Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na ogórki najlepsze Detroit i Łódź

Jacek Grudzień
Jacek Grudzień
Jacek Grudzień Krzysztof Szymczak/archiwum Dziennika Łódzkiego
W połowie lipca pisałem państwu, że sezon ogórkowy w mediach to głównie kwestie ogólnopolskie tak jakby w Polsce nic się nie działo. A przecież w regionach - także w łódzkim - kipiało życie. Ciekawych informacji lokalnych latem tego roku można znaleźć naprawdę dużo.

W ostatnim czasie Łódź stała się elementem ogólnopolskiego sezonu ogórkowego. Łatwo było przewidzieć, że po publikacjach dotyczących bankructwa amerykańskiego miasta Detroit będzie szukany polski kontekst upadku jednej z największych przemysłowych aglomeracji w świecie. Porównanie z kilku powodów łatwo było odnaleźć.

Amerykańskie miasto było utożsamiane z jednym przemysłem - samochodowym, a Łódź to włókiennicza potęga. I dzięki temu mamy kolejny serial z cyklu : czy Łódź upadnie. Żeby państwo nie mieli wątpliwości nie zamierzam w tym miejscu pisać jakim to jesteśmy kwitnącym miastem, jak jest cudownie, bo problemów mamy dużo więcej niż wiele innych polskich dużych miast.

Dyskusje były, wniosków brak

Po raz kolejny zastanawiam się jednak jak to się dzieje, że Łódź jest polskim dyżurnym "chłopcem do bicia", że tak łatwo my, łodzianie ulegamy katastroficznym wizjom. Od początku mojej kariery dziennikarskiej pamiętam, że debaty i porównania Łodzi do innych miast i regionów dotyczyły porażek i spektakularnych upadków. To nie byłoby jeszcze takie złe gdyby nie to, że trudno odszukać wnioski jakie po tych dyskusjach zostały wyciągnięte.

Teraz po raz kolejny dyskutujemy o tym, o czym już rozmawialiśmy wielokrotnie. Nie sądzę, żeby padło coś bardziej odkrywczego w tej sprawie niż to, o czym mówiono podczas wizyty amerykańskich filmowców porównujących Detroit i Łódź.

Łódź od lat jest "chłopcem do bicia" i jakoś nie potrafi sobie z tym problemem poradzić. Jedną z przyczyn porażki jest to, że - jak chyba żadne inne miasto w Polsce - kibicujemy złym wiadomościom o Łodzi, czyli o sobie. Szkoda, że nie uczyliśmy się od Ślązaków w latach 90-tych jak zabiegać o fundusze na upadający wielki przemysł. Kopalnie dostawały wielką pomoc od państwa, Łódź i włókiennictwo nie dostały nic.

A jednak ludzie związani z tym bardzo zagrożonym przemysłem tworzyli firmy odbudowywali je, wprowadzali nowoczesne technologie i region łodzki znów należy do polskich potentatów w branży odzieżowej. Tylko mało kto o tym wie, także łodzianie, mimo, że autor tej rubryki wielokrotnie o tym przypomina.

Może takie wakacyjne porównania Łodzi do Detroit są dobrą okazją do tego, żeby przypomnieć historię miasta, które - pozostawione samo sobie podczas zmian ustrojowych - dało jednak radę i przedsiębiorczy ludzie w nim mieszkający udowodnili poli- tykom, że niepotrzebnie ogłaszają upadek Łodzi tekstylnej.

Po co to wszystko?

Wielokrotnie o tym pisałem: Łodzi cały czas brakuje merytorycznej dyskusji o przyszłości. Może właśnie teraz jest dobra okazja, żeby mówić o tym co dają nam wielkie inwestycje infrastrukturalne? Warto by było - bez krzyków i zacietrzewienia - zastanowić się nad tymi remontami, które były, są i będą potrzebne i nad takimi, które miastu absolutnie nic nie dają tak jak przywoływany przeze mnie wielokrotnie przykład ulicy Rudzkiej.

Może zamiast zastanawiać się nad tym czy skończymy jak Detroit należy jasno pokazać cele jakimie miasto powinno osiągnąć? Jaki ma mieć charakter, jak zamierza wykorzystać swoje atuty i - co najważniejsze - jak ma stać się miastem, które polubią jego mieszkańcy a w Polsce będzie się o nim mówić, to fajne miejsce do życia.

Na razie tak się nie dzieje także z tego powodu, że brakuje konsekwencji w rozmowach o przyszłości Łodzi. Między innymi dlatego tak łatwo nam przypinać łatki złego miasta.

Marzy mi się...

Marzy mi się kampania przygotowana przez miasto, która znów sprawi, że będziemy dumni z ulicy Piotrkowskiej. Że remont przyniesie takie efekty jak ten z lat 90-tych. Na razie więcej mówi się o tym, że brud z nawej nawierzchni nie da się zmyć, że drzewa są nie takie. Czekam na tych, którzy dadzą sygnał inwestorom i turystom, że warto tu być. Na razie nic takiego się nie dzieje. Warto pamiętać, że przy poprzednim remoncie głównej ulicy Łódź była pierwsza, tworząc miejski deptak na miarę Europy. Ogromne wsparcie promocyjne dała Fundacja Ulicy Piotrkowskiej proponując pomysły zabaw plenerowych jakich nikt wcześniej nie proponował.

Teraz jest dużo trudniej, ale warto próbować. Cały czas chcę wierzyć, że w sezonie ogórkowym będzie się jeszcze pisało o fenomenie Pietryny, która powróciła na pierwsze miejsce wśród najatrakcyjniejszych miejsc w Polsce zamiast porównywać nas do kolejnego upadającego miasta.

Jacek Grudzień

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki