Nadia z Łodzi walczyła do końca. Pomagała jej cała Polska
7 marca na facebookowych profilu „Wojowniczka Nadia – Podaruj mi życie” ukazał się dramatycznych wpis.
- Odeszłaś cicho, bez słów pożegnania – napisano. -Tak jakbyś nie chciała swym odejściem smucić…Tak jakbyś wierzyła w godzinę rozstania, że masz niebawem z dobrą wieścią wrócić. Z wielką przykrością ze łzami w oczach i bólem serca, informuję że Nasza Nadusia powiększyła grono Aniołków, NADUSIU walczyłaś z całych sił, zjednoczyłaś i rozkochałaś w sobie tysiące serc, a teraz te tysiące serc płaczą za Tobą . Nadusiu za wcześnie.....zdecydowanie za wcześnie pożegnałaś się z Nami . Odpoczywaj Aniołku tam na górze i opiekuj się swoją rodziną i Nami. Nadusiu nie mówimy żegnaj, a do widzenia.
3-letnia Nadia Frontczak z Łodzi urodziła się 18 sierpnia 2019 roku. Gdy jej mama była w 17 tygodniu podczas badania USG usłyszała, że Nadia urodzi się ze złożoną wadą serca pod postacią ubytku przegrody przedsionkowo-komorowej współistniejącej z hipoplazją łuku aorty. Rodzice mieli nadzieje, że uda się zoperować córkę po urodzeniu.
- Nadia po urodzeniu miała długo utrzymujące się podwyższone poziomy bilirubiny, co zaniepokoiło lekarzy. Po dokładnych badaniach scyntygraficznych runęła na nas kolejna druzgocząca wiadomość- wada dróg żółciowych -napisali rodzice Nadii na portalu siepomaga.pl. - Ta diagnoza zdyskwalifikowała nasze maleństwo w dalszym leczeniu. Zabieg Kasai został odwołany. Zamiast niego, dnia 16 września Nadia przebyła paliatywny zabieg metodą Crawforda z bandingiem tętnic płucnych - dodawali.
Potem usłyszeli od lekarzy, że ich dziecko nadaje się tylko do leczenia paliatywnego. Stan Nadii się pogorszył. Nie mogła samodzielnie złapać oddechu. Na oddziale intensywnej terapii została zaintubowana i wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej.
- Błagaliśmy Boga o cud, codziennie przy natarczywym dźwięku monitorów modliliśmy się, by jej nam nie zabierał, my jej potrzebujemy – pisali zrozpaczeni rodzice. - My! Nie Bóg! Mijały tygodnie, a my żyliśmy niczym w letargu. Niespodziewanie wydarzył się cud, o który tak prosiliśmy! Nadia zaczęła wywoływać własny oddech, co doprowadziło do wybudzenia naszego dziecka. Nie mogliśmy w to uwierzyć, byliśmy w tamtym momencie najszczęśliwszymi ludźmi na świecie, nasza mała wojowniczka pokazywała wszystkim, jak bardzo chce żyć i być z nami. Mimo to lekarze i tak nie dawali Nadii zbyt dużo czasu. Dnia 5 grudnia 2019 roku wypisali nas do hospicjum stacjonarnego, gdzie dawali nam ostanie dni bliskości z córką. Jednak nasza malutka cały czas zadziwia wszystkich, z dniem 9 marca 2020 roku wypisano nas z hospicjum stacjonarnego do hospicjum domowego - pisali.
Ratunkiem dla Nadii miała się okazać operacja serca i przeszczep wątroby. Takiego leczenia podjęli się lekarze w Bostonie. Operacja miała kosztować 2 miliony dolarów. Zbiórkę prowadzono na siepomaga.pl. Zaangażowali się w nią ludzie z całej Polski. Udało się zebrać potrzebną kwotę, czyli ponad 5 milionów złotych. Jednak stan Nadusi bardzo się pogorszył...
Zmarła 6 marca. Została pochowana na cmentarzu baptystycznym na Dołach. Pożegnały ją setki puszczonych w górę balonów...
Przypominamy na zdjęciach walkę dzielnej Nadii
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?