Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma mocnych na łódzkie święte krowy

Jacek Grudzień
Jacek Grudzień jest dyrektorem i publicystą Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego
Jacek Grudzień jest dyrektorem i publicystą Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego Grzegorz Gałasiński
Pod hasłem "Święte krowy łódzkie" można znaleźć na Facebooku zdjęcia nieprawidłowo parkujących samochodów i dyskusje o łamaniu przepisów, szczególnie w śródmieściu Łodzi. To, że często my, łodzianie, traktujemy siebie jak święte krowy dotyczy nie tylko kierowców.

Przekonałem się o tym czytając informację o kobiecie, która za przechodzenie w niedozwolonym miejscu uzbierała 1000 zł kary. Taką informacje podał Express Ilustrowany. Za przejście niezgodne z przepisami było 250, do pełnej kwoty trzeba doliczyć jeszcze brak dokumentów (250) i niewykonywanie poleceń funkcjonariuszy (500). Historia wydaje się dosyć klasyczna. Pani z siatkami przechodziła przez trzyjezdniową Piłsudskiego kilkadziesiąt metrów od przejścia dla pieszych. Gdy zatrzymali ją policjanci zrobiła awanturę o to jakim prawem policja, która ją zatrzymała porusza się cywilnym radiowozem! Jak łatwo można przewidzieć kobieta czuła się tak urażona, że mandatu nie przyjęła i sprawa skończy się w sądzie.

Pamiętam historię mężczyzny, który skarżył się łódzkim mediom jak brutalnie potraktowała go straż miejska. Jak tłumaczył, bardzo się śpieszył i chciał załatwić sprawę w banku. Zaparkował na chodniku tuż przed drzwiami. Gdy zobaczył blokadę i zbliżających się strażników, stwierdził, że nie ma czasu na dyskusję z nimi i postanowił kontynuować podróż taksówką. Był bardzo oburzony gdy strażnicy go zatrzymali i nie pozwolili odejść. Bo przecież się śpieszył.

W obu historiach między wierszami można stwierdzić, że przestępstwo popełnili ci, którzy łamiących prawo zatrzymali. To trochę tak jak w filmie Davida Lyncha Mulholland Drive: w jednej ze scen znany reżyser wraca do domu i zastaje żonę w łóżku z "basenowym". - No i się doigrałeś - słyszy od swojej drugiej połowy. I od tego zdarzenia zaczynają się jego kłopoty.

W naszym kraju wciąż normą jest to, że potępiani są nie ci, którzy łamią zasady, tylko ci, którzy ujawniają ich łamanie. Mężczyzna który fotografował samochody, którymi łamano przepisy był w Łodzi traktowany jak wróg publiczny.

Zapewne pamiętają państwo wypadek przy skrzyżowaniu Wschodniej i Narutowicza. Dwóch mężczyzn wpadło pod tramwaj, bo przechodzili przez jezdnię mimo ustawienia znaków zakazu ruchu pieszych, który logicznie likwidował dotychczasowe przejście, żeby ułatwić ruch samochodom. Przez dwa tygodnie przy skrzyżowaniu stał radiowóz z włączonym kogutem. Parę razy widziałem tam ludzi kłócących się z policjantami, chociaż następne przejście jest 15 metrów dalej.

Od Wschodniej w stronę Kilińskiego cały chodnik zajęty jest przez parkujące samochody. Piesi muszą przechodzić ulicą, a auta wyjeżdżające z placu 4 Czerwca mają spory kłopot z włączeniem się do ruchu, tak bardzo jest ograniczona widoczność. Obawiam się, że usuwanie parkujących aut zacznie się po poważnym wypadku. Po jakimś czasie pewnie wszystko wróci do normy. Chyba, że staną tu słupki tak jak na Wólczańskiej, gdzie kierowcy zamiast zwalniać na "garbach", woleli jeździć po chodnikach.

Na "deser" historia z soboty, gdy porwano tramwaj z zajezdni i bezpiecznie pozostawiono go w drugim końcu miasta. Prezes MPK ustanowił nagrodę za wskazanie sprawcy. Zastanawiam się czy nagrody nie powinien dostać autor uprowadzenia tramwaju, który wskazał poważne luki w ochronie. I ciekaw jestem czy nie okaże się, że sprawa ma drugie, albo i trzecie dno, a po jej wyjaśnieniu będziemy mieć gotowy scenariusz na film. Ostatni raz polskie kino łódzkiej komunikacji poświęcało tak dużo miejsca w serialu "Daleko od szosy".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki