Nie dla legalizacji przemocy domowej. Protesty kobiet przed siedzibami PiS w Łodzi i w Piotrkowie Trybunalskim

Sto kilkadziesiąt osób, głównie kobiet, zebrało się w piątek o godz. 18 przed siedzibą PiS przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi. Tematem pikiety było "Nie dla legalizacji przemocy domowej".

Nie zabrakło plakatów z hasłami "Damski bokserze, zmywaj talerze", "Piekło kobiet", "Przemocy domowej mówimy nie". Uczestnicy wysłuchali przemów działaczek i krótkich wykładów specjalistek na temat specyfiki przemocy domowej i trudności z jej udowodnieniem w sądzie. Wznosili też okrzyki "Tak dla konwencji, nie dla przemocy".

Także w Piotrkowie Trybunalskim protestowało ponad 20 osób. Uczestnicy manifestacji na Rynku Trybunalskim trzymali plakaty antyprzemocowe, a na twarzach mieli maseczki z napisem "brak zgody". Przypomnieli najważniejsze cele konwencji m.in. ochronę kobiet przed wszelkimi formami przemocy m.in. przemocy domowej, ekonomicznej, psychologicznej, nękaniem, molestowaniem seksualnym, zapobieganie przemocy, pomoc ofiarom i karanie sprawców. Podkreślali też, że zapisy konwencji mają zastosowanie także w przypadku przemocy wobec mężczyzn, dzieci i osób starszych.

Powodem pikiet były obawy o możliwość wypowiedzenia przez Polskę tzw. konwencji stambulskiej, czyli konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Konwencja ta została podpisana przez Polskę w 2015 roku. Budzi ona jednak sprzeciw konserwatystów, gdyż obok zakazu gwałtu czy obrzezania kobiet sprzeciwia się też wpychaniu kobiet w stereotypowe role i przywołuje takie pojęcia jak płeć społeczno-kulturowa.

Kilka dni temu wicepremier Jadwiga Emilewicz na antenie programu Polsat News opowiedziała się za wypowiedzeniem konwencji. Niedawno powstała też inicjatywa ustawodawcza "Tak dla rodziny, nie dla gender", która domaga się wypowiedzenia konwencji stambulskiej. Jej twórcami są organizacje takie jak m.in. Chrześcijański Kongres Społeczny, Instytut Ordo Iuris.

Zdaniem organizatorki łódzkiego protestu Aleksandry Knapik, wypowiedzenie konwencji niesie za sobą wiele niebezpiecznych dla kobiet skutków. - Obawiam się, że nasze prawa mogą zacząć się cofać. Na przykład zgwałcenie nie będzie już ścigane z urzędu, tylko na wniosek ofiary, a pierwsze pobicie, tak jak w Rosji, będzie karane jedynie mandatem - mówi Knapik.

Jej zdaniem konserwatyści boją się konwencji, bo jako przyczynę przemocy wskazuje ona takie przyczyny jak tradycja czy patriarchat.

- Kiedyś kobiety nie miały praw, nie mogły pracować, mieć majątku i zabierać głosu. W takim świecie konserwatystom na pewno żyłoby się łatwiej - mówi Knapik.

Jak podkreśla konwencja nie jest zamachem na tradycyjną rodzinę. - Konwencja nie zmienia definicji rodziny, wskazuje jedynie, że w rodzinie może dochodzić do przemocy - mówi Knapik.

Podobne protesty odbyły się w piątek w całym kraju. W Warszawie panie protestowały przed siedzibą Ordo Iuris, przebrane były w burki i w stroje z serialu "Opowieść podręcznej". Protestowano też m.in. we Wrocławiu, Lublinie i Kielcach.