5/12
Zamek Ogrodzieniec, to zdaniem niektórych badaczy zjawisk...
fot. arc.

Zamek Ogrodzieniec

Zamek Ogrodzieniec, to zdaniem niektórych badaczy zjawisk paranormalnych, miejsce nawiedzone. Gnieżdżą się tu ponoć siły mroczne i potężne.

Niejednokrotnie zwierzęta, które znajdują się w okolicy ruin, zachowywały się nietypowo, zaczynając warczeć a nawet zlęknione uciekać.

Jak informuje serwis zamkipolskie.net.pl - Ponoć na zamku nocami pojawia się ogromny czarny pies pobrzękujący długim na trzy metry łańcuchem. Starsi mieszkańcy opowiadają, że nocą żaden koń nie ośmielił się przejść przez zamkową bramę, choć na zamkowym dziedzińcu nigdy nie brakowało soczystej trawy.

Korzenie tej legendy sięgają XVII wieku, kiedy to Mikołaj Firlej sprzedał zamek Stanisławowi Warszyckiemu. Miłośnicy historii zapewne dobrze znają barwne dzieje tego patrioty, który w czasie Potopu Szwedzkiego stał u boku Jana Kazimierza, bronił między innymi Częstochowy i gościł najznamienitszych dygnitarzy polskich.

Wśród peanów na cześć Warszyckiego pojawiają tu i ówdzie opowieści o jego okrucieństwie. Uwielbiał ponoć tortury i folgował sobie w ich stosowaniu pod błahymi nawet pretekstami, szczególnie okrutny miał być wobec swych kolejnych żon, z których jedną chłostał na oczach poddanych, drugą miał zamurować żywcem i wysadzić tą część zamku.

Według opowieści przekazywanych z pokolenia na pokolenie Warszycki jeszcze za życia został porwany przez diabła do piekła i stamtąd nocami powraca na zamek pilnować swoich skarbów ukrytych przed wszystkimi. Skarby te miały stanowić posag jego córki jednak, choć strasznie bogaty, Warszycki nie dał córce nawet talara.

6/12
Piękny, kilka lat temu przywrócony do dawnej świetności...
fot. arc.

Zamek w Bobolicach

Piękny, kilka lat temu przywrócony do dawnej świetności imponujący Zamek w Bobolicach - również posiada swoje legendy.

Ponoć śmiałkom w zamku pojawia się "Blada Kobieta". Jest to duch 18-letniej dziewczyny, którą wydano za 60-letniego hrabiego. Mąż wkrótce zmarł, a w testamencie cały majątek zapisał trójce ich dzieci. Gdyby one zmarły, dobra miała przejąć żona. Niestety, wkrótce dwójka starszych dzieci podzieliła los ojca i rodzina męża oskarżyła wdowę o przyczynienie się do tej śmierci z powodu owego majątku. Odebrali jej trzecie, najmłodsze dziecko, synka. Pozostała sama w wielkim, pustym domu i wciąż myślami była przy nim. Posiadła dar jasnowidzenia, więc widziała, jak rośnie, kiedy się bawi i śpi. Pewnego razu zobaczyła, że chłopiec tonie w głębokim stawie. Z żalu pękło jej serce i odtąd błąka się po Bobolicach.

7/12
Pałac pochodzi z XIX wieku, choć dokładnej daty jego...
fot. K. Kot / forum Strażników Czasu (straznicyczasu.pl)

Pałac w Sławikowie [pow. raciborski]

Pałac pochodzi z XIX wieku, choć dokładnej daty jego wybudowania nie ma. Najpierw mieszkała w nim rodzina Eichendorffów, a potem został przebudowany na potrzeby rodu Ernesta von Eikstedta.

W czasie wojny uległ zniszczeniu, w czasach PRL rozkradziony. Ale jedno jest pewne: od początku lokalna ludność wiązała z nim wiele opowieści o duchach I dziwnych ludziach-potworach, a nawet Białej Damie, które miały zamieszkiwać komnaty.

Dziś nadal ruiny budzą grozę, pałac otoczony jest parkiem, ruinami dawnej oranżerii I spichlerza. Sprawa w XIX wieku zaintrygowała nawet ponoć samych właścicieli. Jedna z legend mówi o tym, jak słynny poeta Joseph von Eichendorff, który ponoć pewnej nocy ze świecznikiem w ręku wybrał się na poszukiwanie ducha kobiety. A znalazł trupa służącego. Historię opisał lokalny historyk I dziennikarz, Grzegorz Wawoczny. W książce pt. „Was der Sagenborn rauscht. Sagen aus dem Stadt und Landkreise Ratibor” („Co szumi w zdroju legend. Legendy Raciborza i ziemi raciborskiej”) autorstwa Georga Hyckla, znalazł się fragment zatytułowany „Eichendorff i szara dama”. - Hyckel opisuje w nim, jak to młody poeta zaprzyjaźnił się z hrabią ze Sławikowa. Młodzieńcy wzajemnie się odwiedzali, a kiedy głośno było o duchach z tutejszego pałacu, obaj postanowili sprawdzić, jak rzeczy się mają. Pewnego zimowego wieczoru wybrali się na obchód pałacu – pisze na portalu goraciborz.pl Grzegorz Wawoczny, przywołując fragment książki.

8/12
Opuszczony dom w Katowicach przy ul. św. Jacka wygląda na...
fot. google

Nawiedzony dom w Katowicach

Opuszczony dom w Katowicach przy ul. św. Jacka wygląda na pierwszy rzut oka, jak kolejna opuszczona ruina. Jednak wielu twierdzi, że dzieją się tam dziwne rzeczy!

Budynek zamieszkiwany był niegdyś przez siostry zgromadzenia Misjonarek Miłości.

Według części miejscowych, budynek jest nawiedzony. Słyszano tam odgłosy kroków, drzwi i okna ponoć same otwierały się, mało tego - w okiennicach ponoć widziano czarną postać.

Kontynuuj przeglądanie galerii
WsteczDalej

Polecamy

Majówka na Saturnie. Działo się w Czeladzi!

Majówka na Saturnie. Działo się w Czeladzi!

Dwie oprawy kibiców Pogoni Szczecin na finale Pucharu Polski

Dwie oprawy kibiców Pogoni Szczecin na finale Pucharu Polski

Majówka nad Pogorią III. Nie tylko plaża. Czeka odnowiona wiata grillowa

Majówka nad Pogorią III. Nie tylko plaża. Czeka odnowiona wiata grillowa

Zobacz również

Majówka na Saturnie. Działo się w Czeladzi!

Majówka na Saturnie. Działo się w Czeladzi!

Pierwsza oprawa kibiców Wisły Kraków na finale Pucharu Polski

Pierwsza oprawa kibiców Wisły Kraków na finale Pucharu Polski