością używać swoich wokalnych możliwości (nie wszystko trzeba wykrzyczeć, co i „góry” uczyni ładniejszymi), powinna być gwiazdą muzycznych teatrów. Świetnym dla niej partnerem jest Marcin Franc jako Chris - mocno już rozśpiewany solista, dający swej postaci iskrę i mnóstwo życia. Między tą parą na scenie panuje autentyczna chemia, ich wspólne sceny tchną naturalnością. Najwyższej jakości profesjonalizm pokazała Edyta Krzemień jako Ellen, trafionym w punkt Johnem jest Marcin Jajkiewicz, który potrafi sprawić, że widzowie go uwielbiają, wspaniale wykorzystała sposobność do poruszenia słuchaczy Katarzyna Łaska w partii Gigi, porywająco jako Thuy wypadł Marcin Sosiński.

Teatr Muzyczny w Łodzi od kilku lat wykonuje fantastyczną pracę niwelowania zaległości swojej publiczności w obcowaniu z klasyką światowego musicalu. Ale może nadszedł już czas na sięgnięcie po świeży, nowoczesny tytuł...

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki