GDDKiA skarży się więc na sędziów do chińskiego sądu najwyższego. Słusznie oczywiście się ciskamy, bo pieniądze nam się należą jak psu zupa. Tylko nie bardzo wiadomo, w czym urzędnicy pokładają swój optymizm. Bo ktoś w Chinach się uśmiecha przyjaźnie? Oni zawsze się uśmiechają. Napisałbym, że takie rzeczy załatwia się na szczeblu rządowym, a nie w sądach, ale co tu pouczać - przecież niedawno sam minister Nowak Chińczyków naciskał.
Jak mantrę można powtarzać - może trzeba było pomyśleć, jak się oszczędzało, powierzając kluczowy kontrakt za połowę szacowanej ceny. Może nie należało być takim pewnym, gdy po wyrzuceniu Covecu zapewniano, że interes państwa jest zabezpieczony, ponieważ dostaniemy pieniądze z gwarancji bankowych. W pewnym sensie przypomina to sytuację z koncesjonariuszem, który miał budować A1 Stryków - Tuszyn. Nie zebrał pieniędzy i budowy się nie podjął. Resort infrastruktury, pytany, jaką karę zapłaci konsorcjum za zmarnowanie ponad roku, odparł, że wystarczającą karą jest utrata kontraktu.
A my mamy się nie martwić, bo interes państwa został zabezpieczony. Niedoszły wykonawca zostawił bowiem po sobie... projekt budowlany. A że niedługo potem projekt wylądował w koszu i całą zabawę trzeba było zaczynać od nowa? O tym już trochę ciszej. Na wszelki wypadek pamiętajmy więc, że tych 117 milionów Chińczycy wciąż są nam winni.
Piotr Brzózka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?