Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niestali w uczuciach, czyli polityka migracji

Marcin Darda
Marcin Darda
John Godson chciał być w PiS, ale trafił do PO. Odszedł do PR, ale stamtąd go usunięto
John Godson chciał być w PiS, ale trafił do PO. Odszedł do PR, ale stamtąd go usunięto Polska Press
Polityków zmieniających partyjne barwy zawsze nazywano karierowiczami. Niewielu miało inne motywacje

Gdyby odejście z partii posła karano odebraniem mandatu, to średnio na kadencję z Sejmu odchodziłby mniej więcej co dziesiąty poseł. Stefan Niesiołowski, najgłośniejszy ostatnio polityczny emigrant, co prawda nie przeszedł do innej partii, jednak to odejście z PO dla niektórych było tak samo zaskakujące, jak jego wstąpienie do PO w 2005 r. Jest jedynym byłym politykiem ZCHN, który w tamtych czasach wstąpił do PO (potem był jeszcze Michał Kamiński, ale był tylko członkiem klubu parlamentarnego), tym bardziej, że parę lat wcześniej ledwie co założonej Platformie wieszczył rychły upadek jak „każdemu innemu ruchowi, który spaja jedynie cynizm, hipokryzja i konformizm”. To zresztą symboliczne podsumowanie większości politycznych migracji, bo polityków zmieniających barwy partyjne zawsze chrzczono mianem hipokrytów i karierowiczów. Niewiele jest przypadków innych motywacji.

Przed Niesiołowskim spośród łódzkich polityków największą sensacją było porzucenie Platformy przez Johna Godsona. Już jako poseł był politykiem rozpoznawalnym w skali kraju, umiejętnie promowanych przez Donalda Tuska. Dla liberalnej, postępowej i europejskiej PO czarnoskóry poseł był dobrym strzałem wizerunkowym. Traktowano go jak pewnego rodzaju maskotkę, ale gdy się okazało, że maskotka ma poglądy i to na dodatek konserwatywne, stała się kulą u nogi. Sam Godson też często zmieniał zdanie. Gdy po odejściu z PO wraz z Jarosławem Gowinem, innym byłym platformersem, utworzyli Polskę Razem, Godson głosował za wotum zaufania dla Tuska. Wyrzucono go z PR, potem startował w wyborach samorządowych, ale był to koniec kariery politycznej, bo nigdy nigdzie już go nie wybrano. A zanim został radnym w Łodzi chciał wstąpić do PiS. Wybrał PO, bo PiS kazało zbyt długo czekać... A dziś w partii Gowina jest inny były pierwszoplanowy polityk PO w regionie, były marszałek województwa Włodzimierz Fisiak. Tyle, że akurat jego z PO wyrzucono.

Wcześniej sporym szokiem dla Łodzian było odejście z SLD Leszka Millera, przez lata najpopularniejszego w Łodzi polityka lewicy. Miller w wyborach zbierał tu po 140 tys. głosów, aż w 2005 r. w Sojuszu nadszedł czas Wojciecha Olejniczaka. Dwa lata później Olejniczak Millera nie wpuścił na łódzką listę sejmową, choć na Rozbrat masowo szły faksy z poparciem łódzkich dołów partyjnych SLD. Olejniczak był nieugięty. Nie chciał Millera kojarzonego z aferą Rywina i sam został nr 1 w Łodzi. Upokorzony Miller stracił wtedy swój polityczny nos: choć założył swoją własną partię, czyli Polską Lewicę, był zbyt późno, by zarejestrować listy. Przyjął zatem propozycję od... Andrzeja Leppera i został „jedynką” Samoobrony. Wynik? Szkoda słów, tylko nieco ponad 4 tys. Ale nie był to gwóźdź do trumny Millera, bo potem wrócił jeszcze na sam szczyt SLD. Na prawicy - dla niektórych - podobnym szokiem było przejście byłego prezesa PSL Janusza Wojciechowskiego, do PiS. Miał przeszłość jeszcze w peerelowskim ZSL, ale jako prezes PSL w 2004 r. był tym politykiem ludowców, który chciał fuzji swojej partii ze Zjednoczeniem Chrześcijańsko-Narodowym, wtedy kierowanym przez prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego. Miała powstać z tego nowoczesna partia chrześcijańsko - ludowa, ale zamiast tego doszło do rozłamu w PSL. Powstał wówczas PSL - Piast, konserwatywna wersja PSL, z której politycy w większości wiązali się potem z PiS. Sam Wojciechowski robił karierę w europarlamencie, a w kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy był ekspertem i doradcą w kwestii programu dotykającego zmian prawa, a także sprawiedliwości społecznej. Dziś jest sowicie opłacany polskim audytorem w Europejskim Trybunale Obrachunkowym.

Głośne były też migracje innego znanego w Łodzi polityka Krzysztofa Makowskiego. Cudowne dziecko SLD w dość młodym wieku zostało najpierw wiceprezydentem miasta, potem wojewodą, a następnie wicemarszałkiem, a przy tym szefem SLD w województwie. Czas Makowskiego w SLD skończył się jednak w 2010 r., gdy referendum odwołujące prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego stało się sukcesem Dariusza Jońskiego. Wewnętrzne konflikty efekt miały jeden: Makowski odszedł do Ruchu Palikota, ale żadnych sukcesów wyborczych tam nie odniósł. O ile Sojusz Lewicy Demokratycznej i Ruch Palikota to formacje ideowo nieodległe, o tyle dziś Makowski jest w orbicie PO. Poparł prezydent Łodzi Hannę Zdanowską w wyborach w 2014. r, a wyborach do Sejmu był kandydatem PO. Od Palikota posłowie zresztą odchodzili masowo i w różne strony: piotrkowski poseł Marek Domaracki związał się z SLD, ale już Michał Pacholski z Łęczycy, przeszedł do PSL . W zeszłorocznych wyborach parlamentarnych przepadli.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 11-18 września 2016 roku

W liczne wolty obfituje też życiorys byłego wicepremiera Romana Jagielińskiego, który odszedł z PSL i założył Partię Ludowo - Demokratyczną by startować potem z list SLD, a potem jeszcze wrócić do PSL.

Z kolei w skali samorządu miasta Łodzi swego czasu najbardziej spektakularną akcją było masowe usunięcie grupy radnych PO wiązanych z Krzysztofem Kwiatkowskim, niegdyś jednym z dwóch najważniejszych rozgrywających w łódzkiej Platformie, a dziś prezesem NIK. Ale najważniejsi jego radni po epizodzie w statusie niezależnych, choć będących w orbicie PiS, przystąpili do partii w sensie formalnym, jak Joanna Kopcińska czy Łukasz Magin. O ile Magin to dziś ponownie radny, o tyle Kopcińska po tragicznie nieudanym eksperymencie w roli kandydatki PiS na prezydenta Łodzi, jest dziś posłanką PiS. I na dodatek lansowaną na przyszłą gwiazdę partii, czemu służyć ma podobno jej członkostwo w komisji śledczej, która wyjaśnia aferę Amber Gold. Stanie się nią, czy nie to już inna sprawa. Ale fakt jest taki, że Joanna Kopcińska w PO na taki skok po tej politycznej drabince szans by nie miała.

Kwiatkowski, dawny polityczny protektor Kopcińskiej i Magina, sam też przeszedł bogaty szlak od młodzieżówki Porozumienia Centrum przez AWS do PO.

Nie bogatszy jednak od Marka Cieślaka, jeszcze niedawno wiceprezydenta Łodzi. Cieślak był w Kongresie Liberalno - Demokratycznym, potem w AWS, w PiS, a następnie w PO. I cóż tu powiedzieć, po prostu na tym skorzystał, choćby wtedy, gdy za pierwszego rządu PiS był prezesem Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Gdy władzę objęła PO pozycji nie stracił. Bo był już w PO...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki