Trener Kazimierz Moskal w końcówce meczu z Wisłą Płock wpuścił na boisko Jakuba Wróbla. Od tego momentu na murawie w zespole gospodarzy przebywało dwóch nominalnych napastników, co dało łodzianom niewiele, choć za ten stan rzeczy należałoby w pierwszej kolejności winić nie snajperów, a mało operatywną drugą linię beniaminka.
Drugi z przodu dobry tylko na papierze?
To prawda, że uwikłany w pojedynki zwykle z dwoma obrońcami Samuel Corral na razie nie ma się czym pochwalić (wiosną oddał cztery niecelne strzały), lecz nie wydaje się, aby trener Kazimierz Moskal zmienił zdanie i odtąd zaczął stawiać np. na duet w pierwszej linii. Dlaczego? Bo zdaje się, że w rozumieniu trenera ŁKS ten drugi napastnik (kimkolwiek by był) „rozmywa” organizację gry środka pola i w takim akurat „graniu”, jakie preferuje ŁKS, jest zwyczajnie zbędny, no chyba, że szkoleniowiec postawi odtąd na prostsze rozwiązania, polegające na przykład na przetransportowaniu piłki na skrzydło i centrach na pole karne (znając trenera Kazimierza Moskala brzmi to niedorzecznie, zresztą on sam stwierdził w środę, że „nie jest przekonany do takiego pomysłu”).
W poprzednim meczu z Wisłą Płock zmurszałą ofensywę ŁKS rozruszał w drugiej połowie Adam Ratajczyk, więc wydaje się nam, że prędzej niż drugiego napastnika zobaczymy w piątek na boisku utalentowanego siedemnastolatka. Pomocnik w ubiegłą sobotę spędził na murawie nieco ponad pół godziny, w tym czasie oddał jeden strzał, trzykrotnie został sfaulowany, zanotował dwa kluczowe podania, co więcej wygrywał niemal co drugi pojedynek z zawodnikami Wisły. Innymi słowy, w ciągu trzydziestu trzech minut zrobił więcej od kilku swoich starszych kolegów i niewykluczone, że w niedzielę, podobnie jak Przemysław Sajdak, znów dostanie szansę.
Ktoś powie, młody sobie nie poradzi. Cóż, być może, ale po pierwsze – trener Kazimierz Moskal potrzebuje z przodu zawodnika, który złamie schemat, po drugie - akurat z Pogonią Szczecin młodzieżowcy ŁKS rozgrywali w przeszłości kapitalne spotkania.
W 1988 roku 16-letni Tomasz Wieszczycki zdobył zwycięską bramkę w meczu z „Portowcami” kilkadziesiąt sekund po wejściu na boisko, a niewiele młodszy był Marek Saganowski (16 lat), gdy w 1995 roku dwukrotnie pokonał Radosława Majdana w wygranym 3:1 spotkaniu w al. Unii 2 (w tym samym meczu cudownym uderzeniem z trzydziestu metrów w okienko bramki popisał się 18-letni wówczas Maciej Terlecki), nic więc dziwnego, że red. Bartosz Kukuć na łamach „Wiadomości Dnia” relację z tego ostatniego spotkania opatrzył wymownym tytułem: „Kochajmy nastolatków”.
Dlaczego historia miałaby się nie powtórzyć? Adam Ratajczyk bohaterem spotkania z Pogonią? To nie jest niemożliwe, tym bardziej że czymś (i kimś) tę drugą najlepszą defensywę ligi (tylko 18 straconych goli) należałoby w piątek zaskoczyć.
Kazimierz Moskal: Pogoń jest skuteczna
Ełkaesiacy do „bezpiecznej”, czyli trzynastej w tabeli Wisły Kraków tracą teraz aż osiem punktów. Z kolei Pogoń Szczecin zajmuje trzecie miejsce z dorobkiem już 39 punktów (i stratą zaledwie trzech do lidera z Warszawy).
- To bardzo solidny zespół. Traci niewiele bramek, a choć i niewiele zdobywa często potrafi przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Pogoń nie zawsze zachwyca stylem gry, ale jest bardzo skuteczna - zauważył trener Kazimierz Moskal, z kolei jego vis-à-vis na przedmeczowej konferencji prasowej komplementował rywala.
- Podoba mi się ich styl, podejście do gry, podoba mi się ich gra piłką. Brakuje im tylko tego najważniejszego, choć w wielu meczach zasługiwali na lepsze wyniki - stwierdził Kosta Runjaić.
Kurtuazja? Zapewne tak, choć przypuszczamy, że Pogoń nie rzuci się w piątek na ŁKS od pierwszej minuty i przede wszystkim zadba o zabezpieczenie tyłów.
- Dużo uwagi poświęcamy na zachowanie piłkarzy w defensywie. Nie chcemy tracić bramek, więc musimy pokazać bardziej kompaktową grę - zauważył niemiecki trener pochodzenia chorwackiego, którego podopieczni jesienią pokonali ŁKS w Szczecinie 1:0 po golu Adama Buksy (dziś występuje w amerykańskim New England Revolution).
W piątkowym spotkaniu nie zagrają Łukasz Piątek (kartki) i Maksymilian Rozwandowicz (Ricardo Guima dopiero wznowił zajęcia). W Pogoni zabraknie Mariusza Malca oraz Adama Frączczaka, a rekonwalescent Zvonimir Kożulj rozpocznie zawody na ławce.
Piątkowy mecz będzie już 70. ligowym spotkaniem ŁKS z Pogonią. Ełkaesiacy nigdy specjalnie nie „leżeli” szczecinianom, dość powiedzieć, że „Portowcy” ostatni raz wygrali w Łodzi 33 lata temu. Bilans spotkań przemawia za ełkaesiakami, bo to oni w 69. dotąd rozegranych spotkaniach okazali się lepsi aż 32 razy. Pogoń pokonała ŁKS tylko piętnaście razy.
Piłkarze ŁKS w piątek zmierzą się z Pogonią w Łodzi po raz pierwszy od dziesięciu lat, a dodajmy, że wtedy na zapleczu piłkarskiej elity (tj. w 2010 roku) gospodarze odprawili z kwitkiem przyjezdnych, bo na gola Olgierda Moskalewicza odpowiedzieli Mariusz Mowlik i Jakub Kosecki. Jak będzie teraz?
Początek piątkowego starcia o godz. 18. Sędziuje Bartosz Frankowski (Toruń), czyli arbiter który prowadził pierwszy wiosenny mecz łodzian (porażka 1:3 w Warszawie z Legią). Trwa sprzedaż biletów. W czwartkowe popołudnie w kasach pozostało ok. 250 biletów, więc wiele wskazuje na to, że i ten mecz ełkaesiaków obejrzy komplet widzów. Transmisję ze spotkania przeprowadzi stacja Canal+ Sport.
Przypuszczalny skład ŁKS:
Malarz - Grzesik (Bogusz), Moros, Dąbrowski, Vidmajer, Srnić, Sajdak, Trąbka, Pirulo, Domínguez (Ratajczyk), Corral.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?