Nadia żyła tylko trzy miesiące. Sąsiedzi jej rodziców roztkliwiają się dziś, że ta śliczna dziewczynka była "oczkiem w głowie" taty i mamy, że na spacerach widzieli ją wesołą, a jeśli płakała w nocy - to tak jak wszystkie dzieci. Łódzki MOPS powtarza za swoim pracownikiem socjalnym, że nie było "żadnych przesłanek świadczących o zaniedbaniach w stosunku do dziecka".
Jeżeli się skonfrontuje obie opinie z ustaleniami prokuratury, że dziewczynka miała złamanych sześć żeber, które już się zaczynały goić, że zmarła na skutek rozległych obrażeń głowy, brzmią one co najmniej mało wiarygodnie. To nie był jednorazowy wybuch agresji rodzica, ale dłuższe znęcanie się nad dzieckiem. Dowody maltretowania Nadii są wstrząsające. Warto byłoby zatem poznać "przesłanki", na podstawie których opiekun społeczny uznał, że u Nadii jest wszystko w porządku? Bo argument, że ojciec miał pracę, a matka się uczyła, co miałoby świadczyć, że życie w tej rodzinie toczyło się normalnie, świadczy, że opieka zadowala się powierzchownymi działaniami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?