Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowa Klasyka Europy 2016: Julia w trzech wymiarach

Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński
Wideo, już gotowe, ale i kręcone na żywo, są kluczowe dla przedstawienia. Aktorzy (Rodrigo dos Santos i Julia Bernat) muszą przez to, czasem jednocześnie, stosować filmowe i teatralne środki gry
Wideo, już gotowe, ale i kręcone na żywo, są kluczowe dla przedstawienia. Aktorzy (Rodrigo dos Santos i Julia Bernat) muszą przez to, czasem jednocześnie, stosować filmowe i teatralne środki gry materiały prasowe
4. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Klasyki Światowej „Nowa Klasyka Europy” w Łodzi. „Julia” wg Augusta Strindberga w reż. Christiane Jatahy z Companhia Vértice z Rio de Janeiro.

Ze spektakli zaproszonych na „Nową Klasykę Europy” w Teatrze im. Jaracza największy niepokój budziła „Julia”. Sięganie po wideo jest modnym i męczącym „chwytem” wielu polskich reżyserów średniego pokolenia. Efekt - na ogół podobny. U Christiane Jatahy wideo nie jest dodatkiem, a jedną z głównych części materii spektaklu - na równi z aktorską obecnością na scenie. Jest dla niej punktem odniesienia, ale ma też kilka innych ról. I dopiero rozpoznając je, gdy pojawiają się stopniowo, widz traci dezorientację wynikłą z mieszania świata aktorskiego i wideo. Przekonuje się, że reżyser działa tu nie metodą tzw. eksperymentu, a planowo, z żelazną konsekwencją.

Nowa Klasyka Europy 2016

Jatahy dramat Augusta Strindberga z 1888 roku nie uwspółcześniła, ale zaktualizowała do realiów brazylijskich w XXI wieku. Adaptacja tekstu (jaką poznaliśmy z napisów w tłumaczeniu Doroty Kwinty) pozostawia niektóre staroświecko brzmiące słowa, np. Jelson (w oryginale Jean) zwraca się do Julii (Julia Bernat) per panienko. Wzmacnia to napięcie i przepaść między pochodzącymi z różnych klas postaciami, zamożną dziewczyną i dojrzalszym od niej szoferem. Eksponuje wątek nierówności (w Polsce inaczej biegnących, ale przecież zrozumiałych), których dopiero narzędziem jest walka płci. Obsadzając jako Jelsona ciemnoskórego Rodrigo dos Santosa, reżyser komplikuje relacje pary, dodaje kontekst rasowy - jeśli nie rasistowski, wpływający na obraz społeczeństwa Brazylii (na spotkaniu z publicznością dos Santos mówił, że „jest ono rasistowskie, jak wszystkie społeczeństwa Zachodu, które wyrosły na afrykańskim kolonializmie”).

Gospodarz i gość na scenie Teatru „Jaracza”

„Julia” zaczyna się retrospektywnym nagraniem, kręconym przez ojca dziewczynki. Rzucony jest na dwie złączone zastawki - przesuwane przez aktorów będą służyć do projekcji, odsłaniając skrawki trzech pomieszczeń: kuchni, sypialni, łazienki. Na filmie Julia musi pozornie niewinne czynności z woli ojca powtarzać - by godnie wyszły. Julia jest w bujnym ogrodzie, ale ten dostatek widz szybko odczuwa jako separujący dziewczynkę od świata. Nie ma tu matki, a przez chwilę na murawie zjawia się czarnoskóry służący przepędzony przez ojca z kadru. To Jelson, od lat pracujący w tym domu? Jeśli nie, intencja tej sekwencji i tak jest jasna: Jatahy napełnia sceniczny świat rasowym napięciem. Gdy zacznie się akcja, w tle przyjęcia dla zamożnej młodzieży, romans Julii i Jelsona zacznie przechodzić kolejne fazy: od chwilowej (szczerej?) fascynacji, po spektakl dominacji, w którym role nie są jasno rozdane.

Teatr im. S. Jaracza: IV Międzynarodowy Festiwal „Nowa Klasyka Europy”

Wideo pełni też rolę scenograficzną, zakotwicza akcję w kolejnych przestrzeniach. Łączenie gotowych nagrań z tymi, które operator Paulo Camacho kręci na żywo (wybiera bliskie kadry - widoczna jest najdrobniejsza mimika aktorów) powoduje hipernaturalistyczne wrażenie. Determinuje też rzecz jasna styl gry. Bernat kapitalnie odnajduje się na skrzyżowaniu obu mediów: to istne zwierzę sceniczne, a kamera ją uwielbia (patrz scena nad basenem). Dos Sanotos stosuje głównie teatralną ekspresję, gdy przestawia się na czulsze tony, bliższa jest mu konwencja „naturalistycznego” filmu wideo. Projekcje, także postać operatora, który każe dublować niektóre sceny, mimo prób nie przerywa pracy, to także narzędzie przemocy. W ostatnich scenach, w stanie emocjonalnego napięcia, Bernat wychodzi z roli. Jelson dos Santos nie może. Jako „czarny” nie ma tego przywileju. Popada w otępienie na co piątkowa publiczność (nie wiedzieć czemu) reagowała śmiechem. Różnie można interpretować wtedy oko kamery: jako system klasowy i stały punkt odniesienia dla Julii, jako świat, który stale patrzy (także przez portale społecznościowe, z których Julia korzysta), ocenia i wywiera presję. Ta pojemność i wolne od ideologii intencje Jatahy, jawnie pokazującej, że robi spektakl społeczno-polityczny, to kolejne atuty „Julii”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki