Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nauczycielki ze Szczercowa czekają na wyrok sadu pracy

Alicja Zboińska
Ewelina Studzińska i Anna Peczka nie mogą się doczekać wyroku
Ewelina Studzińska i Anna Peczka nie mogą się doczekać wyroku Grzegorz Gałasiński
Ilu sędziów musi wyłączyć się ze sprawy, aż zapadnie wyrok dotyczący zwolnienia z pracy? To pytanie od paru miesięcy zadają sobie Ewelina Studzińska i Anna Peczka, byłe nauczycielki z Gimnazjum w Szczercowie.

Pracę straciły w maju zeszłego roku, a w czerwcu 2009 poszły do Sądu Rejonowego w Bełcha-towie i złożyły pozew przeciw byłemu pracodawcy. Jeśli liczyły, że wystarczą jedna, góra dwie rozprawy, to srodze się zawiodły. Sędziowie... nie chcą się zająć ich sprawą!

Anna Peczka od 10 lat uczyła w gimnazjum niemieckiego. Ewelina Studzińska od 5 lat była chemiczką, choć uczyła też fizyki i informatyki. Obie twierdzą, że ich problemy zaczęły się dwa lata temu, gdy nie spodobał im się sposób odwołania wicedyrektorki przez nową szefową szkoły.

- Ja zapytałam na radzie pedagogicznej, dlaczego nie powołano komisji skrutacyjnej, a Ewelina pomagała koleżance opuścić gabinet - mówi Peczka. - To wystarczyło, podpadłyśmy dyrektorce.
Od tego czasu nauczycielkom, jak mówią, zaczęły ginąć dokumenty, dzienniki, pojawiły się też notatki służbowe dokumentujące ich prawdziwe i rzekome potknięcia. Aż w końcu 26 maja 2009 obie zostały zwolnione - formalnie dlatego, że zabrakło dla nich godzin pracy. Nie pomógł sprzeciw związków zawodowych, do których należą.

Ewelina Studzińska: - Na miejsce Ani dyrektorka zatrudniła nową germanistkę, pojawiła się też nowa nauczycielka, która przejęła część moich obowiązków. Dlatego domagamy się przywrócenia do pracy.

Choć oddały sprawę do sądu, szybko okazało się, że wyrok zapadnie nieprędko. Pełnomocnik szkoły to zarazem były prezes bełchatowskiego sądu. W sprawie pani Anny zażyczył sobie odsunięcia sędzi ze względu na stronniczość. A w przypadku pani Eweliny, sędziowie sami występowali o odsunięcie ich od sprawy.

- Jeden powoływał się na to, że jest moją daleką rodziną, kolejny, że jest dobrym znajomym sędzi, która już się wyłączyła - wylicza pani Ewelina. - Sprawę przejął sędzia z innego wydziału, termin odroczono, aby zapoznał się z aktami, ale potem też chciał się wyłączyć. Raz mu się nie udało, za drugim razem już tak. Tym sposobem przeleciało kilka miesięcy.

Zdaniem Zdzisława Kaczmarka, wiceprzewodniczącego bełchatowskiego sądu, sprawy ciągną się tak długo ze względów formalnych.

- Sprawy dotyczące wyłączania sędziów są rozpatrywane na posiedzeniach niejawnych,następnie strony muszą być zawiadomione listem poleconym o decyzji i mają prawo się od niej odwołać - wyjaśnia Kaczmarek. - Nie ma podstaw do przeniesienia sprawy do innego sądu, najpierw ze sprawy musieliby się wyłączyć wszyscy sędziowie orzekający u nas.

Wiesława Drzewosz, dyrektorka szkoły, nie zgadza się na komentarz: - Postępowanie sądowe jest w toku, czekam na wyrok - zaznacza.

Na szybkie zakończenie sprawy nadzieję ma Włodzimierz Strzelczyk, wójt Szczercowa, któremu formalnie podlega dyrektorka gimnazjum. Zarzeka się, że sprawy nie zna dokładnie. - Decyzję o zwolnieniu tych pań podjęła dyrektorka, to ona rządzi szkołą - tłumaczy.
A nauczycielki chciałyby tylko jak najszybciej usłyszeć wyrok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki