Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najpierw aneksja, potem mobilizacja? Putin zaostrza kurs w wojnie z Ukrainą

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Władimir Putin postanowił zaostrzyć kurs wobec Ukrainy
Władimir Putin postanowił zaostrzyć kurs wobec Ukrainy kremlin.ru
Błyskawiczne „referenda” z wynikiem z góry ustalonym. Potem szybkie „przyjęcie” w skład Federacji Rosyjskiej. Kreml nieoczekiwanie w trybie natychmiastowym uruchomił scenariusz aneksji okupowanych terytoriów Ukrainy. Po co? Aby móc szantażować Kijów i Zachód bronią atomową, ale też by Rosjanom ogłosić wielki sukces w wojnie z Ukrainą i kolejne poszerzenie granic „imperium Putina”.

We wtorek, 20 września deputowani tzw. parlamentów w tzw. republikach ludowych uchwalili, a liderzy tych separatystycznych podmiotów podpisali ustawy o referendum. Tego samego dnia o przeprowadzeniu referendum ws. zjednoczenia z Rosją poinformował też szef okupacyjnej administracji obwodu chersońskiego Władimir Saldo. Skąd nagły zwrot kursu Moskwy w tej sprawie? Wszak jeszcze kilka dni temu odwołano „referenda” w Donbasie i na Chersońszczyźnie z powodu ukraińskiej kontrofensywy.

Powrót do „referendów”

Kontrolowani przez Moskwę tzw. separatyści, którzy panują dzięki rosyjskiej pomocy nad częścią Donbasu od 2014 roku, ogłosili, że przeprowadzą w dniach 23-27 września „referenda” na temat przystąpienia ich tzw. republik ludowych do Federacji Rosyjskiej. Tego samego dnia, 20 września, nominowane przez rosyjskich okupantów „władze” obwodu chersońskiego ogłosiły, że również na ich terenie odbędzie się w tych samych dniach głosowanie na ten sam temat. Prawdopodobnie lada moment taka sama decyzja zostanie ogłoszona w okupowanej części obwodu zaporoskiego.

Były prezydent Rosji, obecnie wiceszef Rady Bezpieczeństwa FR, Dmitrij Miedwiediew napisał w mediach społecznościowych, że referenda na okupowanych terytoriach Ukrainy są ważne dla „przywrócenia historycznej sprawiedliwości”. „Po tym, jak zostaną przeprowadzone i nowe terytoria staną się częścią Rosji, geopolityczna transformacja na świecie nabierze nieodwracalnego charakteru” - napisał Miedwiediew, dodając, że próby wkraczania na terytorium Rosji są przestępstwem i Rosja może użyć „wszystkich środków samoobrony” po tym, jak ukraińskie terytoria staną się częścią Rosji. To ostatnie potwierdza tylko przypuszczenia, po co Kreml dziś decyduje się na „referenda”, czyli nieuchronną aneksję części Ukrainy (ciekawe, że już teraz Miedwiediew otwarcie pisze, jaki będzie wynika głosowania). Chodzi o to, by te okupowane ziemie uznać za część Rosji, co spowoduje, że zostaną one objęte swoistym parasolem atomowym. Doktrynalne dokumenty wojenne Rosji mówią bowiem jasno, że zastrzega ona sobie prawo do użycia broni jądrowej nie tylko w reakcji na użycie broni jądrowej przez przeciwnika, ale też jeśli uzna, że państwu zagraża wróg używający jedynie broni konwencjonalnej. Warto zwrócić uwagę, że we wnioskach o przeprowadzenie referendów, czy to w Donbasie, czy w Melitopolu (główny ośrodek w okupowanej części obwodu zaporoskiego), pojawia się jako uzasadnienie dążenie do „zapewnienia bezpieczeństwa terytorium”.

W rosyjskich mediach już ruszyła kampania straszenia Ukrainy i Zachodu atakiem atomowym w obronie podbitych dotąd ziem ukraińskich. Oczywiście to nadal tylko straszenie. Widocznie Kreml uznał, że tego typu groźby dotąd nie skutkowały. Z drugiej strony jednak należy zauważyć, że Ukraińcy już nie raz atakowali cele na Krymie, który jest przecież z punktu widzenia Moskwy terytorium Rosji. A mimo to Rosja po broń atomową nie sięgnęła. To tylko straszak, bo na Kremlu zdają sobie sprawę, że użycie choćby taktycznej broni atomowej w tej wojnie zmieni dosłownie wszystko, także stanowisko państw dotąd Rosji przychylnych, jak Chiny. I przede wszystkim wywoła reakcję USA i NATO. A wtedy dni Putina będą policzone.

Rosja spali ostatni most?

Nagła informacja o „referendach” jest dość zaskakująca. Jeszcze kilka dni temu przedstawiciele kolaboranckich władz mówili o przeniesieniu głosowania na inny, nieokreślony termin. Obecna sytuacja militarna nie sprzyja takim projektom. Jak przeprowadzić głosowanie w warunkach okupacji, aktywnej partyzantki i wciąż posuwających się oddziałów ukraińskich? Zapewne Rosjanie otworzą garść „komisji wyborczych” pod publiczkę, do tego - jak w 2014 roku - od domu do domu będą jeździły „mobilne” punkty wyborcze. Do tego dojdzie możliwość „głosowania” elektronicznego plus wykorzystanie – bez ich wiedzy na ogół – setek tysięcy obywateli Ukrainy wywiezionych w głąb Rosji. Wynik więc będzie taki, jakiego oczekuje Kreml. Liczby na pewno są już gotowe.

Aneksja okupowanych - czy to od 2014, czy od tego roku - terytoriów Ukrainy poważnie skomplikuje sytuację i na dobre zablokuje możliwość rozmów pokojowych Moskwy z Kijowem. Należy pamiętać bowiem, że żaden z czterech wspomnianych obwodów nie jest w pełni opanowany przez Rosjan. Nawet ługański. A w przypadku obwodu zaporoskiego to nawet jego stolica, Zaporoże, jest w rękach Ukraińców. To będzie oznaczało, że po „przyjęciu” tych ziem w skład Federacji Rosyjskiej Moskwa będzie uznawała za „okupowane” przez Ukrainę te ziemie obwodów chersońskiego, zaporoskiego, donieckiego i ługańskiego, które Ukraina utrzymała lub ostatnio wyzwoliła. Kompletne odwrócenie pojęć, bo to Rosja jest okupantem. Ale takie zagrywki są dla Moskwy typowe, nie tylko w tej wojnie i nie tylko za panowania Putina.

W ubiegłym miesiącu prezydent Ukrainy powiedział, że jeśli Moskwa przeprowadzi referenda w sprawie przyłączenia do Rosji okupowanych obszarów jego kraju, to nie będzie mogło dojść do rozmów z Ukrainą i jej międzynarodowymi sojusznikami. - Jeśli okupanci będą postępować drogą pseudoreferendów, zamkną dla siebie wszelkie szanse na rozmowy z Ukrainą i wolnym światem, których strona rosyjska w pewnym momencie będzie wyraźnie potrzebować - powiedział na początku sierpnia Wołodymyr Zełenski.

Co ciekawe, póki co w Moskwie politycy mówią o „referendach” tylko w Donbasie. Przewodniczący Dumy Wiaczesław Wołodin na wtorkowym posiedzeniu izby niższej parlamentu oświadczył, że Duma poprze włączenie „Donieckiej Republiki Ludowej” i „Ługańskiej Republiki Ludowej” w skład Federacji Rosyjskiej. Jeśli chodzi o Donbas, to Rosja uznała „niepodległość” tzw. Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej w lutym br.

Putin gra va banque

Amerykański Ośrodek Badań nad Wojną (ISW) ocenia, że ekspresowa ścieżka przeprowadzenia aneksji świadczy o tym, że ukraińska kontrofensywa wywołuje panikę wśród separatystów i na Kremlu. Propaganda rosyjska przekonuje, że anektując okupowane tereny, Moskwa mogłaby łatwiej grozić NATO odpowiedzią na ukraińskie ataki i miałaby „rozwiązane ręce”. Nie tylko jeśli chodzi o groźby użycia broni atomowej. Obrona rzekomo rosyjskiego terytorium to także dobry argument dla Putina, by jednak ogłosić powszechną mobilizację, przed czym dotąd się wzbraniał. Jednak to, co usłyszał w Samarkandzie, czy to od Xi Jinpinga, czy to również od Recepa Tayyipa Erdogana, chyba uświadomiło mu, że nie może prowadzić wojny w nieskończoność. A że o rozmowach nie chce słyszeć (Kijów jest w lepszej pozycji negocjacyjnej po ostatnich zwycięstwach), pozostaje ucieczka do przodu. Eskalacja. A może tylko szantaż taką eskalacją?

We wtorek Duma Państwowa w trybie pilnym przyjęła w drugim i trzecim czytaniu ustawy zaostrzające kary za przestępstwa popełnione w czasie mobilizacji i stanu wojennego oraz wprowadzające do kodeksu karnego nowe artykuły, w tym za dobrowolne oddanie się w niewolę i za odmowę wykonania zamówienia państwowego w sferze obronnej. W kodeksie karnym pojawi się nowy artykuł – „dobrowolne poddanie się”, za który przewidziano karę do 10 lat pozbawienia wolności. Po raz pierwszy pojawiają się sformułowania „mobilizacja” i „stan wojenny”. Jeśli do wymienionych w kodeksie przestępstw dojdzie w czasie mobilizacji lub stanu wojennego, będzie to okoliczność zwiększająca karę. W ustawie przewidziano też zaostrzenie – do 10 lat więzienia - kary za samowolne oddalenie się z jednostki „w czasie mobilizacji lub stanu wojennego”. Odpowiedzialność karna jest także przewidziana za niestawienie się poborowego na wezwanie władz wojskowych oraz w przypadku dezercji. Oczekuje się, że w środę zmiany zostaną przyjęte przez Radę Federacji i podpisane przez prezydenta.

Niewykluczone, że już za tydzień Rosja ogłosi aneksję części Ukrainy, a Putin i Szojgu zagrożą Kijowowi i Zachodowi nie tyle nawet bronią atomową, co powszechną mobilizacją i wojną na pełną skalę.

mm

Zobacz też: Nasza rozmowa z prezydentem Zełenskim

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Najpierw aneksja, potem mobilizacja? Putin zaostrza kurs w wojnie z Ukrainą - Portal i.pl

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki