Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nawróceni złoczyńcy: W pijackim zwidzie zabiłem przyjaciela

Matylda Witkowska
Paweł z powiatu poddębickiego: W pijackim zwidzie zabiłem mojego przyjaciela
Paweł z powiatu poddębickiego: W pijackim zwidzie zabiłem mojego przyjaciela Dziennik Łódzki / archiwum
PAWEŁ Z POWIATU PODDĘBICKIEGO (50 LAT): Nie chcę obrażać zwierząt, zachowałem się dużo gorzej niż one. W pijackim zwidzie zabiłem przyjaciela, inwalidę, któremu robiłem zakupy. Dostałem za to 10 lat. Dziś dziękuję Bogu za ten wyrok.

Myślę, że to wszystko sprawił alkohol. Byłem przecież takim dobrym dzieckiem. Tylko że nie miałem czym zabłysnąć wśród rówieśników. Nie byłem orłem w nauce ani dobrym sportowcem. Pochodziłem z biednej rodziny, nie miałem czym się pochwalić. A alkohol dodawał mi animuszu.
Patologia? Nie, byliśmy zupełnie normalną rodziną. Tata może czasem popijał, ale tak przecież robili wszyscy.

Ja zacząłem w siódmej klasie podstawówki. Oczywiście nie od razu było to pijaństwo. Najpierw popijałem od czasu do czasu z kolegami, ale bardzo szybko wpadłem w nałóg. W wieku 18 lat byłem na leczeniu. Ale nic z tego nie wyszło. Pracowałem dwa, trzy miesiące, potem znów zaczynałem pić.

Im bardziej się staczałem, tym bardziej porządni ludzie patrzyli na mnie z góry. Z pogardą, jak na ostatnie dno. A człowiek nie może być sam. Znalazłem więc towarzystwo tych, którzy byli jeszcze niżej.

I tak w latach 80. poznałem grupę młodych ludzi z Łodzi. Robiliśmy razem włamania do samochodów. Jak to się odbywało? W nocy włamywaliśmy się do aut, kradliśmy radia i opony. W tamtych czasach takie rzeczy dobrze się sprzedawały. Rano przychodził paser, brał towar, dawał pieniądze, za które upijaliśmy się. A wieczorem znowu chodziliśmy kraść. I tak w kółko.

W końcu wpadliśmy. Dostałem rok więzienia. To był dla mnie szok. Po wyjściu przez półtora roku był spokój. A potem znów się zaczęło. Piłem wszystko, od denaturatu po autovidol.

I wtedy to zrobiłem. W pijackim zwidzie zabiłem mojego przyjaciela. Nawet nie pamiętam, jak to się stało. Był inwalidą, pomagałem mu robić zakupy. Często u niego bywałem. Tego wieczoru popiliśmy. Ocknąłem się rano i zszedłem do niego na dół. Cały pokój był w jego krwi. Wezwałem pogotowie, ale było już za późno. Zmarł na moich rękach. Był strasznie pobity.

To był chyba cud

Dostałem wyrok - 10 lat więzienia. Podobno tak jest, że po krótkim wyroku człowiek się nie zmienia, po długim czasem tak. Siedziałem w Strzelcach Opolskich. Tam przez radiowęzeł usłyszałem że w więzieniu są msze święte. Poszedłem. Przychodziło tam dużo ludzi z zewnątrz. Należeli do tzw. Bractwa Więziennego. Miłość tych ludzi była niesamowita. Nigdy nie odwracali się od najgorszych bandziorów, nie gardzili nami. Nie osądzali. Żeby zrozumieć ich wielkość, trzeba to przeżyć.

Tamtejszy kapelan, wspaniały człowiek, po którejś spowiedzi wziął mnie na rozmowę. Spytał: "Paweł, po co ty właściwie żyjesz?" Zacząłem mu gadać jakieś bzdury, że spłodzić syna, postawić dom, zasadzić drzewo. A on mi na to: "Ty sobie odpowiedz, po co ty żyjesz?"

To zbudziło moje myślenie.

Drugim powodem mojej zmiany był chyba cud. To był czas, gdy nie byłem w stanie utrzymać w rękach szklanki z herbatą. Żeby się napić, stawiałem ją na stole i nachylałem głowę. A ludzie z Odnowy w Duchu Świętym pomodlili się nade mną i poczułem się lepiej. Po dwóch tygodniach ręce przestały mi się trząść. Po trzecie - oddałem swoje życie Matce Bożej.

To jakoś się złożyło razem, że postanowiłem zmienić swoje życie. W rozmowie z kapelanem powiedziałem nawet, że wolę już podcierać tyłki starym babom niż wrócić do tego, co było. A on na to, że głupi jestem, bo kto z taką przeszłością da mi pracę? Przecież tyle lat przesiedziałem w więzieniu!

Ale Pan Bóg wie lepiej. Po wyjściu jeździłem na mityngi, do Lichenia, Częstochowy i do cudownego ośrodka salezjanów pod Kutnem. I tym razem udało mi się przestać pić.

Trzy lata temu w sanatorium poznałem moja żonę. To znaczy właściwie nie jest jeszcze moją żoną, ale chcemy wziąć ślub. I ona załatwiła, że tuż przed ostatnim Bożym Narodzeniem zacząłem opiekować się pewną babcią - za granicą i na razie na czarno.

Ta praca strasznie męczy psychikę. Trzeba obcierać zafajdany tyłek, nawet kilka razy dziennie. Zbiera się na wymioty. Ale lubię tę pracę i chcę to robić dalej. Dopiero uczę się języka, ale lubię z moją babcią rozmawiać, trzymać za rękę.

A kiedyś jej córka powiedziała, że mama dostała na święta prezent od samego Pana Boga, bo zesłał jej anioła. To dało mi taką radość serca, że aż chce się żyć!

Zrozumiałem też, że alkohol nie jest mi do niczego potrzebny. Nie mogę wypić nawet trochę, bo mógłbym nie przestać. Ale na imprezach piję ten soczek i mam z tego radość.

Staram się być dobry

Ale najcudowniejsze jest to wszystko, co dostaję w zamian. Bo przecież ja nic nie robię, tylko nie piję i staram się być dobry. Nawet nie jestem dobry, po prostu się staram. A dostaję w zamian całkowite szczęście. Moja żona ma dwoje dzieci, a ja mam dwoje rocznych wnucząt. Co prawda przybranych, ale to przecież nie szkodzi. Uwielbiam nosić je na rękach. Co z tego, że dzieci są ciężkie i plecy bolą. Tak lubię patrzeć, jak się kręcą w moich ramionach... Nie myślałem, że coś takiego jeszcze mnie w życiu spotka.

Tak na koniec myślę sobie, że ta historia nie skończyłaby się tak, gdyby nie moja babcia. Od dzieciństwa uczyła mnie pacierza, wpajała mi miłość do Boga i ojczyzny. Potem o tym zapomniałem i wielokrotnie z Panem Bogiem się kłóciłem. Ale gdzieś głęboko to we mnie tkwiło. I mogłem to odbudować.

Myślę, że wszystkie babcie tak mają i chciałbym im wszystkim tutaj podziękować.

26 grudnia skończy mi się czteroletni okres zwolnienia warunkowego. Już nie będę musiał się spotykać z kuratorem. Będę mieć to wszystko za sobą.

CZYTAJ TEŻ:
Nawróceni złoczyńcy
Nawróceni złoczyńcy: Byłem bandytą, zostałem księdzem
Nawróceni złoczyńcy: Robiłem straszne rzeczy. Nie wiem dlaczego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki