Takich głosów, domagających się kolejnej reformy oświaty, a przede wszystkim zrobienia "czegoś" z gimnazjami, jest coraz więcej. Ale nikt nic nie zrobi, bo w gruncie rzeczy prawie wszystkim - za wyjątkiem uczniów i ich rodziców - najwygodniej i najbezpieczniej jest tak jak teraz.
Weźmy nauczycieli, którzy znoszą katusze w gimnazjach, gdzie gromadzi się największa uczniowska mieszanka wybuchowa. Złorzeczą, ale jak przyjdzie co do czego - wystraszą się utraty pracy. Jeśli w dobie kryzysu finansów państwa i niżu demograficznego rząd wystąpi z takim projektem reformy, od razu będzie podejrzany, że przy okazji zechce się pozbyć nadmiaru nauczycieli. Faktycznie nie ma żadnego nadmiaru, bo w trosce o efektywne nauczanie należałoby zmniejszyć liczbę uczniów w klasach - ale przecież nie chodzi o to, żeby uczyć lepiej, tylko taniej.
W ostatniej "Polityce" swój pomysł na reformę edukacji, całkowicie odmienny od SLD, zgłosił prof. Bogusław Śliwerski, przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN: gimnazja są złe, ale należy je zostawić. Należy za to powołać obok gimnazjów nowy typ szkoły o charakterze techniczno-rzemieślniczym. I co Państwo na to?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?