A wyniki „śledztwa” pokazał w paśmie śniadaniowym swej stacji. Wizytą pana Filipa podnieciły się niektóre media i teraz już wiemy, że mamy luz i dystans do tego, co o nas myślą, a w ogóle to inwestujemy na potęgę i dbamy o kulturę (serio!). Bardzo dziękujemy i zapraszamy znów. Przy kolejnej ważnej okazji.
O innym przybyszu pisze w „Polityce” Krzysztof Siwczyk. O „Brodaczu z Łodzi”, łodzianinie z Łasku, Zdzisławie Jaskule, co lat temu dwadzieścia odrzucił szansę przeprowadzki do Warszawy i został tu, a w poniedziałek spoczął w Alei Zasłużonych na Dołach. Żegnało go kilkaset, jeśli nie tysiąc bliskich mu osób. Był „ucieleśnieniem tego, kim chciałem być w literaturze” - pisze Siwczyk. „Nie poznałem nigdy ludzi równie gościnnych i otwartych na nowe” - dodaje o Jaskule i jego żonie Sławie Lisieckiej, która z pomocą męża weszła na szczyty translatorstwa literatury niemieckiej. To musiało trwać, jak wszystko, co ma wartość.
Mamy jeszcze kilku tłumaczy literatury (Jerzego Jarniewicza, Macieja Świerkockiego, Michała B. Jagiełłę) tworzących nieduże, ale znakomite środowisko. Każdy z nich latami robił swoje: budował warsztat i pozycję, wykorzystywane dziś przez Łódź w sposób niedostateczny. Łódź, wciąż geszefciarska w duchu, woli kupić czyjś dorobek i pomysł (zwłaszcza jeśli zapewni brawka i miraż wielkości) niż wykorzystać własny. Świadczą o tym też ci wartościowi łodzianie, którzy szczęścia musieli szukać daleko stąd, bo miejsce było potrzebne dla kogoś „swojego”. Oni też są naszą „wizytówką”, więc niech się nikt nie oburza, gdy do Łodzi trafia informacja zwrotna, a ktoś, jak Bogusław Linda, stojąc dziarsko przed dziennikarzami nie cofa swych słów, a jeszcze piętnuje polskie kompleksy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?