Podczas mrozów stawy pokryła kilkunastocentymetrowa warstwa lodu. Wykorzystali to łyżwiarze, którzy stworzyli tam dzikie lodowisko. Jeżdżą nadal, choć lód powoli się topi. W sobotę po stawie ślizgała się para młodych ludzi. Ciągnęli ze sobą wózek z kilkumiesięcznym niemowlęciem. W niedzielę na taflę weszli rodzice z dziećmi w wieku szkolnym. I kilkanaście innych osób.
- Jeździmy tu całą zimę. Jest płytko, choć w południe lód już rozmarza - mówiła jedna z łyżwiarek. - Jeżdżą nielegalnie. My organizujemy lodowiska sztuczne - mówi Janusz Kopeć, dyrektor MOSiR, który zajmuje się stawami. - Wywiesiliśmy też informacje o zakazie wchodzenia na lód. Jeśli pracownicy kogoś zobaczą, wypraszają - dodaje.
Jak zapewnia dyrektor Kopeć, niebezpieczeństwo nie jest jednak duże, bo w najgłębszym miejscu staw ma zimą ok. 80 cm. w lodzie są jednak wykonane przez wędkarzy przeręble.
Dr Tomasz Jurczak, z Katedry Ekologii Stosowanej UŁ, który zajmuje się rekultywacją Arturówka ocenia, że głębokość stawów zimą może sięgać do 1,20 m. - To wystarczy, by doszło do tragedii. Przy minus 20 stopniach sam bym polecał taką zabawę, ale nie teraz. Nikt z jeżdżących nie wie, jaka jest struktura lodu ani jak w danym miejscu jest głęboko - dodaje.
Ale mało kogo to zniechęca. - Dwa lata temu na najgłębszym, nie spuszczanym stawie widzieliśmy ślady opon. Swoje ścieżki mają też narciarze biegowi - mówi Tomasz Jurczak.
Tymczasem, jak tłumaczy Leszek Wojtas ze Straży Miejskiej, nie ma przepisów zabraniających ślizgania się na dzikich lodowiskach. - Za kąpiel w niedozwolonym miejscu grozi do 500 zł mandatu. Gdy ktoś wchodzi na lód, nie mamy jak go ukarać, możemy najwyżej przepędzić - dodaje Wojtas.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?