Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie mogą korzystać ze swojej ziemi. Dziki lokator przegania ich widłami

Marek Obszarny
Na ziemi państwa Kalugów od dawna stoi zamieszkany dom, który formalnie nie istnieje
Na ziemi państwa Kalugów od dawna stoi zamieszkany dom, który formalnie nie istnieje Grzegorz Gałasiński
Jacek Kaluga z Łodzi od 24 lat nie może korzystać ze swojej ziemi, bo po środku jego działki mieszkają ludzie, którzy na dziko się pobudowali.

Wszystko zaczęło się w roku 1989 r. Pan Jacek kupił 11 hektarów i 8 arów przy ul. Leśnej w Łazowskiej Woli w gminie Rokiciny (pow. tomaszowski). Nieruchomość – jak wynikało z aktu notarialnego – nie była zabudowana, obciążona prawami rzeczowymi ani wydzierżawiona. Na miejscu okazało się jednak, że na działce stoi jakaś drewniana rudera...

– Urzędnik w gminie był zaskoczony, sprawdzał mapy. Dzwonił do wydziału geodezji i tam uzyskał potwierdzenie, że na działce faktycznie stoi jakiś budynek – relacjonuje Jacek Kaluga.

W rozlatującej się chatce mieszkała para staruszków – małżeństwo G. Pan Jacek podjął wówczas decyzję, która wydawała mu się moralnie słuszna.

– Zgodziłem się, by starsi ludzie mieszkali na tej ziemi do końca swych dni, pod warunkiem, że staruszek, pan Wacław G., będzie doglądał sadzonek porzeczek – mówi.

Z czasem jednak sadzonek ubywało, a na działce Kalugi sąsiedzi paśli krowy. W trzy lata było po plantacji. Znajomi doradzili mu, by na wszelki wypadek zastrzegł, by staruszkowie nie mogli nikogo zameldować. Wyszło wtedy na jaw, że w ruderze zameldowani zostali też... syn, synowa i dwoje wnucząt pary staruszków.

– Byłem zszokowany, przez wiele lat nikogo oprócz starszych państwa tam nie było – opowiada pan Jacek.

Postanowił udać się do sąsiedniej wsi, gdzie mieszkały zameldowane w chatynce dzieci staruszków. Pan Jacek domagał się od zameldowanych płacenia dzierżawy. Odmówili, podobnie jak wcześniej para staruszków. Od tego czasu państwo Kaluga nie byli już mile widziani na swojej ziemi... Raz nawet Wacław G. pogonił z widłami żonę Jacka Kalugi.

W 2000 roku wokół chatynki wyrósł betonowy płot. Jak się okazało okalał znacznie większą powierzchnię niż poprzedni stary płot. Jacek Kaluga zgłosili to do nadzoru budowlanego. Nadzór potwierdził samowolę budowlaną, ale do dziś nic w tej sprawie nie zrobił. Wydanie wiążącej decyzji uzależnił od finału sprawy sądowej, która trafiła na wokandę Sądu Rejonowego w Tomaszowie Maz.

- Byłem przekonany, że posiadając wszystkie dokumenty świadczące o moim prawie do ziemi oraz fakt, że państwo G. nielegalnie mieszkali na działce, nie płacili podatków i odrzucili mediacje gminy, uda się szybko wszystko wyjaśnić i wyprostować - mówi pan Jacek.

Ale nic juz nie było takie proste jak się Kalugom wydawało. Liczyli, że sąd szybko wybawi ich z opresji, tymczasem to tu zaczęły piętrzyć się kłopoty.

Kaluga uważa, że ma prawo do działki, o której wydanie się stara, natomiast pan G. twierdzi, że to on ma do niej prawo poprzez zasiedzenie - zdiagnozował sytuację sąd i... zawiesił sprawę wytoczoną przez Kalugę o wydanie własności, by rozpatrzyć pozew o zasiedzenie złożony przez rodzinę G.

Walczą o to już nie staruszkowie (pan Wacław zmarł), ale ich dorosłe dzieci. Andrzej G. utrzymuje, że mieszka tam od urodzenia. - Rodzice otrzymali w 1961 roku 4,3 ha od gminy, a potem zdali ziemię i zostało im 50 arów - twierdzi. - Jak się dom zawalił, to pobudowali garaż i my tam mieszkamy do dziś.

Jakieś dokumenty? Absolutnie żadnych. - Umowy na piśmie z urzędem nie było, ale jak się uprawiało ziemię, to się wtedy 50 arów należało - tłumaczył przed sądem Andrzej G. Przyznał, że nigdy nie płacił żadnych podatków.

Sąd czeka na nowe dowody. Rozprawę wyznaczył w lipcu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nie mogą korzystać ze swojej ziemi. Dziki lokator przegania ich widłami - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki