18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasze gwiazdy sportu: Aleksandra Urbańczyk-Olejarczyk

Marek Kondraciuk
Aleksandra Urbańczyk-Olejarczyk
Aleksandra Urbańczyk-Olejarczyk Grzegorz Gałasiński
Dziesięć lat temu Aleksandra Urbańczyk z łódzkiego MKS Trójka była objawieniem polskiego pływania. Rekordy w kategoriach juniorskich poprawiała niemal w każdym starcie. Pół roku po skończeniu 15 lat zakwalifikowała się do reprezentacji Polski na mistrzostwa świata seniorów do Barcelony 2003. W tym samym roku zajęła 4 miejsce w mistrzostwach Europy na krótkiej pływalni w Dublinie na 100 m zmiennym. Trenerzy w kraju i za granicą zachwycali się jej lekkością pływania, a w stylu motylkowym niemal perfekcyjną technikę.

- Woda ją kocha - powiedział mi trener Krzysztof Cheliński z MKS Trójka podczas gali z okazji ogłoszenia wyników plebiscytu "Dziennika Łódzkiego" na Sportowca Roku 2003 w Regionie Łódzkim, zorganizowanej w Nowej Gdyni. Szesnastolatka wygrała i została najmłodszą laureatką w historii.

Ilekroć szerzej spoglądam na karierę Aleksandry Urbańczyk-Olejarczyk przywołuję z pamięci to właśnie lapidarne określenie trenera Chelińskiego, bo wydaje się, że ono właśnie kryje tajemnicę sukcesów najlepszej obecnie polskiej pływaczki, 7-krotnej uczestniczki mistrzostw świata, 12-krotnej uczestniczki mistrzostw Europy, mistrzyni kontynentu i 6-krotnej medalistki ME oraz aktualnej brązowej medalistki mistrzostw świata na krótkiej pływalni ze Stambułu 2012, posiadaczki 5 rekordów Polski.

Żeby możliwe były takie sukcesy miłość musi być odwzajemniona. W szkole podstawowej Ola chodziła na zajęcia zespołu tanecznego "Harnam", uczyła się grać na keyboardzie, ale ostatecznie wybrała pływanie.

- W dzieciństwie chodziłam i biegałam na palcach i wszyscy w moim otoczeniu wróżyli mi, że będę tancerką - wspominała kiedyś Aleksandra Urbańczyk w wywiadzie dla "Dziennika Łódzkiego". - Taniec przegrał jednak ze sportem, pewnie dlatego, że nie ma w nim tak klarownego czynnika rywalizacji. Widocznie moja osobowość bardziej potrzebowała walki, konkurowania, smaku rekordów. Po kilku latach uprawiania pływania dostrzegam jednak, że ten sport ma też coś z tańca.

W Trójce trener Mariusz Wędrychowicz odkrył Olę dla polskiego pływania, kiedy miała 9 lat i skończyła drugą klasę SP 173. Zachwyciła go jednak nie tylko swoim talentem, ale i charakterem. Przed mistrzostwami świata w Barcelonie 2003 trener Mariusz Wędrychowicz powiedział o Aleksandrze Urbańczyk: - To fascynujący twór natury. Z jednej strony delikatna, subtelna młoda kobieta, a z drugiej twarda, waleczna zawodniczka, która nie boi się zmierzyć z najlepszymi. Sądzę, że Ola zrobi karierę i to tam, gdzie zechce. Może to być sport, może nauka, inne dziedziny też.

Od początku kariery niezawodnymi kibicami Oli byli jej rodzice Małgorzata i Józef Urbańczykowie. Tak jest do dziś. Jeśli tylko jest okazja zobaczyć start Oli rodzice są na widowni. Poprosiłem kilka lat temu Panią Małgorzatę, aby scharakteryzowała córkę: - Jest skromna i ambitna , a przy tym uparta - powiedziała Małgorzata Urbańczyk. - Jak sobie coś postanowi, to osiągnie cel. Na co dzień jest domatorką.

W 2004 roku w Wiedniu 17-letnia Aleksandra Urbańczyk odniosła wielki sukces, zdobywając tytuł mistrzyni Europy na krótkiej pływalni na 100 m i srebro na 200 m zmiennym.

- To jest medal z marzeń do poduszki - powiedziała nam wówczas. - Często kiedy kładłam się spać, zamykałam oczy to marzyłam, że może i ja stanę na podium i zagrają dla mnie Mazurka Dąbrowskiego. Cudownie, że spełniło się! Po zwycięstwie w Wiedniu długo nie mogłam zasnąć. Przed oczami miałam wciąż ten sam obraz: kiedy dotknęłam ściany basenu i wynurzyłam głowę, zobaczyłam na telebimie swoje nazwisko na pierwszym miejscu. Coś krzyknęłam i ten wybuch nieopisanej radości był niesamowitym przeżyciem. Leżąc na łóżku złapałam się na tym, że... uśmiecham się do swoich myśli. Medali nie schowałam pod poduszkę, położyłam na nocnym stoliku, ale przyznaję, że od czasu do czasu bezwiednie dotykałam ich, jakbym chciała sprawdzić, czy na pewno tam są - dodała Aleksandra Urbańczyk.
Mistrzostwa Europy w Wiedniu zrekompensowały nieco rozczarowanie nieudaną próbą zdobycia minimum olimpijskiego na Ateny 2004. Sama zawodniczka mówiła wcześniej, że jest na początku kariery i jeśli się nie uda, to nie będzie dramatu. Kiedy jednak okazało się, że do minimum zabrakło jej niewiele...

- Łatwo mi nie było - powiedziała Aleksandra Urbańczyk, odbierając drugi z rzędu tytuł Sportowca Roku w plebiscycie czytelników "Dziennika Łódzkiego" (2004). - Najtrudniejsze były pierwsze dni po nieudanych kwalifikacjach. Postanowiłam sobie jednak, że szybko zapomnę o niepowodzeniu. Nie można się nad sobą użalać. Świat nie kończy się na tej olimpiadzie.
Kolejne lata przyniosły nowe medale w mistrzostwach Europy, ugruntowanie mocnej pozycji w polskim pływaniu, ale i rozczarowania.

Jesienią 2005 Aleksandra Urbańczyk zakończyła współpracę z trenerem Mariuszem Wędrychowiczem i zaczęła trenować pod okiem Marka Młynarczyka.

- Ola jest pracowita, świadoma swoich celów, ale potrzebuje stabilizacji w treningu. Ostatnio w kadrze pracowała z trzema trenerami i to nie sprzyjało postępowi - oceniał w kwietniu 2007 trener Marek Młynarczyk.

Na olimpiadę do Pekinu 2008 łodzianka jednak nie zakwalifikowała się. Znów od minimum dzieliło ją niewiele. Matura, studia na wydziale nauk o wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego spowolniły postępy w karierze łódzkiej pływaczki wszech czasów.

W 2008 Aleksandra Urbańczyk, wzorem wielu znanych zawodników, otworzyła szkółkę pływacką. Miała wizję, pomysł na szczegóły organizacyjne, z pasją wzięła się do dzieła. To była pierwsza próba samodzielności zawodowej. Czy działalność w szkółce nie pochłonie Oli na tyle, że kariera sportowa zejdzie na drugi plan? To pytanie było uzasadnione.

Tak się na szczęście nie stało. Dziś szkółka Aleksandry Urbańczyk świetnie się rozwinęła, zdobyła renomę, działa na pływalniach przy ul. Rzgowskiej i ul. Czajkowskiego, a pierwsza w historii łódzkiego sportu mistrzyni Europy i medalistka mistrzostw świata w dyscyplinach indywidualnych, ubolewa tylko, że w Łodzi nie powstają nowe pływalnie.

W ostatnich latach kariera Oli znów nabrała przyspieszenia. Wydaje się, że wcześniej brakowało klarownej diagnozy: czy nadal szukać szansy na 100 m motylkowym i 200 m zmiennym, czy też postawić zdecydowanie na sprint. Decyzja zapadła, kiedy we wrześniu 2009 trenerem Oli został starszy od niej o 4 lata Bartosz Olejarczyk. Choć znali się od 10 lat, bo razem pływali w Trójce, to dopiero wtedy w ich sercach coś zaiskrzyło.
Bartosz był wychowankiem trenera Marka Młynarczyka, rekordzistą Polski juniorów na 50 m delfinem, dwukrotnym uczestnikiem mistrzostw Europy juniorów, zdobywał także medale na mistrzostwach Polski seniorów i był zaliczany do czołowych sprinterów w kraju.

Sportową pasję realizuje teraz jako trener w MKS Jedynka i AZS UŁ PŁ. Kiedy Ola zaczęła trenować pod jego okiem zdecydował: będziesz pływać sprinty. Stworzył indywidualny program dla niej, inaczej ukierunkował trening, przewartościował go. Wiedział, że kapitałem Oli jest technika, ale potrzeba jej więcej siły. Pływackie małżeństwo podjęło więc współpracę z doświadczonym specjalistą od treningu siłowego Wiesławem Czerskim.

Kiedy patrzy się z boku na pracę Bartosza Olejarczyka nabiera się przekonania, że ma duszę trenera. Jest otwarty na nowości, interesuje się wszystkim, co dzieje się w pływaniu, dużo pracuje z kamerą, rejestruje, analizuje, chłonie nową wiedzę. Zawodnicy mówią o trenerze, że ma ważną umiejętność: potrafi łączyć stanowczość z wyrozumiałością.

We wrześniu 2011 Ola i Bartek stanęli przed ołtarzem w kościele Św. Krzyża. Kilka miesięcy temu przeprowadzili się do nowego mieszkania. Osiągają stabilizację, która znajduje odbicie również w wynikach.

Zaledwie 0,03 s zabrakło łodziance do minimum olimpijskiego na Londyn 2012. Tak blisko nie była nigdy. Jest też mocniejsza psychicznie. Z wiarą patrzy w przyszłość i z nadzieją na spełnienie się jej największego sportowego marzenia: startu na igrzyskach Rio de Janeiro 2016.

- Ola ma jeszcze duże, niewykorzystane możliwości - mówi Bartosz Olejarczyk. - Widzę rezerwy w technice, jest sporo elementów, które możemy poprawić. Z każdym startem w imprezie mistrzowskiej zbieramy doświadczenia i wierzę, że uda nam się "dopłynąć" do Rio.

Ten rok jest dla Aleksandry Urbańczyk-Olejarczyk najlepszy od kilku lat. Latem poprawiła rekordy Polski na długim basenie na 50 m dowolnym i grzbietowym, a na krótkiej pływalni na 50 m grzbietowym i 100 m zmiennym, bijąc też rekord życiowy na 50 m dowolnym. W listopadzie do tegorocznych osiągnięć pływaczka AZS UŁ PŁ dołożyła rekord kraju na 50 m motylkiem.

- Bartek jako trener ma niesamowite wyczucie obciążeń treningowych i dar trafiania z optymalną formą na najważniejsze imprezy - ocenia Aleksandra Urbańczyk-Olejarczyk. - W naszej pracy udaje nam się oddzielić sferę życia prywatnego od treningu. Nigdy nie naruszamy kanonów w relacjach trener-zawodniczka. Wszystko w naszej pracy ma swój porządek - dodaje pływaczka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nasze gwiazdy sportu: Aleksandra Urbańczyk-Olejarczyk - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki