Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma pieniędzy na superrozrywkę, Łódź stawia na "Lato z kocykiem"

Matylda Witkowska, Piotr Brzózka
Lato z kocykiem? Brzmi, jak "Wakacje z duchami". A jednak to całkiem poważna inicjatywa, której powagi swym majestatem nadaje Radosław Stępień. Osobistym przykładem wiceprezydent pokazuje, jak można spędzić lato w mieście z kocykiem w ręku, a nawet pod pupą. A co poza tym Łódź ma do zaoferowania mieszkańcom na czas wakacji? Trochę powtórki z rozrywki, trochę nowych inwestycji o mało porażającej skali, i jak zawsze - dużo zapowiedzi.

Pierwszym miejscem, w którym szuka ochłody łodzianin, są miejskie baseny oraz ośrodki wypoczynkowe nad zbiornikami na obrzeżach miasta. Ich oferta jest, delikatnie mówiąc, różna. Najnowszym i najbardziej atrakcyjnym obiektem jest Aquapark Fala. Obiekt wybudowany przez słoweńską firmę z dużym rozmachem i sporym zarazem marnotrawstwem powierzchni, został z czasem przejęty przez miasto. W ramach przygotowań do prywatyzacji rozpoczęło się uatrakcyjnianie obiektu i zapełnianie pustych przestrzeni.

W ostatnich sezonach aquapark przyzwyczaił łodzian do nowych atrakcji szykowanych na wakacje. W kolejnych latach pojawiła się m.in. zjeżdżalnia kamikadze, zjeżdżalnia rodzinna, nowe place zabaw, a po ostatniej przerwie technologicznej - drzewo ze sztucznym deszczem. Pod tym względem obecny rok różnić będzie się od poprzednich. Z nowych atrakcji pojawić ma się jedynie... malowidło na ścianie za placem zabaw. Za to w przyszłym roku będzie COŚ. Nie wiadomo tylko, co. Anna Pawlak, rzecznik aquaparku, zapowiada "inwestycję zewnętrzną", ale nie może powiedzieć jaką.

Większość miejsc, w których można zażyć kąpieli, należy do Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Sztandarowym obiektem wśród nich jest Wodny Raj na Teofilowie - jest najnowszy, składa się z części zewnętrznej na sezon letni oraz całorocznej, z licznymi atrakcjami. Ale są też pod skrzydłami MOSiR takie miejsca, jak basen Promienistych. Tu czas jakby stanął w miejscu lata temu. Inwestycje są prowadzone nie na basenie, lecz w sąsiedniej hali sportowej.

Na pocieszenie można dodać, że zmian może się doczekać inny relikt minionych czasów - basen Anilana. Choć też nic pewnego. W tym sezonie został zamknięty, bo woda nie spełniała norm. W planie na ten rok przewidziany jest remont stacji uzdatniania wody. Obecnie przygotowywane są projekty jej wymiany, efekty pracy mamy zobaczyć w przyszłym roku.

Marzeniem dyrektora MOSiR-u jest zadaszenie basenu i zmienienie go w obiekt całoroczny. Drobny szkopuł - na to oczywiście potrzebne są pieniądze, których MOSiR nie ma. Pozostaje wierzyć, że jakimś cudem inwestycję uda się przeprowadzić w ramach budżetu obywatelskiego - bo taki właśnie projekt został zgłoszony. Zakłada przykrycie basenu rozsuwaną kopułą z poliwęglanów. Latem basen działałby jako zewnętrzny, zimą - jako obiekt kryty, podobnie jak kiedyś Olimpia. Problemem jest ogromna konkurencja wśród obywatelskich projektów, a do wydania jest ledwie 20 mln zł w skali całego miasta.

Największą inwestycją, która realnie ma zmienić jakość wypoczynku łodzian, jest kończony właśnie projekt Ekohydrologicznej Rekultywacji Zbiorników Wodnych Arturówek, prowadzony w ramach unijnego programu Life +. W ramach trwającego już czwarty rok i wartego 1,24 mln euro projektu, naukowcy z Uniwersytetu Łódzkiego opracowali i wprowadzili do stawu rozwiązania pozwalające zwalczyć rozwijające się co roku sinice. Zbiorniki zostały oczyszczone z mułu, wprowadzono naturalne instalacje filtrujące oraz pływającą wyspę, która ma stanowić schronienie dla zooplanktonu, który będzie walczył z sinicami. W poniedziałek ma się odbyć pierwsze badanie wody. Jeśli będzie pozytywne, kąpielisko będzie otwarte dla łodzian. Według zapewnień naukowców, woda ma być dużo lepsza.

Jednym z założeń projektu rekultywacji Arturówka było opracowanie metod, które później można będzie zastosować na innych łódzkich zbiornikach, zwłaszcza na Stawach Stefańskiego. Zbiornik ten od lat ma najgorszą w Łodzi jakość wody, bywa, że przez większą część sezonu nie jest dopuszczony do kąpieli. Także w tym roku jest, póki co, zamknięty. Od czasu rozpoczęcia projektu Life + o rekultywacji Stawów Stefańskiego jest jednak cicho. Jak zapewnia Radosław Podogrodzki, dyrektor MOSiR, jest to docelowe rozwiązanie, które "co roku jest rozważane".

Nie będzie inwestycji na tzw. Młynku, choć korzystający z niego mieszkańcy Widzewa i Dąbrowy narzekają na brak atrakcji. Dyrektor Podogrodzki mówi, że plac zabaw na Młynku jest "średnio wykorzystywany". I dodaje, że sam plac zabaw ludzi nie przyciągnie, konieczne byłyby kompleksowe inwestycje. A mając do wyboru inwestycje w miejsca już chętnie odwiedzane przez łodzian albo tworzenie nowych, MOSiR wybiera to pierwsze.

A więc na co możemy liczyć? Docelowo wizje kreślone w MOSiR zapierają dech w piersiach: przy miejscach zwyczajowo wykorzystywanych do kąpieli, a więc w Arturówku, na Stawach Jana i Stawach Stefańskiego mają powstać sztuczne baseny, w których będzie można utrzymać dobrą jakość wody. Inwestycje wymagają jednak tak wielkich nakładów, że nikt poważnie nie określa nawet terminu ich wykonania.

Na szczęście są obiekty, w których widać drobne, lecz pozytywne zmiany. MOSiR postawił w tym roku na dzierżawę obiektów prywatnym firmom, które mają pieniądze i ciekawe pomysły na ich zagospodarowanie. W ten sposób w Arturówku pojawiła się "tyrolka", pozwalająca przejechać na linie z jednej strony stawu na drugi, połączona z umiejscowionym tam parkiem linowym.

Na Stawach Stefańskiego dzierżawca przystani uruchomił pierwszy w Łodzi wakepark, czyli instalację do uprawiania wakeboardingu - sportu łączącego snowboard z nartami wodnymi. Według właścicieli pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę: w ładne weekendy rezerwacje są od rana do wieczora. Na tej samej zasadzie MOSiR chce zapewnić łodzianom kolejne atrakcje: w fazie negocjacji jest kwestia wybudowania w Parku 3-go Maja parku linowego. MOSiR rozmawia też z Polskim Związkiem Żeglarskim w sprawie organizacji na Stawach Stefańskiego szkółki żeglarskiej.

Nie dalej, jak trzy tygodnie temu Rada Miejska przyjęła projekt strategii rozwoju i rozbudowy łódzkiego zoo. W ciągu najbliższych 9 lat w ogród mają być wpompowane 43 mln zł. Na lata 2013-15 zaplanowano budowę obiektu dla panter śnieżnych, jaguarów i pum, rewitalizowana będzie Skała Lemurów, modernizowany wybieg dla niedźwiedzi, słoni oraz akwarium. Kolejne lata to kolejne remonty, na koniec programu zaplanowano budowę pawilonu dla tropikalnej dżungli.

Łódzkie zoo jest dopiero dziesiąte w kraju pod względem wielkości (16 ha), ponoć jednak znajduje się na czwartym lub piątym miejscu pod względem zróżnicowania gatunków zwierząt (356 gatunków, 2566 zwierząt). W Polsce jest 16 ogrodów zoologicznych, czyli wstydu nie ma, rewelacji też. Odwiedzający zazwyczaj chwalą sobie to miejsce. Szkoda tylko, że za wstęp muszą zapłacić o złotówkę więcej niż przed rokiem. Zresztą nie tylko tam.
Podwyżka cen biletów została wprowadzona również w ogrodzie botanicznym. Pojedynczy bilet jest droższy "tylko" o 20 procent (zdrożał z 5 do 6 zł). Ale roczna karta wstępu kosztuje o 100 procent więcej, niż przed rokiem (wzrost z 40 do 80 zł). Mimo tych "drobnych" niedogodności, ogród botaniczny niezmiennie od lat pozostaje szczególnym i bez wątpienia jednym z najpiękniejszych miejsc na mapie Łodzi.

Inaczej rzecz ma się z lunaparkiem, szumnie nazwanym Łódzkim Parkiem Rozrywki, Swoich fanów lunapark ma, ponoć nawet jedna czy druga karuzela są unikatowe w skali świata. Szczerze jednak mówiąc całość robi dość przygnębiające wrażenie - to jedno z tych miejsc, które przywodzą na myśl wehikuł czasu. Świat poszedł do przodu, tymczasem tu wciąż jest, jak w latach osiemdziesiątych, w najlepszym razie - wczesnych dziewięćdziesiątych. I niektóre urządzenia jakby znajome...

Od lat trwa pat. Jaki park, taki klient. Jaki klient taki park. Skutek - pusto tu bywa. W branży mówią, że park na miarę wiedeńskiego Prateru nigdy tu nie powstanie, bo na to trzeba inwestycji rzędu 500 milionów złotych. A takich inwestycji w rozrywkę nie robi nikt, nie tylko w Łodzi, ale i nigdzie w Polsce.

Skoro jesteśmy już w lunaparku, a więc na Zdrowiu, wróćmy do tematu kocyka... Wypoczywać w mieście jest łatwiej i taniej, bo wolno już deptać trawę. I jest to wielkie osiągnięcie Polski rządzonej przez Platformę, a może nawet i samej prezydent Hanny Zdanowskiej, o czym skwapliwie przypomniała ona w jednym z wywiadów Bo do niedawna deptanie trawy było surowo wzbronione, o czym przekonywały tabliczki umieszczone w parkach. Sejm dopiero niedawno zniósł karę, która teoretycznie mogła być nałożona na każdego obywatela naruszającego z kocykiem spokój parkowych traw. Zmiana jest wynikiem działania komisji "przyjazne państwo", w której przed laty, jako poseł, zasiadała Hanna Zdanowska.

A deptać mamy co. Tereny zielone stanowią 30 procent powierzchni Łodzi i jest to zapewne jeden z niewielu wskaźników zapewniających nam miejsce w cywilizowanej Europie. Najcenniejsze z naszych zielonych zasobów, to pozostałości Puszczy Łódzkiej. Obecnie na terenie Łodzi pozostało 2378 hektarów lasów.

Dobrodziejstwem, które poprawia nam nie tylko nastrój, ale i wskaźniki jest oczywiście Las Łagiewnicki, który mieści się w granicach miasta, a liczy on sobie aż 1256 hektarów. To absolutny unikat, jeden z największych "miejskich" lasów na świecie. Dla miłośników przyrody to najbardziej atrakcyjne miejsce do wypoczynku, jakie można znaleźć w mieście. Od lat sześćdziesiątych tyczone były w Łagiewnikach szlaki piesze, później rowerowe.

W Łodzi jest ponad 30 parków. Ich łączna powierzchnia wynosi 503 hektary. Pytanie, czy ilość idzie w jakość. Zależy, czego kto oczekuje. Część z łódzkich parków to ledwie skwery, nie zawsze zadbane. Jednak w bardzo wielu przypadkach na walory przyrodniczo-estetyczne nie ma co narzekać, przynajmniej jeśli ktoś jest zwolennikiem naturalnego wyglądu miejskich parków i woli imponujący starodrzew od starannie przystrzyżonych trawników. Wystarczy wspomnieć parki Poniatowskiego, Piłsudskiego (Zdrowie), Źródliska czy maleńki park Klepacza. Choć są też parki na które ewidentnie nikt od lat nie ma pomysłu, a naturalnego powabu nie zawsze starcza - jak choćby w przypadku parków Staromiejskiego czy Staszica.

Łódzkie parki służą zakochanym - w dzień i w nocy. Przy czym randka po zmierzchu zmusza czasem do zachowania czujności, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Nocna wizyta w parku na Zdrowiu bywa doświadczeniem tyleż ekscytującym, co i zatrważającym. Łódzkie parki generalnie są słabo oświetlone, w dodatku część latarni bywa niesprawna. To przez chuliganów... Monitoring? Podobno nie ma jak, zresztą za co? Pytanie, czy nie lepiej w takiej sytuacji parki ogrodzić i nocą zamykać?

Z ofertą dla rodzin z dziećmi w łódzkich parkach bywa różnie. Gdzieniegdzie straszą jedynie rachityczne huśtawki, ale na pewno są też dobre przykłady - w parku na Zdrowiu znajdziemy naprawdę rozległy i dobrze wyposażony plac zabaw.

Powszechnie narzeka się na brak ogólnodostępnej i atrakcyjnej infrastruktury sportowej w łódzkich parkach. Jak są korty w parku Poniatowskiego, to przecież nie otwarte i za darmo dla wszystkich. Jak jest urządzony tor dla posiadaczy rowerów BMX, to amatorów przegania tabliczka: "Wstęp tylko dla profesjonalistów". Oczywiście w tym przypadku to czysta teoria, bo teren jest otwarty - oby kiedyś nie doszło w tym miejscu do tragedii.

Brud? Szczególnie brudno nie jest, ale do czasu ostatecznego (skutecznego) rozwiązania kwestii psich odchodów rozkładanie kocyka, do czego namawia nas prezydent Stępień, może się okazać traumatycznym doświadczeniem...

W łódzkich parkach ma być ciekawiej i bardziej rozrywkowo. Hanna Zdanowska zapowiada projekt dla parku Źródliska - stworzenie atrakcyjnej przestrzeni z miejscami do zabawy i rekreacji oraz z gastronomią.

Miasto chwali się stroną www.zielonalodz.pl. Przynosi ona kalendarz letnich imprez. Dowiemy się z niego, że kobiety biegają w środy w parku Piłsudskiego, że nordic walking uprawia się w parkach Poniatowskiego, Klepacza i w Arturówku. Park Źródliska to tai chi, a park Sienkiewicza - impreza Square Dance dla dzieci. W bule zaś można pograć w parkach Staromiejskim Widzewskim. A jak się komuś nie chce, zawsze można położyć swój kocyk obok kocyka Radosława Stępnia. Wiceprezydent ponoć ma być jeszcze widywany tego lata na parkowych trawnikach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki