Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najlepszy fryzjer świata strzyże w bogatym Kleszczowie

Grzegorz Maliszewski
Fryzjerstwo jest dla mnie trochę jak nałóg. To pasja, bez której nie mógłbym po prostu żyć - mówi Błażej Adamus z Kleszczowa, który w Seulu został Mistrzem Świata Fryzjerów.

Kleszczów, który uznawany jest za najbogatszą gminę w Polsce ze względu na złoża węgla brunatnego i ogromne podatki płacone przez kopalnię i elektrownię Bełchatów, ma jeszcze jedno niezwykłe bogactwo. Są to... utalentowani fryzjerzy. Okazuje się, że w tej niewielkiej miejscowości oddalonej o 30 kilometrów od Bełchatowa, modne fryzury wychodzą spod ręki Mistrza Świata Fryzjerów. Błażej Adamus podczas zawodów w Seulu w pokonanym polu zostawił ponad tysiąc fryzjerów z całego świata.

- Zwyczajnie cieszę się z tego co udało mi się zrobić i mam ogromną satysfakcję, podchodzę do tego wszystkiego na spokojnie - mówi Błażej Adamus. - Czy teraz mogę spocząć na laurach? Absolutnie nie! To dało mi potężnego kopniaka i motywację do dalszego działania.

W rozmowie z fryzjerem z Kleszczowa zwraca uwagę jego skromność. Jest facetem twardo stąpającym po ziemi. Przyznaje, że do wszystkiego doszedł ciężką pracą. Dziś kolejki do jego salonu w Kleszczowie ustawiają się same. Na strzyżenie przychodzą nie tylko klientki z Kleszczowa i okolic, ale też panie z innych miast m.in. z Łodzi, Częstochowy, Katowic czy Warszawy. Kilka tygodni temu do salonu fryzjerskiego Adamusa przyjechała klientka z Berlina, bo chciała koniecznie mieć fryzurę, która wyszła spod ręki mistrza świata. Patrząc na jego pracę trudno nie dostrzec w nim duszy artysty. Wszystkie czynności związane z myciem głowy, nakładaniem farby, wykonują jego asystentki. On sam dokonuje tylko mistrzowskiego cięcia i ostatecznie decyduje o końcowym efekcie fryzury.

W lustrze fryzury nie zobaczysz, a długi warkocz szybko tniemy!

Klientki siedząc na fotelu nie widzą pracy mistrza, bo lustro, w którym mogłyby się przejrzeć, jest zasłonięte. Otwiera je dopiero, gdy fryzura jest gotowa. Często przy tym lubi żartować, drocząc się z paniami na temat koncepcji fryzury jaką wybrał. - Zazwyczaj klientki wychodzą zadowolone - mówi pan Błażej. - Dla nich to jest nawet lepiej, bo nie widzą pracy i nie próbują wpłynąć na to jak obcinam, a efekt zaskoczenia jest większy.

Wspomina historię jednej dziewczyny, która kilka lat temu przyjechała do jego salonu wraz z mężem w ramach „Metamorfoz”, które zorganizował wspólnie z naszą gazetą. Klientka chciała zupełnie zmienić swój wizerunek. Wszystko trwało kilka długich godzin. Znudzony mąż poszedł zdrzemnąć się do samochodu. Kiedy wrócił... nie poznał żony. Pisku i zachwytu dziewczyn z małych miejscowości zszokowanych swoją przemianą było znacznie więcej.

Ma też swoje stałe klientki, które przychodzą do niego od lat. Tak jest w przypadku Ewy Dziedzic z Bełchatowa, która swoją pierwszą wizytę wspomina do dziś.

- Przyszłam z długim kokiem w kolorze blond, który nosiłam przez prawie czterdzieści lat i pan Błażej stwierdził wprost, że tego „kołtuna” trzeba ściąć. Początkowo myślałam, że żartuje, ale po chwili zawołał swoją małą córeczkę i ta ciachnęła go nożyczkami - śmieje się pani Ewa. - Początkowo byłam przerażona, ale kiedy zobaczyłam końcowy efekt, byłam zachwycona. To jest fryzjer i artysta, który zawsze wie, jaka fryzura jest dla kobiety najlepsza. Jeśli będzie przekonany, że ktoś będzie wyglądał w niej mało atrakcyjnie, to nawet pomimo próśb klientek, takiej fryzury nie zrobi - przekonuje pani Ewa.

Podkreśla też, że jest dobrym psychologiem, bo zawsze potrafi znaleźć wspólny język z kobietami siedzącymi na fryzjerskim fotelu i przekonać do swojej koncepcji fryzury. Jednak, jak dodaje, artyści mają to do siebie, że lubią się spóźniać.

- Czasami w kolejce trzeba się trochę naczekać, ale zapewniam, że warto - śmieje się pani Ewa. - Ma tak świetne cięcie, że włosy później same się układają. Dla mnie to fryzjer idealny.

Kobiety świadome fryzur, ale panowie siwiznę też usuwają

Fryzjer z Kleszczowa podkreśla, że kobiety są coraz bardziej świadome i chętnie podążają za modą i trendami. Nie boją się eksperymentowania.

- Panie coraz bardziej dbają o siebie i są odważniejsze jeśli chodzi o fryzury -mówi Błażej Adamus. -Jeśli przychodzą, to świadome tego, że chcą coś w sobie zmienić. To samo dotyczy facetów, którzy też bardziej dbają o siebie. Coraz częściej mam na przykład klientów, którzy przychodzą na zabiegi usuwania siwizny. Na pewno nudy w pracy nie ma.

Dziś nadrabia zaległości w swoim zakładzie, które nagromadziły się przez ostatnie czternaście miesięcy, kiedy przygotowywał się do mistrzostw świata w Seulu. Ćwiczył nie tylko w swoim salonie fryzjerskim w Kleszczowie, ale przede wszystkim na wielogodzinnym treningach z kadrą Polski, na które musiał dojeżdżać aż do Olsztyna, gdzie trenował pod okiem słynnych braci Matrackich, jednych Polaków, którzy do tej pory zdobyli tytuł Mistrza Świata. Teraz trzeci w kraju... jest kleszczowianin.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE...

- To kosztowało mnie wiele ciężkiej pracy, czasami to fryzury ćwiczyłem po kilkanaście godzin dziennie. Bez wsparcia moich najbliższych nie dałbym rady - zdradza mistrz z Kleszczowa. -Dziś mam jednak poczucie, że było warto.

Przyznaje, że pamięta jak przez mgłę chwilę, gdy na jego szyi zawieszono złoty medal. Wziął białoczerwoną flagę i niemal tańcząc z radości, wśród uścisków kolegów z kadry, wbiegł na najwyższy stopień podium z dumą prezentując flagę Polski.

- Na początku było niedowierzanie, a później nieopisana radość i łzy szczęścia, szczerze mówiąc, to całe życie o tym marzyłem - wspomina Błażej Adamus.

Na mistrzostwach w Seulu prezentował dwie fryzury, które przygotował na specjalnych manekinach. Sędziowie oceniali każdy najmniejszy szczegół, dlatego każde cięcie musiało być precyzyjne, a nawet najmniejszy błąd mógł kosztować stratę punktów i medal.

- Ułożysz źle włosy i odpadasz, sędziowie odejmują punkty i po zabawie - opowiada Błażej Adamus.

Paweł Matracki, trener kadry narodowej fryzjerów, o mistrzu z Kleszczowa mówi w samych superlatywach. Szczerze przyznaje, że nie pamięta, aby ktoś zaledwie po dwóch latach treningów sięgnął po tytuł najlepszego fryzjera na świecie.

- To jest dyscyplina, która wymaga nie tylko wprawnej ręki, techniki i dobrego przygotowania, ale również świetnej psychiki i odporności na stres - mówi Paweł Matracki.

Podczas zawodów fryzjerzy musieli zmagać się z czasem i właśnie wielkim stresem, a wtedy łatwo o kosztowny błąd, który niweczył wszystko. Trener podkreśla też, że kleszczowianin podczas przygotowań był bardzo zdeterminowany.

- Cechuje go duża samodyscyplina i chęć do ciężkiej pracy, którą wykonał w dość krótkim czasie - mówi Paweł Matracki. - Był bardzo pojętnym uczniem i nasze wskazówki przyswajał bardzo szybko - zaznacza trener kadry.

Mistrz Świata z Kleszczowa przyznaje, że po zdobyciu prestiżowego tytułu obowiązków mu przybyło. Musi godzić pracę w zakładzie ze szkoleniami, które teraz sam prowadzi. Nie tylko w Polsce, ale też zagranicą. Wkrótce wyjeżdża do Japonii i Australii.

Fryzjerski talent dostrzegł stylista gwiazd z Hollywood

Co ciekawe, fryzjer z Kleszczowa profesjonalnie trenuje fryzjerstwo przed zawodami dopiero od dwóch lat. W ubiegłym roku po zaledwie pięciu miesiącach treningów zdobył... trzy złote medale na Mistrzostwa Polski Fryzjerów w Poznaniu. Zaskoczył tym wszystkich, w tym także trenerów. Usłyszał od nich, że zawodnicy do zawodów na takim poziomie przygotowują się kilka lat. Jemu udało się to w niespełna pół roku. Zanim jednak przyszły sukcesy, wcale nie było tak różowo. Musiał szukać sponsorów, którzy pomogą w przygotowaniach do zawodów. Koszt jednej tzw. główki treningowej, na której ćwiczył fryzury, to 2,5 tys. zł. Podczas przygotowań i zawodów takich zużył trzydzieści.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE...

- Po pracy dodatkowo trenowałem, zamiast w weekendy wypoczywać z rodziną to jeździłem na zajęcia z trenerami - wspomina.

Wprawną rękę fryzjera z Kleszczowa dostrzegł także stylista gwiazd Hollywood - Desmond Murray, który na co dzień jest fryzjerem Julii Roberts. Stylista był jurorem fryzjerskiego show „Z-one Concept Artistiq”, który odbył się w Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi gromadząc pół tysiąca najlepszych fryzjerów z całej Polski. Kleszczowianin wygrał cały konkurs, którego główną nagrodą była okładka prestiżowego kalendarza z modnymi fryzurami wydrukowanego przez jedno z wydawnictw w Mediolanie, który uchodzi za centrum świata mody. Kalendarz będzie promowany na całym świecie. Co ciekawe, na zdjęciu zobaczymy mieszkankę Kleszczowa, która była modelką fryzjera.

Córka przebije osiągnięcia taty? Dobrych cięć uczy się szybciej...

W ekspresowym tempie w ślady taty idzie jego córka Wiktoria, która niespełna miesiąc temu zdobyła srebrny medal w Mistrzostwach Polski juniorów. Choć ma zaledwie trzynaście lat rywalizowała z zawodnikami o wiele starszymi od siebie. W zawodach wystartowali fryzjerzy w wieku od 17 do 21 lat. Kiedy jurorzy ogłosili, że zdobyła srebrny medal, nie mogła w to uwierzyć.

-To było dla mnie ogromne zaskoczenie, bo nie spodziewałam się aż tak dobrego wyniku - mówi Wiktoria Adamus. -Ludzie ćwiczą po kilka lat i nie zawsze to kończy się medalem, a mi się udało po kilku miesiącach.

Tata stwierdza, że w sumie to dobrze, że nie wygrała, bo pracować musi jeszcze dużo. - A tak to by się jej w głowie tylko poprzewracało - śmieje się tata. Dodaje jednak, że wprawną rękę i talent ma lepsze niż on sam. Wspomina, że córka w pierwsze osoby w jego salonie fryzjerskim próbowała obcinać, gdy miała już... 8 lat. Dziś nastolatka ma już swoje stałe klientki.

- Czy boją się o fryzurę ze względu na mój wiek? Na pewno nie. Mają do mnie zaufanie - mówi Wiktoria Adamus. - Co mi się podoba we fryzjerstwie? Chyba to, że można pokazać samego siebie i swoją wizję fryzury.

Wiktora na co dzień trenuje z tatą, z którym jeździ na treningi kadry Polski.

- Zaczynała od podcinania mamy, babci, i tak powolutku łapała bakcyla - śmieje się Błażej Adamus, który przyznaje, że on przygodę z fryzjerstwem zaczynał w wieku 15 lat od nauki trzymania nożyczek i zamiatania. - Nie miałem przy sobie osób, które mogłyby coś podpowiedzieć. W tym względzie córka ma trochę łatwiej, bo jeżdżąc ze mną treningi spotyka na swojej drodze prawdziwe autorytety fryzjerstwa. Ja takiego luksusu nie miałem - śmieje się tata.

Córka przyznaje, że tata jest surowym i wymagającym trenerem, ale też recenzentem jej talentu. Podczas wielu godzin treningu zdarzają się też sprzeczki.

- Jak to zwykle bywa w relacjach ojca z córką - śmieje się Wiktoria . - Ale muszę powiedzieć, że zawsze był i będzie dla mnie autorytetem.

Już dziś nastolatka wiąże swoją przyszłość z fryzjerstwem, bo jak mówi, praca musi być też pasją, bo wtedy sprawia najwięcej przyjemności. - Tak więc chyba pójdę w ślady taty - mówi Wiktoria.

Błażej Adamus zapewnia, że zdobyte tytuły wcale nie osłabiły jego „apetytu” na tworzenie kolejnych zmyślnych fryzur w Kleszczowie. - Fryzjerstwo dla mnie jest jak nałóg, to pasja bez której nie mógłbym chyba żyć, to także wolność tworzenia, bo każda fryzura jest przecież inna - mówi Błażej Adamus.

Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 16 - 22 maja 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki