Miejsce 7: Tekken
Tekken to jedna z najbardziej kultowych, japońskich bijatyk w historii gier. W formie filmu to więc teoretycznie spełnienie marzeń fanów. Morderczy turniej walki na śmierć i życie, pełen różnorodnych postaci walczących unikalnymi stylami, coś wam przypomina? Fabularnie produkcja jest dość klasyczna i bardzo zbliżona choćby do Mortal Kombat. O ile jednak ekranizacja tej gry pokazała, jak tego typu produkcje powinny wyglądać, o tyle Tekken nie miał tyle szczęścia.
Lore gry Tekken jest bardzo bogate, a postacie występujące w produkcji złożone, jednak w filmie nie ma nic z tych rzeczy. Poza ogólnym zarysem, fabuły tu praktycznie nie ma, a bohaterowie jedynie z nazw i wyglądu rezonują z materiałem źródłowym. Z wyjątkiem głównego aktora, obsada nie grała chyba nawet w teatrzyku szkolnym, a przynajmniej taki poziom prezentuje w tej ekranizacji. Generalnie, strata czasu i wyznacznik, jak nie powinno się ekranizować gier.
Tekken - ekranizacja gry
Miejsce 6: Mortal Kombat 2: Unicestwienie
Skoro już wspomnieliśmy o Mortal Kombat, to często bywa, iż po sukcesie filmu powstaje jego kontynuacja. Tak było i tym razem, ale o ile pierwsza część należy do grona najlepszych ekranizacji, to druga już zdecydowanie zasłużyła na miano jednej z najgorszych w historii gier. Wszystko zrobiono tu bowiem „bardziej”, ale w złym kierunku:
- Bardziej efektowne sceny walki, które okazały się wręcz śmieszne.
- Bardziej przerysowane (choć i tak już bardzo wyraziste) postacie, które pasowałyby bardziej do klasycznych Power Rangers i kompletnie zniekształciły odbiór filmu.
- Do tego widoczny brak odpowiednich nakładów finansowych i umiejętności w kwestii robienia efektów specjalnych.
Wszystko to sprawiło, że film Mortal Kombat 2: Unicestwienie jest kiczowaty i zły.
Mortal Kombat 2: Unicestwienie - ekranizacja gry
Miejsce 5: Max Payne
Max Payne to z kolei film, na który wiele osób czekało i to zarówno fani gier, jak i kinomaniacy. Zapowiadało się bowiem naprawdę dobre kino akcji, z utalentowanym aktorem wcielającym się w głównego bohatera (w tej roli Mark Wahlberg) i na podstawie kultowej serii gier. Tymczasem otrzymaliśmy nie tylko słabą ekranizację gry, ale i zwyczajnie kiepski film akcji. Naciągane wątki i nieudana próba odwzorowania klimatu noire z oryginalnej produkcji wypadły bardzo blado.
W filmie Max Payne zabrakło także charakterystycznej, ale i spójnej z narracją brutalności. Przez to w filmie zabrakło esencji oryginału, która zaspokoiłaby oczekiwania fanów, a niezaznajomionym z produkcją zaserwowano niespecjalne kino akcji, bez żadnej wyrazistości.
Max Payne - ekranizacja gry
Miejsce 4: Far Cry
Nie wiedzieliście, że powstał film Far Cry? O błoga nieświadomości. Niestety muszę zburzyć tę złudną iluzję, bowiem ekranizacja jest i zrobił ją nie kto inny, jak Uwe Boll. Nie mam nic przeciwko wcielającemu się w główną rolę aktorowi (Til Schweiger), ale ten film jest czymś złym na tak wielu płaszczyznach, że ciężko to opisać.
Zacznijmy od tego, że ekranizacja nie ma nic wspólnego z kultową serią. Mamy tu więc opętanego rządzą władzy geniusza zła, który modyfikuje ludzi zmieniając ich w maszyny do zabijania. Do tego piękna i silna kobieta, która chce go powstrzymać i prosi o pomoc nonszalanckiego lekkoducha. Ten oczywiście okazuje się byłym wojskowym, o niezaprzeczalnych zdolnościach w walce.
Far Cry przypomina nie złożone i głębokie tło fabularne z gier, a tysiąc kiepskich i sztampowych filmów. Tylko w tym wypadku, z budżetem na poziomie wyjścia do warzywniaka, co widać na każdym kroku.