Nie ma chętnych na prawo jazdy. Pustki w łódzkich autoszkołach

- W styczniu przyszło do nas tylko dziesięć osób - mówi Jarosław Chwiałkowski z wydziału praw jazdy i rejestracji pojazdów w łódzkim magistracie.

Dopiero po wizycie w starostwie kursanci wybierają kurs w szkole jazdy. - Jeszcze nie trafiła do mnie żadna osoba, która ma przejść kurs według nowych przepisów - przyznaje Zbigniew Popławski, właściciel łódzkiej szkoły jazdy i wiceprezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Ośrodków Szkolenia Kierowców. - Wszyscy kursanci zapisali się jeszcze przed 19 stycznia, według starych zasad. Czekamy, aż nowi kandydaci na kierowców dojrzeją do zdawania według nowych zasad. Na razie w Łodzi jest niewielu odważnych.

Popławski dodaje, że teraz autoszkoły mają obowiązek zgłaszania w starostwie terminu przeprowadzenia egzaminu wewnętrznego. Wcześniej nie musiały tego robić.

- Musimy zgłosić egzamin wewnętrzny trzy dni wcześniej. Dzięki temu ktoś ze starostwa może przyjść na kontrolę - tłumaczy właściciel szkoły jazdy. I dodaje, że nie jest zaskoczony kiepskimi wynikami egzaminu teoretycznego na nowych zasadach. - Nie w każdej szkole kurs odbywał się tak jak powinien. Wcześniej pytań można było się nauczyć na pamięć. Teraz to się zmieniło. Nowe pytania są inaczej skonstruowane. Nawet ja miałem problemy ze zdobyciem maksymalnej liczby punktów, ale wynik pozytywny osiągnąłem. Trzeba na przykład patrzeć na film i czytać pytanie.

W Łodzi w pierwszym dniu obowiązywania nowych zasad egzaminu na prawo jazdy spośród 33 osób zdało zaledwie pięć. W kolejnych dniach niewiele się zmieniło. Poza tym kursanci przestraszyli się i część zapisanych osób w ogóle nie pojawiła się na egzaminie. Z każdym dniem maleje liczba osób przystępujących do egzaminu.