Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie żyje Józef "Ziuna" Żyliński, legenda łódzkiej koszykówki

Marek Kondraciuk
Trener Józef Żyliński ze statuetką, będącą podziękowaniem za pomoc koszykarkom ŁKS. Do ostatnich chwil żył koszykówką...
Trener Józef Żyliński ze statuetką, będącą podziękowaniem za pomoc koszykarkom ŁKS. Do ostatnich chwil żył koszykówką... Krzysztof Szymczak
W 2012 r. odszedł od nas Andrzej Nowakowski, w 2013 r. Henryk Langierowicz, a 19 sierpnia 2014 r. zmarł trzeci z wielkich trenerów Łodzi Józef "Ziuna" Żyliński.

Miał 94 lata. Twardy wilniuk wydawał mi się niezniszczalny, jakby upływający czas nie był dla niego godnym rywalem. Czasem trudno było oprzeć się zupełnie irracjonalnemu wrażenie, że "Ziuna" będzie trwać wiecznie w koszykarskiej rodzinie. I dziś mam przeświadczenie, że w istocie pozostanie w niej na zawsze, choć już patrzy na nią z wysoka. Sponad kosza...

Łódzką koszykówkę osierocił jej ojciec. Wprost trudno uwierzyć, ale wszystkie sukcesy Łodzi pod koszami były Jego dziećmi. Nie ma drugiej postaci porównywalnej z Józefem Żylińskim. W koszykówce występował w trzech wcieleniach: zawodnika, trenera oraz działacza i w każdym zapracował na miano "wybitny". Człowiek sukcesu.

Długo nie chciał stać się emerytem, a nie pogodził się z tą rolą nigdy. Kiedy w gronie przyjaciół odwiedziliśmy Józefa Żylińskiego z okazji 90. urodzin rozmowa od razu zeszła na koszykówkę.

- Szukam sponsora dla ŁKS, prowadzę rozmowy, ale ciężka sprawa - powiedział wówczas "Ziuna", który od kilku lat poruszał się już po mieszkaniu na wózku. - Jest jednak szansa, że się uda. Wierzę w to.

Koszykówka była jego żywiołem, lekarstwem na wszelkie dolegliwości ciała i duszy, miłością dozgonną. Mógł o niej rozprawiać godzinami. Dla dziennikarzy był wymarzonym rozmówcą, bo zawsze miał coś ciekawego do powiedzenia. Relacje Józefa Żylińskiego z mediami były czymś niezwykłym. Owocowały na łamach, w eterze i na ekranie wartościami, jakie dziś w sporcie bardzo trudno znaleźć. Obcując z Nim nie można było uciec od refleksji, że zostawia swój ślad na naszym widzeniu koszykówki i sportu w ogóle.

Józef Żyliński urodził się 7 grudnia 1920 w Wilnie, a z koszykówką zetknął się w Gimnazjum Króla Zygmunta Augusta. Profesorowie Lisowski i Korta arbitralnie określali kto będzie uprawiać którą dyscyplinę. Ich "wyrok" na Józefa Żylińskiego brzmiał: koszykówka!

To właśnie wówczas Józef stał się "Ziuną".

- Początkowo koledzy mówili na mnie "Żyła" - opowiadał mi kiedyś Józef Żyliński. - Nie przyjęło się i bodaj w czwartej klasie zaczęli wołać "Ziuna". W dzieciństwie pojawiają się przydomki o których nikt nie potrafi powiedzieć skąd się wzięły. Mój mi się spodobał i tak zostało.

Rzadko bywa, żeby przydomek zrósł się tak silnie z nazwiskiem i na całe życie. W środowisku koszykarskim nikt nie mówił "trener Żyliński" tylko po prostu "Ziuna". Pamiętam, jak kiedyś telefon odebrała pani Krystyna, małżonka trenera i usłyszałem w słuchawce: - "Ziuna", do ciebie.

Wojenne losy rzuciły "Ziunę" do Bydgoszczy, gdzie odnalazł rodziców. Do Łodzi trafił natomiast przez... przypadek. W 1946 spotkał na ulicy innego przybysza z Wilna Andrzeja Kuleszę i wkrótce przenieśli się obaj do łódzkiej YMCA. W 1948 "Ziuna" zdobył z tym zespołem mistrzostwo Polski, rok później srebro, a w 1953 z ŁKS złoto. W latach 1947-1953 wystąpił 39 razy w reprezentacji i był jej kapitanem.

Trenerem, tak jak łodzianinem, Józef Żyliński został przez przypadek. W 1950 Andrzej Kulesza, prowadzący żeński zespół ŁKS, poprosił "Ziunę" o zastępstwo na czas choroby i nikt nie przypuszczał, że potrwa ono... 31 lat. Z ŁKS Józef Żyliński zdobył 16 medali: 4 złote (1967, 1972, 1973, 1974), 5 srebrnych i 7 brązowych. Skończył Politechnikę Łódzką i przez wiele lat godził sport z pracą w Biurze Projektów Prezemysłu Włókienniczego.

Jeszcze w czerwcu "Ziuna" był na tradycyjnym spotkaniu pokoleń w Grotnikach. A teraz bezduszny czas nam go zabrał...

Żegnaj Przyjacielu.

CZYTAJ TEŻ: Z koszykówką związany na zawsze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki